EFM szuka kapitału na patrzenie w serce

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2024-01-23 20:00

Start-up naukowca z doświadczeniem w giełdowych medtechach szuka kapitału na rozwój nowego urządzenia do pomiaru pracy serca.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaki pomysł na biznes ma medtechowa spółka EFM i na jakim etapie są jej prace badawczorozwojowe
  • w jakich spółkach giełdowych zbierał doświadczenie jej prezes i główny akcjonariusz
  • jak spółka zamierza się finansować
  • jaka jest jej strategia komercjalizacji wyników badań
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Na głównym parkiecie warszawskiej giełdy oraz na NewConnect jest już całkiem liczne i bardzo zróżnicowane grono medtechów, czyli spółek pracujących nad urządzeniami diagnostycznymi, telemedycznymi i innym sprzętem wykorzystywanym w sektorze ochrony zdrowia. Branża zanotowała kilka sukcesów, na czele ze Scope Fluidics, które prawa do swojego pierwszego urządzenia diagnostycznego sprzedało za ponad 100 mln USD, i znacznie więcej porażek.

Medtechowa drużyna giełdowa może się w przyszłości powiększyć o kolejnego gracza. Kapitał — na razie od inwestorów prywatnych — zbiera spółka EFM R&D, kierowana przez naukowca i przedsiębiorcę z doświadczeniem w kilku notowanych spółkach z branży.

— Celem jest zastosowanie w praktyce rozwiązań, które opisałem w swoim doktoracie ponad dekadę temu. Pracujemy nad urządzeniem mierzącym pracę serca w trzech wymiarach, a nie tylko w płaszczyźnie jak w klasycznym EKG. Technologia jest znana od lat 60., ale do tej pory nie wprowadzono na rynek komercyjnych urządzeń pomiarowych — mówi dr Miłosz Jamroży, prezes i największy akcjonariusz EFM.

Spółka szuka kapitału na rozwój.

— Planujemy pozyskiwać kapitał na realizację najbliższych kamieni milowych. Rozważamy różne możliwości finansowania, w tym typu venture capital. W dalszej perspektywie EFM nie wyklucza też debiutu giełdowego — mówi prezes spółki.

Z nauki do biznesu

Miłosz Jamroży to lekarz i inżynier, który w przeszłości był związany z kilkoma spółkami z GPW i NewConnectu: Genomtekiem, Medinice, Nestmedikiem i InfoScanem. W tej ostatniej, która z giełdy zdążyła już zniknąć, kierował kardiologicznym projektem Cardio.link.

Przedstawiciele spółki zakładają, że metoda, nad którą pracują, w pierwszej kolejności znajdzie zastosowanie w diagnostyce przyczyn duszności mogącej prowadzić do niewydolności serca.

— W uproszczeniu chodzi o to, by szybko i sprawnie zdiagnozować, czy duszność ma u pacjenta tło sercowe, płucne czy sercowo-płucne. Według różnych danych to schorzenie na wstępnym etapie jest błędnie diagnozowane w kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu procentach przypadków, co spowalnia leczenie i sprawia, że pacjenci niepotrzebnie spędzają więcej czasu w szpitalach. Naszym zdaniem system, który nazwaliśmy Mudisocard, może w przyszłości zastąpić zwykłe EKG w punktach podstawowej opieki zdrowotnej — tłumaczy Miłosz Jamroży.

Poza Miłoszem Jamrożym największymi akcjonariuszami spółki są Tomasz Leyko i Krzysztof Lewenstein zasiadający również w radzie nadzorczej EFM.

— Tomasz jest lekarzem, który w 2009 r. wskazał mi, jaki problem medyczny można rozwiązać dzięki bardziej kompleksowemu pomiarowi pracy serca i płuc. Profesor Lewenstein natomiast to promotor mojego doktoratu. Pierwszym inwestorem instytucjonalnym został fundusz Terra Seed inwestujący pieniądze w ramach programu Bridge Alfa. Do tej pory pozyskaliśmy na rozwój 1,6 mln zł — mówi Miłosz Jamroży.

