Firma zaskoczyła wynikami i jakością portfela zamówień. Tak trzymać
Nawet o 18 proc. rosły w piątek notowania Energoaparatury po publikacji przez spółkę dobrych wyników z czwartego kwartału (szczegóły — patrz obok). Choć nie udało się osiągnąć celów zapowiadanych na poczatku ubiegłego roku (przychody 50 mln zł i 5 proc. rentowności netto, co odpowiadałoby 2,5 mln zł zysku netto), to i tak finisz był zaskakująco udany. Spółka zakończyła rok wyraźnie nad kreską. Oby tylko nie był to pojedynczy wyskok, bo obserwowana coraz większa wstrzemięźliwość inwestycyjna przedsiębiorstw uderzy w pierwszej kolejności właśnie w takie firmy jak Energoaparatura.
Po fiasku emisji (w ubiegłym roku spółka chciała zebrać z rynku 60 mln zł) "PB" zgłaszał wątpliwości, czy katowicka firma potrafi uzyskiwać większe zlecenia i finansowanie ich realizacji. To był konieczny warunek wypracowania wyników, które sprostałyby oczekiwaniom inwestorów. Pod koniec roku z wypełnianiem portfela było jednak bardzo dobrze. W czwartym kwartale Energoaparatura podpisała osiem istotnych umów na łączną kwotę 21,5 mln zł. Większość kontraktów wykonywanych przez firmę ma charakter krótkoterminowy. Czas ich realizacji wynosi od 3 do 5 miesięcy, ale zdarzają się też umowy 10-12-miesięczne.
Wbrew naszym obawom firmie udało się zdobyć zlecenia o istotnej wartości (dwa po 4,3-4,5 mln zł, jedno za prawie 8 mln zł). Kilka dni temu doszedł do tego kontrakt z Grupą Lotos na kwotę 9,6 mln zł. Wkrótce można się również spodziewać zakończenia umowy z PGE Dystrybucja Łódź-Teren, dzięki czemu portfel zamówień na ten rok powiększyłby się o 8,7 mln zł, do 55-60 mln zł. W tym roku o zlecenia będzie jednak coraz trudniej z uwagi na spowolnienie gospodarcze, w tym w szczególności spodziewany spadek dynamiki nakładów inwestycyjnych (będzie zapewne ujemna). Coraz trudniej zdobyć kapitał. W tej sytuacji plan zwiększenia przez katowicką spółkę przychodów w tym roku o 50 proc. może okazać się zbyt ambitny.
Energoaparatura — co nie jest niespodzianką — w niewielkim tylko stopniu korzysta z leasingu i kredytów (ma kredyt w rachunku bieżącym na 1,3 mln zł). Realizację kontraktów finansuje głównie kredytem kupieckim i pieniędzmi z bieżącej działalności. Rodzi to pewne ryzyko związane z utrzymaniem płynności finansowej, ale lista zleceniodawców Energoaparatury (m.in. Polimex-Mostostal, Skanska, ABB czy Grupa Lotos) wygląda solidnie. W ostatnim kwartale pieniądze spółki wzrosły o sporą kwotę 2,5 mln zł, do 2,73 mln zł. Stało się to głównie dzięki przepływom z działalności operacyjnej (gdzie znacząco spadły zapasy), a nie inwestycyjnej i finansowej. Za wyniki czwartego kwartału spółce należy się więc kredyt zaufania, który trzeba będzie spłacić dobrymi wynikami w kolejnych okresach.
Z sesji na sesję rośnie liczba otwartych pozycji (tzw. LOP) na krajowym rynku kontraktów terminowych na WIG20 (chodzi o serię, która jest najbliższa rozliczenia). Nie maleje ogromna, ujemna baza. Co to wszystko oznacza?
Rynkowi szkodzi brak krótkiej sprzedaży
Tomasz Jerzyk
analityk Domu Maklerskiego BZ WBK
Wzrost liczby otwartych pozycji na rynku zazwyczaj towarzyszy polaryzacji oczekiwań co do ruchu ceny na rynku. Rośnie liczba inwestorów, którzy liczą, że dany trend w najbliższym czasie się odwróci, ale z drugiej strony, nie słabnie grono osób, które są przekonane, że dany trend będzie kontynuowany. W okolicach 2000-03 pkt. na WIG20 zazwyczaj taka sytuacja sugerowała istotny ruch cenowy, bo jedna ze stron musiała się przyznać do błędu i zamknąć stratne pozycje. Zwrot na rynku na pewno będzie, ale nie wiadomo, czy za tydzień, miesiąc, czy też w dopiero w maju. Z tego względu wartość tych wskazań jest nieco ograniczona.
Wysoka ujemna baza wskazuje negatywne oczekiwania co do dalszych spadków, ale prawdę mówiąc, jest to wynik niedziałającej krótkiej sprzedaży na polskim rynku. Na parkietach rozwiniętych do takich sytuacji dochodzi bardzo rzadko, bo momentalnie włącza się arbitraż. W Polsce działa on jedynie przy wzrostach, bo w zasadzie każdy może kupić akcje i sprzedać kontrakt. Nie jest łatwo sprzedać akcje, jeśli się ich nie ma, i kupić w to miejsce kontrakty.
To dziwna sytuacja
Michał Pietrzyca
analityk techniczny DM BOŚ
Na rynku terminowym liczba otwartych pozycji jest wysoka, co może świadczyć o dwóch rzeczach. Obstawiam wręcz książkowo wykonany hedging długich pozycji z rynku kasowego (zakupione akcje blue chipów) krótkimi pozycjami na marcowej serii kontraktów na WIG20 oraz spekulacyjną grę na dalsze spadki WIG20. Świadczy o tym mocno ujemna baza (nawet 40-50 pkt.). Jeśli sprzedający kontrakty po niskim kursie źle obrali kierunek, będą w popłochu zamykać ze stratą pozycje, a baza powróci do okolic zera (np. -10 pkt.). Teraz na rynku działa psychologia, a nie technika czy fundamenty. Taka sytuacja jak obecnie nie zdziwiłaby mnie przy WIG20 na poziomie oporu przy 1900 pkt. Tego, czy rynek nie obsunie się jeszcze mocno w dół, nikt nie może być pewny.
Kamil
Zatoński