Rusza badanie Enei. Prywatyzacja spółki jest ciekawsza od ostatnich wyników, które nie zwaliły z nóg.
Dziś startuje due diligence giełdowej grupy energetycznej Enea. Piątka inwestorów, umieszczonych przez resort skarbu (MSP) na krótkiej liście, będzie je prowadziła równolegle, bo badanie będzie wirtualne. Mimo to w harmonogramie prywatyzacji poznańskiej spółki przewidziano na nie aż cztery tygodnie. Wkrótce po zakończeniu due diligence można spodziewać się wiążących ofert. Wtedy inwestorzy giełdowi przekonają się, czy zarobią na prywatyzacji Enei.
Przypomnijmy, że MSP zdecydowało się na nietypową ścieżkę. Z przyszłym inwestorem zamierza uzgodnić warunki wezwania na akcje spółki, w którym weźmie udział.
— Można się spodziewać, że wezwanie obejmie 100 proc. akcji, bo w przeciwnym razie skarb państwa w wyniku redukcji mógłby nie sprzedać całego posiadanego pakietu. Taka formuła umożliwi również sprzedaż akcji pracowniczych — wyjaśnia Kamil Kliszcz, analityk DI BRE.
To oznacza, że na wynegocjowanych przez resort skarbu warunkach w wezwaniu będą mogli wziąć udział również inni posiadacze akcji Enei. A czy na tym zarobią? To oczywiście kwestia ceny.
— Średni kurs z ostatnich sześciu miesięcy wynosi około 18,4 zł. To teoretycznie dolna granica ceny w wezwaniu, gdyby miało zostać ogłoszone teraz. Nie spodziewam się jednak, żeby skarb sprzedał akcje poniżej aktualnego poziomu notowań, który wynosi 20,35 zł — dodaje Kamil Kliszcz.
Jeszcze wyżej, bo na 21,24 zł, szacuje docelową wartość akcji Enei na koniec roku DI BRE.
— To oczywiście kwestia przyjętych założeń, np. ścieżki wzrostu cen energii. Trzeba również pamiętać, że dla inwestorów branżowych, którzy biorą udział w przetargu, spółka może mieć inną wartość niż dla instytucji finansowych. Np. gotówkę, którą dysponuje Enea, inwestorzy finansowi wyceniają z dyskontem, bo nie są to pieniądze dostępne dla akcjonariuszy, lecz przeznaczone na konkretne projekty inwestycyjne. Budowa nowych bloków energetycznych w Elektrowni Kozienice oznacza z ich punktu widzenia ujemne cash flow i długie oczekiwanie na zwrot z kapitału. Inwestor branżowy będzie mógł zmienić przeznaczenie tych środków — komentuje analityk.
Ogłoszone przez Eneę w ostatni piątek wyniki kwartalne to prawdopodobnie ostatnie sprawozdanie finansowe przed wezwaniem. To, co zaprezentowała spółka, nie powaliło analityków na kolana. Zysk na poziomie operacyjnym wyniósł tylko 167 mln zł.
— To aż o 25 proc. mniej w stosunku do naszych oczekiwań. Enea zaskoczyła rynek wysokim poziomem kosztów pracowniczych i wydatkami na remonty w Kozienicach. Mimo to nie zmieniamy rocznej prognozy. Zakładaliśmy jej podwyższenie, gdyby spółka zrealizowała oczekiwania kwartalne. Jeśli utrzyma się wysoki poziom konsumpcji i wolumen sprzedaży, drugie półroczne, uwzględniając sezonowość, nie powinno się znacząco różnić od pierwszego. Na koniec roku spodziewamy się 698 mln zł zysku operacyjnego i 653 mln zł na poziomie netto przy 7,519 mld zł przychodów — dodaje Kamil Kliszcz.