Kluczowa dotacja

Spółka na razie przygotowała prototyp urządzenia diagnostycznego, złożyła wnioski patentowe w Polsce i na kluczowych rynkach zagranicznych, podpisała umowę z firmą CRO (prowadzącą badania na zlecenie i doradzającą przy nich), a także z Narodowym Instytutem Kardiologii w Aninie, gdzie pilotażowo ma testować swoje rozwiązanie.

— Na razie nie ponosiliśmy bardzo dużych nakładów, mamy zresztą lekką strukturę — w spółce opracowujemy własność intelektualną, ale docelowo cała produkcja i proces badawczy mają być prowadzone przez podwykonawców. Po zapewnieniu finansowania urządzenie powinno być gotowe do rozpoczęcia unijnego procesu certyfikacji MDR i badań klinicznych w drugiej połowie tego roku. Obecnie mamy zapewnione finansowanie na najbliższych kilka miesięcy — mówi Miłosz Jamroży.

Kluczowe dla spółki jest to, czy otrzyma dotację od PARP w ramach unijnego programu Smart FENG. Wniosek złożyła w listopadzie ubiegłego roku.

— Projekt ma wartość 24 mln zł, z czego około 14 mln zł to dotacja, a 10 mln zł wkład własny. Chodzi o finansowanie badań przemysłowych, a następnie badań klinicznych. Te drugie będą wymagały znaczących nakładów — mówi prezes EFM.

Przekonywanie lekarzy

Spółka zakłada, że o ile dostanie dotację, na początkowym etapie nie będzie potrzebowała dużej gotówki.

— Nasze zapotrzebowanie na kapitał będzie proporcjonalne do zakresu działalności operacyjnej. Na razie badania przemysłowe i pilotaże nie są bardzo kosztowne, a struktura ewentualnej dotacji pozwala finansować je w większości z pieniędzy publicznych. W przyszłym roku zamierzamy złożyć wniosek do FDA o dopuszczenie urządzenia na rynek amerykański. To oczywiście będzie wymagać większych wydatków, pilotażowych wdrożeń, badań itp. — tłumaczy Miłosz Jamroży.

EFM zakłada, że rynkami docelowymi dla jego urządzenia poza Polską będą USA i największe kraje unijne, wnioski patentowe złożono też m.in. w Korei Południowej, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Przedstawiciele spółki przekonują, że urządzenie może być stosowane w pierwszej kolejności na oddziałach kardiologicznych, a docelowo również w punktach podstawowej opieki medycznej. Szkopuł w tym, że przynajmniej w przypadku Unii Europejskiej tego rodzaju badania nie są refundowane. Kto więc miałby za nie płacić?

— Będziemy przekonywać kardiologów, że zastosowanie naszej metody w poradniach i na oddziałach kardiologicznych poprawi diagnostykę i pozwoli lepiej leczyć pacjentów z dusznością. Duża w tym rola badań pilotażowych, na razie za pomocą naszego prototypu wykonaliśmy pierwszy pomiar pracy ludzkiego serca — mówi prezes EFM.

Spółka przygotowuje strategię wejścia na kluczowe rynki z partnerem, który „udostępnia handlowców wyspecjalizowanych w sprzedaży medycznych systemów SaaS do szpitali”.

— Zakładamy, że urządzenie będzie relatywnie tanie i sprzedawane w modelu subskrypcyjnym. Inaczej może być na rynku amerykańskim, gdzie najszybszą ścieżką wdrożenia może być nawiązanie współpracy z producentami leków i wykorzystanie naszej technologii w procesie oceny skuteczności nowych farmaceutyków w badaniach klinicznych. Co ważne, w USA są kody pozwalające na refundację korzystania z naszego rozwiązania w obszarze diagnostyki chorób serca — mówi Miłosz Jamroży.