Kapitalizacja firm notowanych na warszawskiej giełdzie wzrosła w poniedziałek o ok. 55 mld zł, w zdecydowanej większości jako skutek wyników wyborów. Można to uznać za kredyt zaufania od inwestorów. Pytanie jest teraz takie: jakie nadzieje odzwierciedla ten ruch na rynku? I czy te nadzieje mogą się spełnić? Warto zwrócić uwagę, że ruchy na rynkach są duże z perspektywy krótkookresowej, ale małe z perspektywy długookresowej. Polska jest krajem, którego aktywa są coraz niżej wyceniane na tle świata (rozwiniętego), waluta się systematycznie deprecjonuje, a ceny obligacji są niskie (czyli rentowności wysokie). A to wszystko dzieje się w warunkach solidnego wzrostu gospodarczego, co pokazuje tylko problemy z zaufaniem: dynamiczna gospodarka musi wciąż deprecjonować swoje aktywa, by przyciągnąć inwestorów. Co więc zmienią wybory?
Są nadzieje na dwie zmiany.
Pierwsza i zdecydowanie najważniejsza: Polska stanie się krajem bardziej przewidywalnym i uporządkowanym pod względem instytucjonalnym, a przez to bardziej wiarygodnym. Państwo przestanie być ramieniem partii i realizacji jej interesów. Reguły zastąpią woluntaryzm polityczny. Ograniczona zostanie polityczna ingerencja w system sądownictwa. Przywrócone zostaną demokratyczne reguły stanowienia prawa, dające głos różnym aktorom społecznym i politycznym, a przede wszystkim zwiększające zakres praw parlamentu. Zarządzanie majątkiem państwowym zostanie sprofesjonalizowane (choć na pewno nie wszędzie tego profesjonalizmu brakowało – niektóre instytucje były dobrze zarządzane). To wszystko trudno jest przełożyć na konkretne liczby w PKB czy kapitalizacji giełdy, ale takie zmiany mogłyby istotnie zwiększyć poziom zaufania do polskiej gospodarki i rynku finansowego.
Druga nadzieja jest bardziej wymierna i wiąże się z redukcją ryzyka odcięcia od funduszy europejskich – zarówno przeznaczonych na Krajowy Plan Odbudowy (ok. 30 mld EUR), jak też z tradycyjnego budżetu UE (ok. 70 mld EUR). Fundusze stanowią ponad połowę źródeł finansowania inwestycji publicznych w Polsce, a ich udział mógłby nawet wzrosnąć. Bez nich bardzo trudne byłoby przeprowadzenie transformacji energetycznej, która dla polskiej gospodarki jest ryzykowna z dwóch powodów: jej przyspieszanie może być wstrząsem dla energochłonnych sektorów, dużo ważących w PKB, a jej opóźnianie może utrudniać przyciąganie inwestycji zagranicznych i wchodzenie polskich firm do międzynarodowych łańcuchów dostaw.
Wiele wskazuje, że te dwa czynniki mogą doprowadzić do podniesienia zaufania do Polski i wyższej wyceny aktywów (na tle scenariusza bez zmiany władzy, a tym bardziej scenariusza z patem politycznym).
Zdrowy optymizm wymaga jednak ostrożności, zdrowe ambicje wymagają świadomości możliwości. Nadzieje trzeba oprzeć na realistycznych przesłankach. Nowy rząd, jeżeli powstanie, będzie działał w warunkach wielu ograniczeń, z których dwa wydają się najistotniejsze.
Przede wszystkim trwała dysproporcja między rosnącymi ambicjami wydatkowymi rządu a malejącymi zdolnościami podnoszenia podatków będzie utrudniała opanowanie inflacji i przywrócenie stabilizacji na rynkach obligacji czy walut. Potencjalna koalicja rządowa ma trzy postulaty, których z politycznego punktu widzenia nie może porzucić: duża obniżka podatku dochodowego (kwota wolna do 60 tys. zł), duże podwyżki płac w budżetówce i brak jakichkolwiek podwyżek podatków. Rząd PiS miał problem ze spięciem planów fiskalnych, a nowy rząd jeszcze dołożył do tych dysproporcji, uznając, zapewne słusznie, że w Polsce nie da się na dziś wygrać wyborów bez dużych obietnic fiskalnych.
Drugim ograniczeniem, związanym stricte z rynkiem kapitałowym, jest fakt, że w Polsce system polityczny jest bardzo mocno zrośnięty ze spółkami skarbu państwa. Dlatego politykom bardzo trudno będzie wprowadzić radykalne zmiany w sposobie zarządzania i regulacji ich działalności. Praca w spółkach jest formą wynagradzania zaangażowania politycznego, a zasoby spółek są formą finansowania projektów, które trudno jest sfinansować z podatków. Są to cechy bardziej systemu niż jednej partii, choć PiS wykorzystał te lewary w maksymalny możliwy sposób.
Każdy obserwator ma zapewne własne oczekiwania dotyczące zmian w Polsce. Moim zdaniem najważniejsze jest przywrócenie bezstronności i profesjonalizmu instytucjom państwowym. To może, ale nie musi, wpływać w krótkim i średnim okresie na konkretne parametry makroekonomiczne i finansowe kraju.