Duże spółki mogą się odkuć

Justyna DąbrowskaJustyna Dąbrowska
opublikowano: 2017-01-01 22:00

Jeżeli muzyka za oceanem nie przestanie grać, zatańczyć może także GPW. W szczególności blue chipy, które tylko czekają na zaproszenie

Utrzymanie dobrej koniunktury na amerykańskiej giełdzie to podstawa do tego, aby myśleć o poprawie na rodzimym parkiecie w 2017 r. Zdaniem Jarosława Niedzielewskiego, dyrektora departamentu inwestycji w Investors TFI, hossa za oceanem może potrwać jeszcze rok — półtora, a skala zwyżki indeksów może być nawet kilkunastoprocentowa — kilka, może nawet kilkanaście procent wzrostu. Stworzy to szanse na wzmocnienie polskiej giełdy, zwłaszcza w segmencie najbardziej płynnych firm, który raził słabością. Ekspert zaznacza, że pomimo ostatniego spowolnienia nasza gospodarka, podobnie jak amerykańska, jest silna. — Dynamika wynagrodzeń w przedsiębiorstwach jest najwyższa od hossy z ubiegłej dekady, a bezrobocie jest na historycznie niskim poziomie. Do tego w ostatnich dwóch latach zwiększa się akcja kredytowa, w szczególności na potrzeby konsumpcji — twierdzi Jarosław Niedzielewski. Słabsze dane gospodarcze w ostatnich kwartałach to przede wszystkim konsekwencja wstrzymania inwestycji, w tym głównie tych dofinansowywanych z unijnego budżetu.

Szansa dla blue chipów

Przez większość 2016 r. WIG20 balansował na poziomie z początku stycznia. Rajd św. Mikołaja doprowadził jednak do tego, że końcowy bilans był dodatni — indeks zyskał ponad 4 proc. To jednak nic w porównaniu z zyskami, jakie przyniosły średnie spółki — mWIG40 urósł o 17 proc. Maluchy w końcówce roku nieco odpuściły, a sWIG80 zyskał 7 proc. Zdaniem Jarosława Niedzielewskiego, można oczekiwać, że w 2017 r. największe spółki będą wciąż nadrabiać straty w stosunku do małych i średnich spółek. Wszystko za sprawą inwestorów zagranicznych, którzy akcje blue chipów kupowali na wyścigi już w ostatnich tygodniach 2016 r. Odbicie zbiegło się z informacją o podniesieniu perspektywy polskiego ratingu przez agencję S&P.

— To inwestorzy zagraniczni podkręcili WIG20 w ostatnich tygodniach. W reakcji na rating S&P uwolnione zostały rezerwy z Zachodu, a było ich sporo, bo Polska była jednym z najbardziej niedoważonych rynków wschodzących w minionym roku. W pierwszych 2-3 dniach w drugim tygodniu grudnia największe udziały w obrotach na GPW miały zagraniczne biura maklerskie, takie jak JPMorgan, Credit Suisse czy City — mówi Jarosław Niedzielewski.

Również zdaniem Grzegorza Zatryba, głównego stratega w Skarbiec TFI, sprawdzająca się w ostatnich latach strategia oparta na zajmowaniu pozycji długich na małych i średnich spółkach (MiŚS) i krótkiej na dużych spółkach może wymagać aktualizacji.

— W horyzoncie paru miesięcy stawiamy na portfel bardziej zrównoważony, składający się ze spółek z WIG20, mWIG40 i sWIG80, przy czym w przypadku małych spółek stosujemy selektywny i przemyślany dobór — mówi Grzegorz Zatryb.

Nowych rodzajów ryzyka nie widać

Zdaniem Kacpra Żaka, zarządzającego funduszami w BPS TFI, do listy rodzajów ryzyka na 2017 r. na razie trudno dopisać coś nowego, a i tych, które wisiały nad rynkiem w 2016 r., jest trochę mniej.

— W nowym roku spodziewamy się zwyżek na polskim rynku akcji. Wiele czynników ryzyka, związanych chociażby z obniżką ratingów dla Polski czy przekroczeniem bezpiecznych poziomów deficytu budżetowego, było „rozgrywanych” na naszej giełdzie przez cały mijający rok i wcześniej. Stąd mieliśmy do czynienia ze zdecydowanie słabszym zachowaniem naszej giełdy na tle giełd zagranicznych. Na razie nie dostrzegamy żadnych nowych rodzajów ryzyka, pozostają co najwyżej te dotychczasowe. Można nawet uznać, że część z nich, jak w szczególności nacjonalizacja aktywów OFE i przewalutowania kredytów frankowych, została odsunięta przynajmniej na kilkanaście miesięcy. Dlatego na 2017 r. sugerujemy przeważanie oszczędności na rynku akcyjnym — mówi Kacper Żak.

5 proc. O tyle urósł WIG20 w 2016 r. W wersji powiększonej o dywidendy dał 8 proc.

10 proc. O tyle w 2016 r. urósł S&P500.