Dekarbonizacja bez bolesnych regulacji? Działa, ale za wolno

Gabriel ChrostowskiGabriel Chrostowski
opublikowano: 2025-06-17 20:00

Czy zeroemisyjną gospodarkę można osiągnąć bez polityki klimatycznej? Prawdopodobnie tak, ale problem leży w tempie — to co przy odpowiedniej polityce może nastąpić w ciągu dekady, bez niej zajmie pół wieku. Warto zatem ją przemyśleć i poddać korekcie, ale nie powinniśmy z niej rezygnować.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

— czy gospodarki mogą naturalnie zmniejszać emisję bez restrykcyjnej polityki klimatycznej

— jaką politykę wybrały kraje rozwinięte

— kto ponosi większe koszty transformacji klimatycznej

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Philippe Aghion, francuski ekonomista, wraz ze swoim międzynarodowym zespołem przedstawił teorię endogenicznego dewzrostu w ramach zrównoważonego rozwoju środowiska. Za abstrakcyjną nazwą kryje się dość prosta koncepcja — gospodarki mogą naturalnie zmniejszać emisję bez restrykcyjnej polityki klimatycznej dzięki samoczynnym przemianom strukturalnym, które prowadzą do spadku produkcji dóbr fizycznych (wysoce emisyjnych) na rzecz usług i produktów wysokiej jakości (znacznie mniej emisyjnych).

Autorzy uzasadniają swoją teorię bogatym materiałem empirycznym, wskazując na następującą prawidłowość: wraz ze wzrostem dochodów konsumenci przesuwają wydatki od dóbr materialnych w stronę usług — edukacji, rozrywki, wysokiej jakości doświadczeń, które charakteryzują się znacznie mniejszym śladem emisyjnym. Równocześnie postęp technologiczny sprawia, że produkcja towarów materialnych staje się z dekady na dekadę mniej emisyjna mimo wzrostu jakości. iPhone 15 oferuje nieporównywalnie więcej funkcjonalności niż iPhone 5, jednocześnie jest bardziej efektywny energetycznie w użytkowaniu. Podobnie podróże lotnicze za 20 lat prawdopodobnie staną się znacznie mniej energochłonne dzięki ciągłym innowacjom.

W tej perspektywie spadek emisji CO₂ może być procesem endogenicznym wynikającym z wewnętrznych przemian gospodarki, a nie z zewnętrznych interwencji, takich jak podatek węglowy, system handlu emisjami (ETS), normy emisyjne czy zakaz sprzedaży samochodów spalinowych. Teoria Aghiona sugeruje więc, że nie potrzebujemy całego arsenału instrumentów polityki klimatycznej, by rozpocząć dekarbonizację. Potrzebujemy tylko... czasu — w miarę wzrostu zamożności społeczeństwa naturalnie przesuwają się w stronę konsumpcji i produkcji niskoemisyjnych usług, a gospodarka sama wchodzi na ścieżkę dekarbonizacji. Ale czas jednocześnie stanowi główne ograniczenie tej teorii. Dekarbonizacja w trybie autopilota działa zbyt wolno.

W modelu autorów emisja w USA rzeczywiście spada, ale dopiero od około 2040 r., podczas gdy w rzeczywistości dekarbonizacja rozpoczęła się już około 15 lat temu. Stajemy więc przed wyborem — czy cieszyć się brakiem kosztownych regulacji, akceptując opóźnioną dekarbonizację, czy zdecydować się na szybszą transformację w zieloną gospodarkę, ponosząc dziś większy wysiłek dla przyszłych korzyści. Kraje rozwinięte wybrały drugą ścieżkę — niemal wszystkie wdrożyły jakąś formę polityki klimatycznej, różniąc się jedynie zakresem i intensywnością działań.

Ta polityka ma jednak fundamentalną wadę (choć pewnie jest ich więcej) — jest mocno regresywna i bardziej obciąża najbiedniejszych. Biedni znacznie tracą, bogaci zyskują. Z czasem ta regresywność wprawdzie zanika — jak pokazują Aghion i współautorzy — ponieważ konsumpcja przesuwa się z dóbr materialnych (bardziej emisyjnych) na usługi (mniej emisyjne) także wśród biedniejszych grup. To prowadzi do niższej opłaty za konsumpcję dóbr emisyjnych i ostatecznie wszystkie grupy dochodowe zaczynają zyskiwać. Paradoksalnie jednak bogaci nadal zyskują więcej niż biedni.

To właśnie stanowi dziś jedno z kluczowych wyzwań dla decydentów. Nie wypracowaliśmy jeszcze mechanizmów, które odciążyłyby najbiedniejszych od nieproporcjonalnie wysokich kosztów transformacji klimatycznej. Bez rozwiązania tego problemu opór społeczny wobec polityki klimatycznej będzie narastał, co zagraża całemu procesowi dekarbonizacji.