Są firmy, które przetrwają wszystko. Famed Żywiec w swojej kilkudziesięcioletniej historii zaliczył już m.in. zalanie pierwszej siedziby wodami sztucznego jeziora, burzliwą transformację ustrojową i upadłość w czasie kryzysu finansowego. Mimo to z żywieckiego zakładu ciągle wyjeżdżają łóżka szpitalne i stoły operacyjne, które trafiają do pacjentów oraz szpitali w Polsce i na kilkudziesięciu rynkach zagranicznych.
- Odbudowaliśmy się, spółka jest w teraz w swoim najlepszym okresie rozwojowym i mówiąc wprost szykujemy się do kolejnej zmiany, bo rozpoczyna się proces poszukiwania nowego inwestora: branżowego lub z sektora private equity. Famed od kilku lat przynosi zyski i umacnia markę. Pandemia pokazała, że portfolio naszych produktów jest odporne na kryzys, a firma jest operacyjnie dobrze poukładana. Teraz przydałby się jej zastrzyk kapitału na przyspieszenie rozwoju – mówi Marek Suczyk, wiceprezes Famedu odpowiedzialny za sprzedaż i marketing.

Na dno…
Historia żywieckiego Famedu jest długa i barwna, a i radykalnych zmian w niej nie zabrakło. Sama marka ma 75 lat – pod takim szyldem w Polsce Ludowej skupiono przedsiębiorstwa produkujące sprzęt medyczny (do dziś w Łodzi działa inny Famed, produkujący medyczne systemy oświetleniowe).
Żywiecki Famed powstał na bazie fabryki w nieistniejącej już miejscowości Zadziele, w której po pierwszej wojnie światowej rozpoczęto wytwarzanie metalowych mebli, a po drugiej wojnie wyspecjalizowano się w produkcji łóżek szpitalnych. W latach 60. zakład trzeba było przenieść, bo Zadziele wysiedlono i zalano wodami sztucznego Jeziora Żywieckiego. Nową fabrykę, już w samym Żywcu, ukończono w 1964 r.
Po upadku PRL Famed sprywatyzowano, a jego akcje trafiły do pracowników. Ostatecznie kontrolę nad nim przejął inwestor prywatny, pod którego rządami zrealizowano duży program inwestycyjny. W jego ramach otwarto nowy zakład produkcyjny i szykowano się nawet do debiutu na GPW w 2008 r., skąd zamierzano pozyskać od inwestorów 100 mln zł. Przyszedł jednak kryzys finansowy…
- Firma wychodziła wtedy na nowe rynki eksportowe, zwiększała moce produkcyjne i przychody. Miała jednak zbyt wysokie zadłużenie - przy sprzedaży sięgającej ponad 80 mln zł kredyty przekraczały 40 mln zł. Na to nałożyły się nietrafione inwestycje, na które zdecydował się ówczesny prezes. Przy okazji kryzysu finansowego firma – mimo tego, że miała wiele rynków zbytu i szerokie portfolio produktów – stała się niewypłacalna. Zarząd nad nią przejął syndyk. Czarny okres, w którym były problemy z wypłatą wynagrodzeń, realizacją dostaw czy obsługą serwisową, trwał blisko 5 lat. Famed Żywiec ma go już zdecydowanie za sobą – opowiada Marek Suczyk.
