Amerykański dolar rozpoczął tydzień od spadku do najniższego poziomu wobec euro od 28 miesięcy. Zdaniem analityków, jeśli sytuacja na giełdach akcji w USA nie poprawi się, waluta eurolandu będzie wkrótce droższa od banknotu z Jerzym Waszyngtonem. Indeksy za oceanem nie wzrosną natomiast, dopóki sygnały ożywienia gospodarczego pozostaną słabe.
Przed godziną 12 dealerzy walutowi za euro płacili już ponad 98 centów. Analitycy wskazują na spadek popytu na amerykańskie aktywa. Sugerowały już to dane o deficycie handlowym USA, który w kwietniu wyniósł 35,9 mld USD, najwięcej od 10 lat. Eksport wprawdzie wzrósł, ale import był jeszcze bardziej dynamiczny.
Europejczycy przestali też kupować amerykańskie akcje. Indeks Standard & Poor’s 500, najbardziej reprezentatywny wskaźnik giełd za oceanem, stracił w tym roku 14 proc. Amerykańskiej walucie szkodzi też wzrost napięcia politycznego w niektórych częściach świata.
Coraz głośniejsze stają obawy, że USA czeka druga fala recesji. Dlatego dla rynku walutowego istotne będą tegotygodniowe dane nastrojach inwestorów, zamówieniach przedsiębiorstw wydatkach osobistych.
Dolar, który spadł jednocześnie do najniższego od 2,5 roku poziomu wobec franka szwajcarskiego, chwilowo powstrzymał trend spadkowy wobec japońskiego jena. Stało się tak dzięki pierwszej od trzech tygodni interwencji rządu Kraju Kwitnącej Wiśni na rynku walutowym. Władze Japonii chcą w ten sposób ratować swoich eksporterów, którzy większość produktów kierują właśnie za Pacyfik.
W Polsce, szczelnie związanej z wydarzeniami na parkietach świata, kurs euro także zbliża się do kursu dolara. Na fixingu pierwszą z walut wyceniono na 3,9371 zł (5,5 grosza więcej niż w piątek), a drugą na 4,0141 zł.
ONO