Francuskie sklepy nie dla Polaka

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2016-09-21 22:00

Firma pochodzącego z Polski biznesmena miała kupić kilkadziesiąt sklepów we Francji. Teraz ma kłopoty i spiera się z Carrefourem

Na polskim rynku handlowym dominują inwestorzy zagraniczni — największe przychody mają tu sieci z kapitałem portugalskim, niemieckim, francuskim i brytyjskim, a sieć marketów kupili nawet Litwini. Polacy tymczasem w międzynarodowym handlu kariery nie zrobili, jeśli nie liczyć rozproszonych polskich sklepów w Wielkiej Brytanii i budowlanego Merkury Marketu z Krosna, który przejmował w Czechach i na Słowacji. Kilka miesięcy temu wyglądało jednak na to, że sytuacja się zmieni.

SKOK NA GŁĘBOKĄ WODĘ:
SKOK NA GŁĘBOKĄ WODĘ:
Gastt, którym kieruje Adam Kuźmicz, opierał działalność na hurtowni spożywczej pod Paryżem i kilku sklepach w stolicy Francji. Gdy Carrefour został zmuszony do sprzedaży części marketów pod marką Dia, mała firma postanowiła wskoczyć na wyższy poziom. Teraz szuka pomocy.
ARC

Francuski sen

W maju prasę branżową rozgrzała informacja o tym, że prowadzona przez Polaków firma wkracza na rynek francuski. Grupa Gastt, od ponad dwóch dekad zajmująca się we Francji dystrybucją polskiej żywności i prowadząca w Paryżu kilka małych sklepów pod szyldem Syrenka, ogłosiła wtedy transakcję z Carrefourem, jednym z największych detalistów na świecie. Miała przejąć od niego kilkadziesiąt sklepów sieci Dia, które Carrefour rok wcześniej kupił od ich hiszpańskiego właściciela.

— Chcę zbudować na rynku francuskim sieć handlową, silnie powiązaną z polskim kapitałem oraz rynkiem produkcji i dystrybucji spożywczej. Nadarzyła się do tego bardzo dobra okazja, kiedy okazało się, że na podstawie decyzji francuskiego urzędu antymonopolowego Carrefour musiał sprzedać 8 sklepów, działających pod szyldem Dia. Porozumiałem się z centralą Carrefour nie tylko w sprawie tych sklepów, ale również w sprawie kolejnych 37 i opcji przejęcia dodatkowych 53 — opowiada Adam Kuźmicz, szef Grupy Gastt.

Transakcja została zaakceptowana przez francuski urząd antymonopolowy, ale marzenie o polskiej ekspansji we Francji szybko zderzyło się jednak z rzeczywistością. Z kilkudziesięciu sklepów zrobiło się kilka, w dodatku nieczynnych, a francuskie media rozpisują się o tym, że Gastt nie płaci pracownikom.

— Nie otrzymaliśmy wynagrodzeń, a kolejne zapowiedzi, dotyczące otwarcia sklepów, nie zostały zrealizowane. Zaalarmowaliśmy związki zawodowe, pisaliśmy w tej sprawie do urzędu ds. konkurencji, ministra ekonomii, a nawet do prezydenta Hollande’a. Oficjalnie jesteśmy wciąż zatrudnieni przez firmę, więc nie możemy pracować gdzieś indziej lub zarejestrować się jako bezrobotni — mówiła pod koniec sierpnia Caroline Rosew, jedna z pracownic sklepów przejętych przez Gastt, w wywiadzie dla LCI, francuskiej telewizji informacyjnej.

Gigant i maluch

O sprawę zapytaliśmy Carrefour, ale sieć odmówiła wypowiedzi. „Carrefour nie ma żadnego komentarza w tej sprawie” — odpowiedziało na nasze pytania o spór z Adamem Kuźmiczem oraz prośbę o przedstawienie relacji z Grupą Gastt i ustosunkowanie się do wypowiedzi prezesem firmy biuro prasowe centrali francuskiej sieci. Polscy przedsiębiorcy, których łączyły relacje z Gasttem, są bardzo ostrożni.

— Nikt poza bezpośrednio zainteresowanymi nie zna szczegółów tego sporu. To wygląda na sprawę, którą powinny rozstrzygnąć francuskie sądy. Nie wiem, czy robienie wokół tego szumu w Polsce komukolwiek się przysłuży — słyszymy od jednego z rozmówców. Sklepy, które miał kupić Gastt, to część liczącej ponad 800 placówek sieci dyskontowej.

W połowie 2014 r. w wartej 600 mln EUR transakcji Carrefour przejął ją od grupy Dia, która jeszcze do 2011 r. była od niego zależna kapitałowo. Przy okazji tej transakcji francuski odpowiednik Urzędu Konkurencji i Konsumentów postawił jednak warunki, nakazując sprzedaż części sklepów innym firmom. Część odkupiła Grupa Casino, część — Auchan, chętny na resztę był Gastt. W Grupie Gastt opracowano koncept handlowy „Okey”, który zakładał m.in. funkcjonowanie pracowników w roli udziałowców sklepów i model ścisłej franczyzy. To zaogniło spór z pracownikami, którzy spodziewali się czegoś innego.