Famed Żywiec blisko pół dekady spędził w upadłości, nim fundusz restrukturyzacyjny kupił go za ok. 46 mln zł. Był jedną z wielu ofiar tzw. toksycznych opcji walutowych, na inwestycji w które setki polskich spółek straciły pieniądze na skutek kryzysu w 2008 r. Wcześniej polscy eksporterzy, zachęcani przez banki, zawierali transakcje zabezpieczające, które po gwałtownym osłabieniu złotego do euro i dolara zdemolowały ich finanse. W przypadku Famedu - według danych podawanych przez syndyka - straty opcyjne sięgnęły ok. 30 mln zł. Podobne kwotowo straty, przy większej skali działalności, wykazywały rozpoznawalne spółki giełdowe, np. produkujący AGD Zelmer i mięsne PKM Duda (dziś Gobarto), w przypadku których zarządy prowadziły w kolejnych latach intensywne restrukturyzacje. Niektóre spółki poszły do sądu, a sprawy toczą się do dziś. Pod koniec ubiegłego roku budowlany Erbud, który na opcjach stracił ok. 70 mln zł, uzyskał w drugiej instancji korzystny wynik w sporze z bankiem Millennium. Ma od niego dostać ok. 100 mln zł z odsetkami za zaoferowanie nieadekwatnego do potrzeb spółki mechanizmu zabezpieczającego kursy.
…i do góry
W 2013 r. część majątku firmy odkupił od syndyka fundusz zarządzany przez EMSA Capital, wyspecjalizowany w inwestycjach restrukturyzacyjnych. A było co restrukturyzować.
- Pierwszym krokiem była odbudowa zespołu, bo wielu wartościowych pracowników odeszło. Szczęśliwie przetrwała część załogi, której wiedza i wiara w Famed umożliwiła powrót firmy na właściwe tory, nie tylko jako światowego producenta sprzętu medycznego, lecz również jako jednego ze znaczących pracodawców w regionie – były rodziny, w których kilka pokoleń pracowało w Famedzie. W 2016 r. powołano nowy zarząd, który kieruje spółką do dzisiaj
Inwestor finansowy kupił zakład produkcyjny i prawa własności intelektualnej oraz wsparł finansowo początkowy okres restrukturyzacji Famedu. Potem pieniędzy już nie dosypywał.
- Do 2016 r. spółka była nierentowna, ale sporo w tym czasie się wydarzyło. Przeprowadziliśmy pełną restrukturyzację i zmodyfikowaliśmy portfolio, zmniejszając liczbę produktów i koncentrując się na najbardziej perspektywicznych kategoriach, przede wszystkich łóżkach i stołach operacyjnych. Odpowiadają one obecnie za niemal 80 proc. naszych przychodów. Sukcesywnie poprawialiśmy sprzedaż i rentowność, dbając o to, by tempo ekspansji nie było zbyt wysokie i nie wywróciło spółki jak w czasie poprzedniego kryzysu – opowiada Marek Suczyk.
Spółka postanowiła też wykorzystać zbudowane przez lata relacje z odbiorcami w polskiej ochronie zdrowia i rozpoczęła działalność dystrybucyjną.
46 mln zł - za tyle fundusz restrukturyzacyjny kupił majątek Famedu Żywiec dekadę temu
5,7 mln zł - taki zysk na poziomie EBITDA zanotowała w ubiegłym roku spółka
- Nawiązaliśmy współpracę z GE Healthcare, która produkuje m.in. sprzęt do obrazowania medycznego, wykorzystywany kompatybilnie ze stołami operacyjnymi. Synergia tych dwóch kategorii produktowych jest oczywista, co sprawia że - zaryzykuję takie stwierdzenie - jesteśmy najlepszym dystrybutorem w naszym regionie Europy. Przynosi nam to 10 proc. rocznych przychodów - mówi menedżer.
Dwie trzecie sprzedaży generują rynki zagraniczne.
Poznaj program konferencji “Odpowiedzialność członków zarządu” >>
- Jesteśmy skoncentrowani na rynkach rozwijających się. Największą sprzedaż naszego wysoko specjalistycznego sprzętu notujemy w Europie Środkowej i Wschodniej, a także na Bliskim Wschodzie, na przykład w Arabii Saudyjskiej. Około 10 proc. przychodów zapewnia Daleki Wschód, przede wszystkim Chiny, gdzie Famed spozycjonowany jest jako marka premium. Działamy tam od wielu lat, a od niedawna po akwizycji naszego lokalnego dystrybutora, jesteśmy obecni w Chinach również kapitałowo. W dłuższej perspektywie spore nadzieje wiążemy m.in. z krajami afrykańskimi, gdzie obecnie liczba łóżek szpitalnych na 1000 osób jest najniższa na świecie – mówi Marek Suczyk.
