Osoby wykupujące mieszkania na własność od gminy lub spółdzielni mieszkaniowych tracą pieniądze na wyliczeniach metrażu - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Zdarza się, że płacą one za lokal np. o powierzchni 80 mkw., a w rzeczywistości mierzy on 75 mkw.
Rozbieżności w metrażu mieszkania wynikają z błędnie przeprowadzanych pomiarów. Ale i z tego, że nikt tych pomiarów nie weryfikuje. Notariusz, sporządzając akt notarialny, opiera się bowiem wyłącznie na dokumentach przygotowanych przez spółdzielnię.
– To przydział lokalu i zaświadczenie określają, kto jest uprawniony do lokalu, jak lokal został oznaczony i jaką ma powierzchnię użytkową – mówi notariusz Joanna Bednara-Jakubczyk.
Rozbieżności w metrażu dotyczą nie tylko mieszkań na rynku wtórnym. Na błędnych pomiarach tracą także osoby, które kupują mieszkania na rynku pierwotnym, np. od deweloperów. Deweloperzy stosują bowiem dwie różne normy, wedle których dokonuje się stosownych obliczeń. Według jednej normy do powierzchni użytkowej mieszkania wlicza się ścianki działowe, które można zdemontować, czego nie robi się według drugiej z nich, natomiast pomiaru dokonuje się po położeniu tynków. Druga norma mówi zaś o stanie surowym.
Deweloperzy zawyżają metraż
Księgi wieczyste zawierają nieprawdziwe informacje o powierzchni użytkowej mieszkań. Klienci kupują je po zawyżonej cenie i płacą wyższe czynsze.