Wakacje nie sprzyjają transakcjom na rynku private equity, choć zdarzają się wyjątki - np. giełdowe MCI dogadało się ostatnio z globalnym funduszem Montagu i sprzeda mu świadczące usługi dla e-sklepów IAI przy wycenie ok. 1 mld zł.
Odbicie i wzrost aktywności inwestycyjnej zarówno globalnie, jak i lokalnie przewidywane są w drugiej połowie roku, szczególnie w czwartym kwartale, pod warunkiem, że do września lub października nie pojawią się nowe negatywne czynniki - przewiduje Paweł Szreder, partner w Bain & Company.
– Największą przeszkodą do zawierania transakcji jest niepewność, która utrudnia porozumienie w sprawie wartości spółek między kupującymi a sprzedającymi. Sprzedający często mają optymistyczne oczekiwania dotyczące wyceny, natomiast kupujący są bardziej ostrożni, chcąc zabezpieczyć się na wypadek negatywnych scenariuszy. Ta rozbieżność powoduje, że wiele transakcji nie dochodzi do skutku. Jeżeli niepewność utrzyma się na obecnym poziomie, możemy spodziewać się utrzymania sytuacji podobnej do lat 2022–23, gdy rynek cechowały długotrwałe rozbieżności oczekiwań – mówi Paweł Szreder.
Wydłużone okienko
Z drugiej strony wzrostowi aktywności inwestycyjnej powinna sprzyjać presja związana z rosnącą liczbą spółek w ich portfelach. Szacuje się, że globalnie jest ich około 30 tys. o szacowanej wartości blisko 3,5 bln USD. To rekord, jeśli chodzi o wartość zamrożonego kapitału w portfelach funduszy private equity.
– Fundusze muszą realizować wyjścia, by móc zwracać kapitał swoim inwestorom, którzy z kolei chcą inwestować dalej. Jednocześnie dysponują dużymi zasobami pieniędzy przeznaczonych na nowe inwestycje – wyjaśnia ekspert Bain & Company.
Jeśli firma jest w portfelu co najmniej cztery lata, można założyć, że wchodzi w fazę transakcyjną. Obecnie jednak horyzonty inwestycyjne się wydłużają. Dla inwestorów nie jest to korzystne, ponieważ opóźnia odzyskanie kapitału.
– Zakładany horyzont inwestycyjny pozostaje na poziomie trzech–pięciu lat, jednak w praktyce – ze względu na trudniejsze warunki rynkowe – realny czas wyjścia z inwestycji często się wydłuża i sięga dziś nawet pięciu–siedmiu lat. Zdarzają się też udane wyjścia po dwóch–trzech latach. Takie transakcje są korzystne dla funduszy – w przypadku szybkiej realizacji planu biznesowego i transformacji spółki, pozwalają na osiągnięcie atrakcyjnych rocznych stóp zwrotu. W ostatnich latach na polskim rynku było kilka takich przypadków – zaznacza Paweł Szreder.
Zwroty z inwestycji
Z perspektywy inwestorów private equity Polska zajmuje pozycję pomiędzy rynkami rozwijającymi się a dojrzałymi. Nie jest już postrzegana jako typowy rynek rozwijający się, jak np. niektóre kraje Ameryki Południowej czy Azji Południowo-Wschodniej, ale też nie jest rynkiem w pełni dojrzałym.
– Jesteśmy w Unii Europejskiej, mamy podobne regulacje, ale mimo wszystko profil ryzyka lokalnych inwestycji jest oceniany jako wyższy niż w Europie Zachodniej. W związku z tym inwestorzy oczekują wyższych zwrotów jako rekompensaty za nieco większe ryzyko w porównaniu do rynków dojrzałych, na co powinien pozwolić wzrost PKB wyższy o 1-2 pkt proc. – mówi partner Bain & Company.
Polska umacnia swoją pozycję lidera rynku private equity w Europie Środkowej i Wschodniej. Według statystyk Invest Europe w 2024 r. odpowiadała za 44 proc. całkowitej wartości inwestycji w regionie i 24 proc. liczby finansowanych spółek. Była także miejscem, gdzie doszło do największych wyjść z inwestycji, czyli tzw. exitów. Wartość wyjść z inwestycji osiągnęła 1,04 mld EUR, czyli 78 proc. całkowitej wartości exitów w regionie - i to bez uwzględnienia sprzedaży części akcji Żabki przez fundusz CVC w wartej 6,45 mld zł ofercie publicznej. Te dane pokazują, że Polska jest nie tylko głównym celem kapitału, ale i rynkiem, na którym fundusze skutecznie realizują zwroty z inwestycji.