— Carrefour, zobowiązany przedstawić przyszłość pracowników przekazywanych marketów związkom zawodowym, przedstawił koncept jako jednorodną sieć, o czym mnie nie powiadomił. W rezultacie przy próbie przejęcia pierwszych sklepów pracownicy podnieśli słuszny protest, również czując się oszukani przez Carrefour — twierdzi Adam Kuźmicz.

Kłopotliwa transakcja

Do przejęcia pierwszych sklepów miało dojść w połowie maja. — W pierwszej transzy miałem przejąć 10 sklepów, dla których przewidziana została cała struktura inwestorów. Wtedy zaczęły się jednak problemy — Carrefour stwierdził, że tych sklepów chwilowo nie może przekazać ze względu na wady prawne i w pierwszej transzy trafiło do mnie tylko 8 sklepów, właśnie tych, których sprzedaż nakazywał urząd antymonopolowy — mówi Adam Kuźmicz.

Przedsiębiorca twierdzi, że sklepy, choć wyposażone, nie mogą działać, bo pieniądze przewidziane na ich funkcjonowanie „są zablokowane” — w rozmowie z „PB” Adam Kuźmicz powiedział, że zablokował je Carrefour, w rozmowie z francuskim magazynem branżowym „Lineaires" stwierdził natomiast, że „zostały zablokowane w Niemczech”.

Sklepy te są rozrzucone po całej Francji — dwa znajdują się w Paryżu i okolicach, dwa przy granicy belgijskiej, reszta w Lyonie i Marsylii. Zatrudniają prawie 50 osób, którym od lipca nie wypłacano pensji. — Pomimo stałej współpracy i poparcia ze strony inwestorów dalsze środki również nie mogą zostać użyte do czasu ostatecznego wyjaśnienia sytuacji. Dzisiaj trudno się oprzeć wrażeniu, że Carrefour, korzystając z pozycji giganta handlowego, chce mnie wymanewrować — twierdzi Adam Kuźmicz.

Wołanie o pomoc

Szef grupy Gastt wynajął kancelarię prawną, która ma walczyć o przejęcie sklepów. Jednocześnie spółka na początku września złożyła wniosek o ochronę przed wierzycielami — odpowiednik polskiego wniosku o wszczęcie postępowania sanacyjnego — i ma wyznaczonego przez sąd administratora. Według doniesień francuskiej prasy ma czas do połowy października na uregulowanie zobowiązań wobec pracowników, w przeciwnym razie może zostać postawiona w stan upadłości.

— Dzisiaj w spór zaangażowani są prawnicy i urzędy administracji państwowej. Nie ukrywam, że liczę też na zainteresowanie sprawą odpowiednich polskich władz, które na tak protekcjonistycznym rynku jak Francja byłoby bardzo przydatne, a jednocześnie mogłoby wspomóc inne tego typu inicjatywy w przyszłości — mówi Adam Kuźmicz. Przedsiębiorca próbuje też zainteresować sprawą polskie firmy z branży.

— Sądzę, że dla sieci handlowych i producentów żywności z polskim kapitałem te sklepy mogłyby być przyczółkiem do rozwoju we Francji, dlatego rozważam sprzedaż części udziałów w Grupie Gastt polskim firmom — mówi Adam Kuźmicz. Problem jednak w tym, że sklepy — 8 formalnie przejętych przez Gastt — nadal nie prowadzą działalności, a przejęcie kolejnych będzie zależało od prawników. © Ⓟ

Spory mniejszych firm z większymi, w których „maluchy” skarżą się na wykorzystywanie dominującej pozycji, to w biznesie codzienność. Na gruncie polskim w ostatnich latach głośnie były m.in. sprawy firm, które w ubiegłej dekadzie dały się namówić bankom na szeroko zakrojone korzystanie z opcji walutowych. W ubiegłym roku opisywaliśmy przypadek firmy Modul z Ostródy, która pozwała o odszkodowanie bank Millennium. Sporów nie brakowało też na rynku spożywczym — w 2014 r. szeroko pisaliśmy o firmie Fruit Ocean, która zarzucała większemu konkurentowi skopiowanie haseł reklamowych. Ten odpowiadał, że to jedynie próba marketingowego zaistnienia tanim kosztem. W sierpniu natomiast opisywaliśmy liczne sądowe spory Zenona Sroczyńskiego, twórcy Helleny, z giełdowym Colianem, który odkupił majątek upadłej firmy od syndyka. Chce on odzyskać prawo do znaków towarowych, bo — jak twierdzi — nigdy nie były one własnością upadłej Helleny, tylko należały do jego rodziny. Colian w tej sprawie ma niezmienne stanowisko — uważa, że te twierdzenia nie mają podstaw.