Wejście Polski do strefy euro nie spowoduje wzrostu cen, wręcz przeciwnie - mogą one się obniżyć - oceniają eksperci z firmy Deloitte.
- Nieprawdą jest, że wprowadzenie euro automatycznie oznaczać będzie wzrost cen. Może być wręcz przeciwnie – Wojciech Roman, partner zarządzający działem doradztwa finansowego w Deloitte.
Przypomnijmy, że prezes PiS Jarosław Kaczyński na spotkaniu z sympatykami tej partii w Zielonej Górze alarmował, że emeryci mogą stracić na przyjęciu przez Polskę euro nawet 240 zł miesięcznie. Ta opinia wzbudziła ogromne emocje.
Tymczasem, zdaniem Wojciecha Romana, wpływ na poziom cen będzie mieć
konkurencja na rynku, a nieuzasadnionych podwyżek cen klienci mogą nie
zaakceptować.
- Można powiedzieć, że teraz ceny są zawyżane, bo nie jesteśmy
w euro - zaznaczył Jakub Bojanowski, partner w dziale zarządzania ryzykiem
Deloitte.
Zwraca uwagę, że pod względem cen konsumpcyjnych w tej chwili Polska jest droższa niż np. Niemcy. Nie wszyscy mają tego świadomość, bo ceny trzeba przeliczać z euro na złote.
Zdaniem ekspertów z Deloitte, przyjęcie euro przez Polskę jest w interesie
całej gospodarki. Według nich, krótkoterminowym efektem przystąpienia do
wspólnej waluty będzie m.in. wyższa efektywność i płynność rynków finansowych,
większa wiarygodność Polski, brak ryzyka walutowego, niższe stopy procentowe i
zabezpieczenie przed atakiem spekulacyjnym na polską walutę. W dłuższym terminie
przyjęcie euro będzie oznaczać m.in. silniejszy wzrost PKB, zwiększenie
zatrudnienia, wzrost wymiany handlowej i inwestycji oraz mniejsze koszty obsługi
zadłużenia państwa.
- Tak naprawdę jedyna rzecz, której oczekuje biznes, to
ustalenie konkretnej daty przystąpienia Polski do strefy euro. Dopóki jej nie
będzie, nikt w żadnej instytucji finansowej nie wyda grosza na przygotowania -
podsumowuje Bojanowski.
Rząd i Rada Polityki Pieniężnej uzgodniły, że do
2011 roku Polska powinna być gotowa do strefy euro.