Z danych Invest Europe wynika również, że w 2024 r. wartość inwestycji private equity w Polsce stanowiła 0,154 proc. PKB. W Europie wskaźnik ten wyniósł w tym samym czasie 0,551 proc. Największą aktywność inwestycyjną w Polsce odnotowano w 2024 r. w sektorach TMT (media/IT/telekomunikacja – 17 proc. transakcji), ochrony zdrowia i biotechnologii (12 proc.), FMCG (10 proc.) oraz przemysłowym (9 proc.). Końcówka roku przyniosła również odrodzenie zainteresowania branżami konsumenckimi. Liczba transakcji w FMCG dorównała technologii w czwartym kwartale.
Pułapka małego rynku
Funduszom private equity inwestującym w Polsce trudniej jest obecnie zebrać pieniądze ze względu na spowolnienie na poziomie globalnym i europejskim oraz specyfikę naszego rynku. W kontekście lokalnym istotnym czynnikiem pozostaje wojna w Ukrainie, która od dłuższego czasu utrudnia proces pozyskiwania kapitału. Było to szczególnie widoczne w pierwszej fazie konfliktu. Obecnie sytuacja częściowo się unormowała, jednak konflikt nadal postrzegany jest jako istotne ryzyko, zwłaszcza przez amerykańskich inwestorów.
Na polski rynek wkracza nowy trend. Jak mówi Paweł Szreder, w ciągu ostatnich pięciu-dziesięciu lat średnia skala polskich funduszy nie wzrosła znacząco, za to zmieniły się preferencje zagranicznych inwestorów, którzy lokują u nas pieniądze.
– Inwestorzy instytucjonalni coraz częściej podnoszą minimalne progi inwestycji, co ogranicza ich zaangażowanie w mniejsze fundusze. To powoduje konieczność poszukiwania innych źródeł kapitału lub pozyskania pieniędzy poprzez fundusze, które następnie lokują środki w mniejszych, lokalnych podmiotach inwestycyjnych – mówi Paweł Szreder.
Źródła kapitału
Pozytywnym elementem, wpływającym na dynamikę rynku, jest w tej sytuacji pojawiający się polski kapitał, którego kiedyś wcale nie było. Stanowi on jednak nadal niewielki procent. Paweł Szreder szacuje, że w największych polskich funduszach PE może być to nie więcej niż 10-20 proc. Wśród mniejszych funduszy udział lokalnych inwestorów może być wyższy. Głównymi inwestorami w polskie fundusze private equity pozostają jednak instytucje rozwojowe, takie jak EBOR, IFC czy PFR. Udział funduszy emerytalnych z USA i Europy Zachodniej konsekwentnie maleje.
Według ekspertów Baina na globalnym rynku private equity najważniejszymi źródłami kapitału, które będą najszybciej rosły w najbliższych latach, są państwowe fundusze majątkowe (sovereign wealth funds) oraz inwestorzy prywatni.
– Szacujemy, że w ciągu najbliższej dekady około 60 proc. kapitału napływającego na światowy rynek funduszy inwestycyjnych będzie pochodzić właśnie z tych dwóch grup – zaznacza Paweł Szreder.
Dodaje, że w przypadku Polski dostęp funduszy do tych źródeł kapitału będzie utrudniony, ponieważ państwowe fundusze majątkowe inwestują w relatywnie niewiele podmiotów, a minimalne kwoty inwestycji są często zbyt wysokie dla polskich funduszy, które w najlepszym scenariuszu pozyskują kilkaset milionów euro.
W przypadku inwestorów indywidualnych globalnie obserwuje się trend popularyzacji private equity jako klasy aktywów także wśród osób spoza grupy bardzo zamożnych inwestorów (High Net Worth Individuals, HNWI). Choć obecnie udział mniej zamożnych inwestorów jest wciąż marginalny, oczekuje się, że w nadchodzącej dekadzie ten segment zacznie odgrywać coraz większą rolę. Wymaga to jednak znacznych inwestycji w budowanie oferty i kanałów sprzedaży dostosowanych do tego segmentu, czego małe i średnie fundusze raczej nie są w stanie obecnie efektywnie realizować.
