Dzisiaj do Warszawy przyjeżdżają przedstawiciele załogi zakładów mięsnych Duda Bis z Sosnowca, domagać się od Raiffeisen Bank Polska oraz ING Bank Śląski restrukturyzacji zadłużenia. Chodzi o inwestycyjny kredyt konsorcjalny, udzielonego przez obie instytucje (plus DnB Nord) w 2005 r. na ponad 100 mln zł.
Czy problem, którego nie udało się załatwić w zaciszu gabinetów, uda się rozwiązać w ten sposób? Wątpliwe. Tym bardziej, że obydwie strony przedstawiają skrajnie odmienny obraz sporu. Banki twierdzą, że dłużnik zaprzestał z nimi współpracy, doprowadził do zmian własnościowych w spółce i zaczął ukrywać przepływy finansowe. Rzeczywiście, jesienią 2008 r. Marian Duda, główny akcjonariusz zakładów sprzedał 60 proc. udziałów (w ręce zostało mu tylko 7 proc.) osobie fizycznej za 5,7 mln zł. O transakcji banki dowiedziały się dopiero w grudniu.
- Nie mamy obowiązku informowania o zmianach w akcjonariacie – mówi Krzysztof Woźnica, wiceprezes Duda Bis.
Przyznaje, że jesienią zakłady przerzuciły przepływy finansowe na rachunki w innych bankach i prowadzą je poprzez spółkę Duda Logistics.
- To był ruch wyprzedzający. Obawialiśmy się, że banki zajmą nasze konta, co zresztą się potem stało, i w efekcie zablokują działalność firmy – tłumaczy prezes Woźnica.
Banki tłumaczą, że kont nie blokowały i wyjaśniają, że jesienią dłużnik zaprzestał spłaty kredytu. Duda Bis na to, że stało się tak, ponieważ kredytodawcy odrzucili przedstawiony przez zakłady plan restrukturyzacji zadłużenia.
- Żadnej sensownej propozycji nie było – mówi Marcin Jedliński, rzecznik Raiffeisen Bank.
Na każdy argument jest riposta. Słowo przeciw słowu. Na tej podstawie nie można rozstrzygnąć kto ma rację. Dlatego banki zaproponują dzisiaj zakładom Duda Bis, żeby zwolniły je z tajemnicy bankowej.
- Przedstawimy wszystkie dokumenty dotyczące tej sprawy – mówi Marcin Jedliński.
- Nie mamy żadnych obiekcji. Pokażemy również swoje dowody – mówi Krzysztof Woźnica.
Zdaniem Piotra Karmelity, członka zarządu BBI Capital NFI, które kontroluje 19 proc. kapitału Duda-Bis, sytuacja w mięsnej spółce od dłuższego czasu wymagała działania.
- Złożyliśmy właścicielowi propozycję, że dokapitalizujemy firmę, a do zarządu wejdą nasi przedstawiciele w tym specjaliści od finansów. W obecnym zarządzie są bowiem osoby, które mają ogromną wiedzę o branży, rynku i produkcji, ale brakuje ekspertów, którzy ułożyli by firmę od strony organizacyjnej i finansowej. Chcieliśmy przygotować realną restrukturyzację i plan spłaty zadłużenia, ale niestety właściciel odrzucił tę propozycję i postanowił na własną rękę rozmawiać z bankami. Te nie akceptowały jego propozycji i konsekwencją sporu jest obecna sytuacja - kwituje
(ET, GN)