Gdyby prognozowanie w świecie surowców energetycznych było proste, nie czekalibyśmy tak długo na „Politykę Energetyczną Polski do 2050 r.”, nad którą pracuje Ministerstwo Gospodarki. A według deklaracji ministra Janusza Piechocińskiego, popracuje jeszcze kilka miesięcy. Gdyby prognozowanie było proste, to również europejska polityka energetyczno-klimatyczna nie rodziłaby się w takich bólach. Podobnie zresztą jak światowa, o czym świadczyły choćby bezowocne obrazy zeszłorocznego szczytu klimatycznego COP19 w Warszawie.

W tych warunkach swoją wizję dla świata surowców energetycznych przedstawił wczoraj koncern paliwowy BP. Jego scenariusz do 2035 r. wskazuje, że o ile świat nie musi się martwić o wystarczalność surowców, o tyle dla niektórych państw wyzwaniem będzie zapewnienie sobie bezpiecznych dostaw. Wszyscy zaś muszą pracować nad ograniczeniem emisji gazów cieplarnianych.
Chiny pożerają energię
Zużycie energii na świecie wciąż będzie rosło, ale coraz wolniej. To najbardziej uspokajający element raportu BP.
— Dziś jesteśmy w szczytowym momencie, jeśli chodzi o światowe zużycie energii, a głównym motorem wzrostu są Chiny — tłumaczy Paul Appleby, szef ekonomistów w BP. Dalej będzie wolniej. W latach 2012-35 zużycie energii na świecie wzrośnie o 41 proc., podczas gdy w ostatnich 23 latach był to wzrost o 55 proc.
Za 95 proc. wzrostu będą odpowiadać gospodarki wschodzące, podczas gdy gospodarki rozwinięte (w Ameryce Północnej, Europie i Azji), zbliżając się do 2035 r., zaczną notować nawet spadek zużycia energii. Uspokajająco, z punktu widzenia zwolenników dywersyfikacji, wygląda też prognozowany przez BP światowy miks paliwowy. Już dziś ludzkość ma ten komfort, że nie zależy od jednego surowca energetycznego. Zależy jednak od całej grupy kopalin, czyli węgla, ropy naftowej i gazu ziemnego. Do 2035 r. to się zmieni. Węgiel, ropa i gaz będą wówczas miały tylko po ok. 27 proc. udziału w światowym miksie energetycznym (dla porównania — w latach 70. ropa miała udział na poziomie niemal 50 proc.). Za resztę odpowiadać będzie energetyka wodna, jądrowa oraz odnawialna.
— Jeśli patrzymy na odnawialne źródła energii, to widać tu czołową rolę Europy, ale reszta świata już za nią podąża. Widać to choćby w Chinach — zauważa Paul Appleby.
USA będą samowystarczalne
W skali świata na samowystarczalność energetyczną mogą liczyć, według prognoz BP, tylko Stany Zjednoczone. A przypomnijmy, że do czasu rewolucji łupkowej Ameryka była największym na świecie importerem gazu.
— Stany Zjednoczone staną się eksporterem netto surowców energetycznych już ok. 2016 r. To naprawdę bliskie — podkreśla Paul Appleby.
Po stronie importerów rozkręcają się tymczasem Chiny. Zdaniem Paula Appleby’ego, będą wkrótce importować więcej surowców energetycznych, niż kiedykolwiek robiły to Stany Zjednoczone. Wzrośnie też skala importu do Europy i Indii.
Dla świata te zmiany będą miały daleko idące konsekwencje. Przykładowo, osłabnie pozycja Kataru, który dziś gra pierwsze skrzypce na rynku LNG (skroplony gaz ziemny, transportowany głównie drogą morską). Jego pozycją zachwieje planowane na 2016 r. otwarcie eksportu LNG ze Stanów Zjednoczonych. Osłabnie też pozycja krajów OPEC, które dziś są w stanie kontrolować światową cenę ropy naftowej za pomocą ruchów podażowych. Ich wpływ na światowy rynek będzie jednak malał, tym szybciej, im szybciej rosnąć będzie wydobycie amerykańskiej ropy z łupków lub tzw. ropy zamkniętej w skałach (tight oil).
CO 2 to wciąż problem
Z prognoz BP wynika, że w 2035 r. problemem będą nadal zbyt wysokie emisje dwutlenku węgla. Rosnąć będą wprawdzie wolniej niż zużycie energii, ale wciąż szybko — zwiększą się o 29 proc. do 2035 r. (patrz wykres). Do tego czasu jednak ograniczenie emisji CO 2 stanie się zadaniem dla gospodarek wschodzących. To one będą całkowicie odpowiedzialne za ten wzrost, bo w Europie i w USA oczekiwany jest spadek emisji.