PKN Orlen i Lotos opublikowały projekt planu połączenia. Ma ono polegać na przeniesieniu całego majątku grupy Lotos na Orlen w zamian za akcje nowej emisji, które zostaną przyznane akcjonariuszom Lotosu.
Propozycja parytetu wymiany akcji to 1,075 (akcje Orlenu) do 1 (akcje Lotosu). To oznacza, że w zamian za jedną akcję Lotosu akcjonariusze tej grupy otrzymają 1,075 akcji Orlenu. „Liczba przyznanych akcji stanowić będzie liczbę naturalną, a w zamian za nieprzyznane ułamki akcji połączeniowych, wynikających z parytetu, akcjonariusze Lotosu otrzymają dopłaty” – głosi komunikat.
PGNiG w kolejce
Na parytet zgodzić się teraz muszą akcjonariusze obu firm. W Orlenie Skarb Państwa ma dziś 27,5 proc. akcji, a w Lotosie 53 proc. Według wyliczeń Orlenu w wyniku fuzji udział Skarbu Państwa w powiększonym Orlenie wyniesie ok. 35 proc. W kolejnym kroku koncern chce zrealizować przejęcie gazowego PGNiG, w którym dziś państwo ma prawie 72 proc. akcji. Po tej operacji udział państwa w jeszcze większym Orlenie wyniesie ok. 50 proc.
Orlen uzasadnia przejęcia chęcią stworzenia koncernu multienergetycznego, zdolnego do „stawienia czoła wyzwaniom transformacji energetycznej” oraz realizacji kosztownych inwestycji w petrochemię i energetykę, w tym małą energetykę jądrową.

Byli ministrowie na „nie”
Połączenie Orlenu z Lotosem ma poparcie rządu. Procesu nie hamują krytyczne głosy m.in. ze strony byłych ministrów ds. gospodarczych w Polsce, którzy zaapelowali niedawno o „zatrzymanie procedur rozbioru grupy Lotos”. Rozbiorem nazywają plan sprzedaży części aktywów Lotosu, m.in. 30 proc. udziału w gdańskiej rafinerii. Sprzedaż jest warunkiem zgody Komisji Europejskiej na transakcję, która bez tego miałaby negatywny wpływ na konkurencję na rynku.
Na kupca udziałów w rafinerii Orlen wybrał Saudi Aramco, część stacji paliw kupi MOL, a część infrastruktury logistycznej – Unimot.