Fed będzie mocniej niż dotąd huśtał GPW

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2023-09-21 20:00

Warszawska giełda nie ucieknie od globalnych przepływów kapitału. Podkopanie stabilności złotego przez NBP będzie dla niej dodatkowym problemem.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak globalne rynki zareagowały na ostatnie posiedzenie Fedu
  • z czego wynikała ta reakcja
  • ile tygodni może potrwać zwiększona nerwowość na rynkach finansowych
  • czego w szczególności można się spodziewać na GPW
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

O 2,32 proc. wzrósł w środę WIG20, a o 1,75 proc. WIG. Jeszcze przed sesją PAP opublikowała depeszę, w której Adam Glapiński, prezes NBP, zaznaczył, że po ostatniej obniżce stóp procentowych pole do dalszych obniżek znacznie się zawęziło. Premier Mateusz Morawiecki oświadczył zaś rano, że choć tzw. wakacje kredytowe zostaną przedłużone na 2024 r., to zostanie w nich wprowadzone kryterium dochodowe. Dzięki bankom GPW ruszyła gwałtownie w górę, ale stało się to ponad dwie godziny po wypowiedzi premiera. Tego samego dnia o 2 proc. wzrósł paneuropejski indeks Euro Stoxx Banks, w którym po polskich bankach nie ma ani śladu, a brylują te z Hiszpanii, Francji i Włoch. Wyglądało to więc na preludium do zaplanowanej na wieczór czasu polskiego decyzji Federalnego Komitetu ds. Otwartego Rynku (FOMC) w sprawie stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych.

Decyzja oczekiwana, ale komentarz zaskakujący

Zgodnie z oczekiwaniami, amerykański odpowiednik Rady Polityki Pieniężnej utrzymał stopy procentowe na najwyższym od 22 lat poziomie 5,25-5,50 proc. Rynki początkowo zareagowały na to neutralnie. Sytuacja zmieniła się wraz z przebiegiem konferencji Jerome’a Powella, szefa amerykańskiego banku centralnego (Fed).

- Prezes Fedu powiedział bowiem, że stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych mogą być utrzymywane wysoko jeszcze przez dłuższy czas. To z jednej strony nic nowego w komunikacji Fedu, jednak tym razem Jerome Powell podparł to argumentem o strukturalnych zmianach w gospodarce światowej i możliwym przez to wzroście neutralnej stopy procentowej. Obawy o takie zmiany w podejściu Fedu widać było przed sympozjum w Jackson Hole równo miesiąc temu, jednak wtedy Jerome Powell nie zdecydował się podnieść tego tematu. Wrócił on w środę. Ostatecznie o tym, jak będą kształtować się stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych, zdecyduje kondycja amerykańskiej gospodarki. Wyraźnie jednak widać, iż Fed nie chce, aby nawet sama dyskusja o obniżkach stóp procentowych wydarzyła się zbyt wcześnie. Naturalną reakcją rynku był dalszy wzrost rentowności obligacji, co przy obecnych poziomach wycen spółek szybko przełożyło się również na spadki na szerokim rynku akcji – tłumaczy Mikołaj Raczyński, dyrektor inwestycyjny Portu.

- Choć samą decyzją o pozostawieniu stóp procentowych na dotychczasowym poziomie Fed nie zaskoczył rynków, to jednak całościowe przesłanie, z jakim amerykański bank centralny wyszedł do inwestorów, okazało się bardziej jastrzębie niż oczekiwania. To, czy w tym roku będzie jeszcze jedna podwyżka czy nie, nie ma przy tym takiego znaczenia jak fakt, że perspektywa obniżek stóp procentowych coraz bardziej oddala się w czasie i zmniejsza co do skali. Sami członkowie FOMC sugerują w swoich projekcjach, że stopy procentowe w 2024 r. utrzymają się powyżej 5 proc. - dodaje Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.

W środę, 20 września, amerykański indeks S&P 500 stracił najwięcej od marca – 0,94 proc. Nasdaq Composite spadł o 1,53 proc. Umocnił się dolar, wzrosły rentowności amerykańskich obligacji 2, 5 i 10-letnich, w zależności od terminu zapadalności osiągając nawet 16-17 letnie maksimum.