Moment na przeprowadzanie transakcji kapitałowych jest obecnie trudny, ale to nie znaczy, że na rynku fuzji i przejęć nic się nie dzieje. Firmy, które nie mają ekspozycji eksportowej na rynki wschodnie i nie mają w łańcuchu dostaw ogniw z tych krajów, nadal przyciągają uwagę kupujących, a ich wyceny nie poszły znacząco w dół. Fundusze i inwestorzy branżowi wciąż mają zresztą dużo kapitału, więc otoczenie nie jest przeszkodą do realizacji transakcji. W przypadku Famedu mamy do czynienia z ciekawym podmiotem, który ma potencjał rozwoju, zwłaszcza na rynkach afrykańskich. Pod względem skali działania pasuje do średnich, regionalnych funduszy private equity i może przyciągnąć uwagę któregoś z nich - zwłaszcza takiego, który ma już doświadczenie w rozwijaniu sprzedaży w Afryce. Nie wykluczałbym też graczy branżowych. Polskie firmy z szeroko pojętego sektora ochrony zdrowia od dawna przyciągały uwagę nawet bardzo dużych, globalnych firm, które inwestowały w wychodzące z restrukturyzacji popeerelowskie przedsiębiorstwa, choć działo się to przede wszystkim w farmacji.
Szukanie inwestora
Jak teraz wygląda biznes Famedu? W 2021 r. spółka miała 84 mln zł przychodów, czyli ok. 15 proc. więcej niż rok wcześniej. Zanotowała przy tym 5,7 mln zł EBITDA, czyli zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację. To wzrost o 20 proc. Firma nie ma żadnego zadłużenia długoterminowego czy strukturalnego.
- Od pewnego czasu nie sprzyja nam otoczenie – rosną koszty surowców i transportu, co zmniejsza naszą konkurencyjność przede wszystkim na rynkach odległych geograficznie. Jednak od dwóch lat funkcjonujemy w trudnej gospodarczo rzeczywistości, a doświadczenia pandemiczne nauczyły nas skutecznie radzić sobie z problemami. Potwierdzają to nasze wyniki. Z ostrożnym optymizmem patrzymy w przyszłość, spodziewając się w 2022 r. dynamiki wzrostu zbliżonej do tej, którą osiągaliśmy w poprzednich latach – mówi Marek Suczyk.
Rynek, na którym działa Famed, jest obecnie nieco rozchwiany. W pierwszym roku pandemii lawinowo wzrosło zapotrzebowanie na łóżka szpitalne, a spadło na stoły operacyjne.
- Teraz szpitale wróciły do normalnego trybu, to jest ich zamówienia sprzętowe obejmują również stoły operacyjne. Trendy sprzyjają obu kategoriom produktowym na których się koncentrujemy, a dodatkowo starzenie się społeczeństw w krajach rozwiniętych zwiększa popyt na łóżka do opieki domowej czy długoterminowej, co również będziemy chcieli wykorzystać - mówi członek zarządu spółki.
Z żywieckiej fabryki wyjeżdża ok. 5 tys. łóżek i 500 stołów operacyjnych rocznie.
- Moce produkcyjne dają nam znacznie większe możliwości – wprowadzając pracę zmianową moglibyśmy wytwarzać nawet 50 tys. łóżek. Zainwestowaliśmy dużo w modernizację procesów czy automatyzację. Produktywność w ciągu 5 lat wzrosła nam dwukrotnie. Ceglane mury naszego zakładu kryją obecnie nowoczesną fabrykę, w której wytwarzamy sprzęt medyczny świadczący o wysokiej jakości polskiego przemysłu. Liczymy na to, że z nowym właścicielem będziemy mogli zwiększyć sprzedaż i zdecydowanie wejść na kolejne rynki – mówi Marek Suczyk.