Realnie najważniejszy był kolejny wiec KO/PO, tym razem we Wrocławiu. Donald Tusk postawił na ostrą konfrontację z Bogatynią, podkreślając cywilizacyjną różnicę między wizjami państwa PO a PiS. Przy czym ta polaryzacja żadnych elementów nowych nie wniesie już do dnia głosowania 15 października. Podobnie dość ustabilizowane są alternatywne ideowo projekty i elektorat Lewicy.
Spośród konwencji i wieców konkurentów PiS najciekawsza była zbiórka Konfederacji. Głównie z tego powodu, że to jedyna partia wchodząca teoretycznie w grę jako ewentualny koalicjant PiS. Ustabilizowane sondaże wskazują na dwie oczywistości – lista PiS trzeci raz będzie zwycięzcą, ale bez szans na zdobycie w Sejmie większości bezwzględnej. W związku z tym rząd monopartyjny nie ma szans na wotum zaufania. Przebieg konwencji Konfederacji był charakterystyczny, albowiem liderzy już przymierzali się do stanowisk rządowych, ale pod hasłem „PiS-PO jedno zło!”. Ogłosili tzw. „konstytucję wolności", której filarami stały się cztery równie chwytliwe co ogólnikowe hasła: proste podatki ze stawkami 12 i 19 proc. w zależności od źródła dochodów, dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców, mieszkania tańsze o 30 proc. oraz gotówka chroniona konstytucją. Konfederacja istotnie różni się od PiS w stosunku wobec UE – panuje pełna zgodność w sprawie nieprzyjmowania waluty euro, ale PiS deklaruje trwałość członkostwa Polski we wspólnocie suwerennych państw, natomiast konfederaci wprost dążą do polexitu. Wgryzienie się w meritum haseł z 24 czerwca prowadzi do wniosku, że różnice są zbyt wielkie dla stabilności ewentualnej rządowej koalicji. Oczywiście wymuszają je reguły ostrej walki wyborczej, wszystko zmienią liczby mandatów zdobyte 15 października.
Specyficznie przebiegła konwencja tzw. Trzeciej Drogi, czyli spółki PSL z Polską 2050. Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia przedstawili program Polski gospodarnej, przeciwstawiany obecnej marnotrawnej. Zaproponowali sześć gwarancji i oznajmili, że zwycięstwa nad złem nie będzie bez silnej pozycji ich ugrupowania. Pominęli tylko drobny problem, otóż ostatnio wyraźne stało się wahnięcie w dół notowań ich koalicji, która musi zdobyć co najmniej 8 proc. głosów i właśnie znalazła się na tym poziomie. Trudno uniknąć wspomnień z 2015 r., gdy Zjednoczona Lewica jako koalicja z wynikiem 7,55 proc. trafiła do kosza, zaś partyjna lista PSL z gorszym wynikiem 5,13 proc. szczęśliwie się do Sejmu dostała. Nie można zatem wykluczyć, że w sierpniu zarejestrowana zostanie lista formalnie… jednej z partii, ale pod warunkiem, że drugi partner się na taki wymuszony strachem chwyt zgodzi.