- Nerwową reakcję Wall Street można tłumaczyć z jednej strony powrotem znanej z 2022 r. zależności: wyższe rentowności obligacji – niższe mnożniki wycen, która w 2023 r. przestała działać dzięki rewolucji AI. Z drugiej strony perspektywa kolejnych kwartałów z najwyższym od kilkunastu lat kosztem pieniądza może coraz bardziej rzutować na uzależnione od bankowego finansowania (ze zmienną stopą) małe spółki, ograniczając ich marże oraz zyski – wyjaśnia Jarosław Niedzielewski.

Jeżeli rzeczywiście przechodzimy przez miękkie lądowanie w gospodarce, to indeksy akcji na Wall Street powinny dość szybko powrócić do trendu wzrostowego. Problem w tym, że Fed może się mylić.

Jarosław Niedzielewski
Investors TFI

Będzie miękkie lądowanie czy nie

Sytuacja na Wall Street ma duży wpływ na inne rynki. Rentowności japońskich obligacji 10-letnich osiągnęła najwyższy poziom od dekady. W nocy czasu polskiego w dół szły giełdy w Azji. Japoński Nikkei 225 spadł o 1,37 proc., hongkoński Hang Seng o 1,29 proc.

- Obawiam się, że w kontekście słabnących nastrojów wokół Chin i przebiegu ostatniego posiedzenia Fedu najbliższe 2-3 tygodnie mogą być nerwowe. Wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych i towarzyszące mu zapewne umocnienie dolara powinny wywołać wzrost awersji do ryzyka, a potencjalnie co najmniej test sierpniowych dołków także na pozostałych rynkach akcji – komentuje Kamil Cisowski, dyrektor zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego DI Xelion.

- Fed jest przekonany, że udało mu się wywołać miękkie lądowanie w amerykańskiej gospodarce, czemu wtóruje rynek obligacji, a nie dowierza chyba rynek akcji. Soft landing to niezmiernie rzadkie zjawisko, którego po raz ostatni Amerykanie doświadczali w latach 1995-1996, po gwałtownym zacieśnieniu polityki monetarnej z 1994 r. Wtedy stopy procentowe amerykańskiego banku centralnego oraz rentowności obligacji pozostawały relatywnie wysokie przez kilka lat, co jednak nie przeszkadzało hossie na rynkach akcji. Jeżeli sytuacja ma się powtórzyć i rzeczywiście przechodzimy przez miękkie lądowanie w gospodarce, to indeksy akcji na Wall Street powinny dość szybko powrócić do trendu wzrostowego. Problem w tym, że Fed może się mylić – tłumaczy Jarosław Niedzielewski.

Rynek europejski mógł zareagować na sygnały płynące z Fedu dopiero w czwartek, 21 września. Giełdy Starego Kontynentu od rana świeciły na czerwono, przy czym spadki na GPW były wyższe niż w Europie Zachodniej. WIG20 tracił w pewnym momencie równe 2 proc., a WIG 1,68 proc. Równocześnie rosły rentowności polskich obligacji skarbowych. GPW trochę się poprawiła pod koniec dnia, choć WIG20 i tak zakończył sesję 1,32 proc. pod kreską. Równocześnie spadały indeksy na Wall Street, gdzie trwała już czwartkowa sesja.

- Rozpoczęty w sierpniu trend ucieczki globalnych inwestorów od ryzykownych aktywów rynków wschodzących został w obecnym otoczeniu zintensyfikowany. W odniesieniu do Europy Środkowej i Wschodniej oraz Polski, które są częścią rynków wschodzących, odpływ kapitału wciąż jest bazowym scenariuszem. Będzie dotyczył w większej mierze blue chipów. Spółki małe i średnie powinny pokazać relatywną siłę na tle WIG20 - twierdzi Dariusz Świniarski, zarządzający funduszami w Skarbiec TFI.

- Polski rynek nie ucieknie od globalnych przepływów kapitału i sentymentu do ryzyka. Zwłaszcza w sytuacji, w której kondycja złotego została w ostatnich tygodniach podkopana przez nasz bank centralny. Przy podwyższonej zmienności na złotym ruchy Fedu mogą mieć obecnie nawet mocniejsze niż zwykle oddziaływanie na polskie aktywa – zaznacza Mikołaj Raczyński.

W tym kontekście warto przypomnieć, że inwestorzy zagraniczni odpowiadali w pierwszym półroczu za 65 proc. obrotów akcjami na GPW, a licząc od stycznia do sierpnia 19 proc. handlu sesyjnego przeszło przez europejską filię biura maklerskiego Goldman Sachs. Razem obrotami działów brokerskich Bank of America, Morgana Stanleya i JP Morgana było to niemal 42 proc.