Demografia zrobi swoje na rynku mieszkań

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2021-12-29 20:00

Wyższe stopy procentowe i niższa dostępność mieszkań to główne czynniki, które przyhamują hossę na rynku nieruchomościach. Swoje zrobią też procesy demograficzne

Przeczytaj i dowiedz się:

  • do kiedy ceny mieszkań będą rosnąć,
  • w których miastach jest największy potencjał podażowy i gdzie zderza się z umiarkowanym popytem,
  • jaki wpływ na rynek mają zmiany klimatyczne i praca zdalna,
  • w którym mieście mogło dojść do przeinwestowania rynku najmu.

Ceny mieszkań w 2022 r. wzrosnąć o około 4 proc., prognozują analitycy PKO BP. Zakładają, że podwyżki nastąpią już na początku roku, ponieważ deweloperzy będą próbowali przenieść wysokie koszty projektów na odbiorców. Z kwartału na kwartał popyt prawdopodobnie będzie spowalniał, a rosnąć będzie odsetek niesprzedanych gotowych mieszkań. Niższy popyt przy stopniowo rosnącej ofercie wygeneruje negatywną presję na ceny i dojdzie w końcu do spowolnienia.

“Przeanalizowane uwarunkowania regionalne kształtują się niekorzystnie dla Bydgoszczy, Krakowa, Gdańska, Olsztyna i Poznania, gdzie ryzyko korekty ceny w sytuacji spowolnienia na rynku mieszkaniowym wydaje się największe” - dodano.

Czynnikami, które wpływają na przejście rynku w fazę spowolnienia, są w ocenie PKO BP podwyżki stóp procentowych, prawdopodobne zaostrzenie polityki kredytowej przez banki, pogorszenie dostępności mieszkań przy szybszym wzroście cen niż dochodów ludności oraz duży portfel mieszkań w budowie z terminem oddania do użytku w 2022 r. i później.

Relatywnie wysoki potencjał podażowy (mierzony różnicą pomiędzy wydanymi pozwoleniami a rozpoczętymi inwestycjami w ciągu ostatnich trzech lat) jest w Poznaniu, Gdańsku i Katowicach, przy czym w dwóch pierwszych miastach skala wzrostu popytu w ostatnim okresie była umiarkowana.

“Możemy zatem zaryzykować stwierdzenie, że spadek popytu przy dość dużych zdolnościach produkcyjnych w tych miastach może skutkować korektą cen” - głosi raport PKO BP.

Analitycy zwracają uwagę na wpływ pandemii na procesy demograficzne. Wzrost liczby zgonów wzmocnił stopniowy spadek przyrostu naturalnego, a spopularyzowanie pracy zdalnej może być prawdopodobną przyczyną spowolnienia procesów migracyjnych, w tym migracji wewnętrznej.

Ich zdaniem z jednej strony zmiany klimatyczne i degradacja środowiska (smog, hałas, zanieczyszczenia), a z drugiej - dostępność infrastruktury sieciowej i rozwój technologiczny tylko wzmocnią tendencję migracji do stref podmiejskich aglomeracji lub do mniejszych ośrodków - przynajmniej w ciągu najbliższych lat.

“W analizie poziomu salda migracji netto na tysiąc mieszkańców, w I półroczu 2021 w porównaniu z 2019 zwraca uwagę silnie ujemne saldo migracji w Krakowie, Warszawie czy Gdańsku. Spośród wszystkich miast wojewódzkich dodatnie saldo migracji odnotowaliśmy jedynie w Katowicach, Poznaniu, Olsztynie i Kielcach. Wszystkie miasta wojewódzkie cechuje natomiast ujemny przyrost naturalny” - napisali w raporcie analitycy PKO BP.

Sytuacji pod Wawelem poświęcono w nim sporo miejsca, stawiając tezę, że może to być rynek przeinwestowany. Rentowność najmu kształtuje się tam wyjątkowo nisko, pomimo wysokiej liczby potencjalnych najemców - studentów i imigrantów. Przyczyną słabości może być jednak duży udział najmu krótkoterminowego, który silnie ucierpiał w czasie pandemii, a odbudowie nie sprzyjają wciąż utrzymujące się restrykcje w ruchu turystycznym (międzynarodowym).