Rosną najwięksi
W związku z tym potwierdza się teza, że największe globalne fundusze będą pozyskiwać nieproporcjonalnie dużą część kapitału w nadchodzących latach. Aby pozyskać pozostałą część kapitału tradycyjnych inwestorów instytucjonalnych, małe i średnie fundusze muszą wyróżnić się przede wszystkim wynikami, jeśli nie mogą konkurować skalą.
– Polskie fundusze, które z sukcesem zakończyły proces pozyskiwania kapitału, stanowią przykład pozytywnych tendencji. W najbliższym czasie spodziewamy się ogłoszenia kolejnych zamknięć, co pozytywnie wpływa na sentyment i warunki fundraisingu – podkreśla Paweł Szreder.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy o zebraniu nowych funduszy informowały m.in. Tar Heel, Innova, Enterprise Investors i V4C. Globalnie proces pozyskiwania funduszy jednak się wydłużył. Przed pandemią większość była zbierana w czasie krótszym niż rok, obecnie około 80 proc. procesów fundraisingowych trwa ponad rok, a 40 proc. nawet ponad dwa lata. Wzrósł też wpływ wyników poprzedniego funduszu na wielkość kolejnego. Historycznie w okresie boomu większość zarządzających, także tych o słabszych wynikach, mogła zebrać kolejne fundusze o większej wartości. Obecnie podział jest wyraźny. Te gorzej radzące sobie mają trudności ze zbieraniem kapitału, podczas gdy te o dobrych wynikach pozyskują go z łatwością.
Jak podaje Paweł Szreder, na polskim rynku działają fundusze, które potrafią skutecznie odnaleźć się w obecnym wymagającym otoczeniu.
– To pokazuje, że na rynku działa grupa funduszy, które realizują swoje zobowiązania wobec inwestorów i konsekwentnie się rozwijają. Część osób z branży angażuje się też w tworzenie kolejnych projektów funduszowych. Znacznie sprofesjonalizował i poszerzył się też ekosystem wokół funduszy – zarówno jeśli chodzi o menedżerów z doświadczeniem we współpracy z nimi, jak i doradców transakcyjnych i strategicznych. W efekcie obserwujemy długoterminową ścieżkę rozwoju, która powinna mieć pozytywny wpływ na rynek private equity w Polsce – mówi ekspert Baina.
Czekanie na sukcesję
Ograniczeniem dla rynku jest nie tylko powolny napływ kapitału, ale także mała podaż spółek gotowych na przyjęcie inwestycji funduszu PE. Wynika to z niższego poziomu dojrzałości polskich spółek oraz ich relatywnie mniejszej skali w porównaniu do firm z Europy Zachodniej.
- Obserwujemy jednak trendy, które powinny zwiększać dostępność atrakcyjnych celów przejęć dla funduszy. Zawieranie transakcji powinna ułatwiać istotnie wyższa niż jeszcze kilka lat temu świadomość przedsiębiorców dotycząca możliwości pozyskania inwestora private equity przy sprzedaży udziałów - uważa ekspert Baina.
Dodaje, że coraz bardziej różnorodny staje się profil właścicieli firm rozważających transakcje z funduszami PE. Od wielu lat fundusze próbują dotrzeć ze swoją ofertą do spółek zmagających się z problemem sukcesji.
- Niezmiennie wielu właścicieli firm zakładanych 30-40 lat temu myśli o przejściu na emeryturę i szuka sposobu na sprzedaż biznesu. Jednocześnie obserwujemy zwiększającą się liczbę przedsiębiorców o innym profilu – młodszych założycieli firm, którzy chcą pozyskać od inwestora pieniądze i know-how pozwalające na przyspieszenie wzrostu, w tym międzynarodowego. Jeśli dodamy do tego menedżerów rozważających wykup zarządzanych przez siebie biznesów [transakcje MBO - red.] i potencjalne carve-outs [wydzielenia części biznesu - red.] z międzynarodowych firm rozważających optymalizację struktur międzynarodowych w kontekście przewidywanej deglobalizacji spektrum możliwości dla funduszy PE powinno być coraz szersze – zauważa Paweł Szreder.
to udział inwestycji fundusz private equity w polskim PKB. Średnia dla Europy to 0,55 proc.