Gazela wyskakuje ze szczęk

Karol Jedliński
opublikowano: 2010-09-26 12:06

Podobno Gazelą Biznesu może zostać każdy większy warzywniak. Musi tylko trochę podrosnąć. Jak CCC, Cersanit czy Krakchemia.

Zaczynali od sprzedaży na łóżkach polowych. Pierwsze prezesowskie gabinety ozdabiali dyplomami Gazel Biznesu. Teraz mierzą w miliardy.

Nieważna działka, ważne, by interes się kręcił. Liderem regionalnego zestawienia Gazel Biznesu w 2004 roku został nie tylko Press-Glas, należący do Arkadiusza Musia — dziś jednego z najbogatszych Polaków. Cyferki na Podlasiu bezwzględnie wskazały, że tu najdynamiczniejszą firmą był łomżyński PH Konrad, importer nasienia buhajów.

— Liczby nie kłamią. A na bykach też trzeba umieć zarobić — zauważył wówczas jeden z redaktorów "PB".

Sorry, no time
Dariusz Miłek rozwijał biznes w tempie gazeli długo przed debiutem rankingu "Pulsu Biznesu" w 2000 r. Pierwszy raz stanął z butami na bazarku w Lubinie dziewięć lat wcześniej. W 1991 roku niedoszły kolarz pojechał do pobliskiej fabryki i kupił tyle par, ile się dało wsadzić do starego audi. Poszło. Przez najbliższe lata roboty miał po pachy, setki sklepów z logo CCC powstały w każdym zakątku Polski. Obroty rosły o tysiące procent w skali roku. Dostał kilka tytułów Gazeli Biznesu. Pamięta je jeszcze?

— Pamiętam, dostaliśmy takie nagrody. Ale to test jakiś? — pytaniem na pytanie kontruje Dariusz Miłek.

A tu żaden test. Tylko ciekawość, czy od pionierskich czasów firma znormalniała, czy dalej pędzi jak szalona.

— Taa, znormalniała... zebranie za zebraniem mam, zajęty jestem — tak, znormalniała — ironizuje biznesmen.

Niektórzy żartują, że do dziś Gazelą może zostać niemal każdy większy warzywniak. Tyle że już prawie dwie setki takich "warzywniaków" wyszły ze szczęk i weszły na giełdę. Bo Gazele mają to do siebie, że nawet jeśli sukcesy i gotówka rozepchną je do rozmiarów słoniowych, to starają się nie zwalniać tempa. Prezesi pielęgnujący swoje biznesowe dzieci od małego wciąż oczekują więcej. A więc harówka. Na przykład Michał Sołowow nie chce, by o nim pisać per "miliarder". A czy pamięta dawne czasy, gdy o takim tytule nawet nie mógł pomarzyć? Owszem. Ale zarobiony jest. Firma najważniejsza. Komórki więc nie odbiera. "Gazele Biznesu — znam to pojęcie" — kwituje wysłany mejlem zestaw pytań. "Co do reszty [pytań] sorry albo porządnie albo wcale, na porządnie nie mam czasu" — tłumaczy.

Właściciel Cersanitu (Gazela Biznesu z 2001 roku) z naszym rankingiem związany jest od samego początku. To m.in z Exbudu wyrosła jego potęga. A dekadę temu Exbud był właścicielem potężnej drukarni w Kielcach, która wkrótce trafić miała w ręce zwycięzcy pierwszego rankingu Gazel, koncernu Donnelley Polish-American Printing. Dziś zakład w Kielcach popadł w tarapaty, podobnie jak sam Donnelley.

Elektrim ostrzega
Lepiej ma się wicelider pierwszej edycji Gazel, czyli BPT Telbank. Zmienił szefa. Zmienił też nazwę — na Exatel. Przynosi zyski i pod skrzydłami PGE szykuje się do kolejnej zmiany — właściciela.

— Szukamy inwestora, w tym roku i tak zainwestujemy ponad 100 mln zł — mówił dekadę temu Andrzej Cichy, ówczesny prezes Telbanku.

Teraz Exatel jest wyceniany na ponad 600 mln zł przy przychodach 550 mln zł. Trzecia spółka w archiwalnym zestawieniu — VF Polska także ma się dziś nieźle i też ma już innego szefa. Ale czy dystrybutor dżinsów Wrangler i Lee mógłby w Polsce kiedykolwiek narzekać? Narzekać na pewno nie może też Franciszek Plaskura. To ewenement, bo od kilkunastu lat jest szefem Rettig Heating, producenta grzejników marki m.in. Purmo. Numer cztery premierowego zestawienia Gazel rozrósł się od tego czasu dwukrotnie.

— To już nie 200 mln zł przychodów, a 400 mln zł i prawie 80 mln zł zysku. Przejęliśmy produkcję od europejskich fabryk Rettiga. Jesteśmy od zawsze ich najlepszym zakładem — przekonuje Franciszek Plaskura.

A że Gazela, choć szybka i zwinna, może stać się ofiarą brutalnego rynku, nie trzeba przekonywać. Wie coś o tym dwukrotny zwycięzca zestawienia — Elektrim-Volt — i kilkukrotny aspirant do ścisłej czołówki, czyli CR Media — podwaliny Internet Group.

Fura, komóra
Swoją (niejedną) Gazelę Biznesu sprzed lat dobrze pamięta Jerzy Mazgaj, który na bazie Krakchemii, hurtownika produktów chemicznych, zbudował Almę Market.

— Akurat jestem w Cognacu, więc nie mogę sprawdzić na pewno, ale jestem niemal pewien, że nagrody wiszą w gabinecie prezesa Krakchemii — przekonuje.

Ten smakosz stylu, przeglądając ranking Gazel Biznesu, zapewne w duchu pastwił się nie nad pozycją Krakchemii poza top 10, ale nad wizerunkiem liderów biznesu. Wtedy w garniturach dominowały jeszcze tzw. kolory ziemi — łamane zielenie i brązy, w oprawkach okularów — siermiężne plastiki. Fotografowano się obowiązkowo przy najnowszej generacji ceglastych laptopach i kwadratowych komórach z Finlandii.

— Patrząc na ubiór i styl biznesmenów 10 lat temu i teraz widać, że zmienił się na plus. Wciąż jednak sporo brakuje. Za granicą po detalach widać od razu, gdzie Polacy, gdzie zachodnia Europa — utyskuje Jerzy Mazgaj.

Medale Małysza
Na fascynacji ciuchami z Zachodu firmę budował kilka lat temu Igor Klaja. Jego nazwisko w biznesowym światku mówi dziś o wiele więcej niż dwa lata temu, gdy spółka znalazła się wśród Gazel. Ale najbardziej zyskała marka. Zimą nie schodziła z ekranów. To w kurtkach z logo 4F olimpijskie medale odbierali Adam Małysz i Justyna Kowalczyk. Przyszłoby im do głowy, że kilkanaście lat wcześniej Igor Klaja rozklekotanym maluchem rozwoził po Małopolsce śpiwory i polary?

— Gazele? Dwa lata to szmat czasu. Dziś jesteśmy zupełnie inną firmą. Większą, profesjonalnie zorganizowaną. Patrzymy też na giełdę, ale czekamy na lepsze wyceny — zaznacza Igor Klaja, prezes 4F Sport Performance.

Teraz 4F to ponad 60 sklepów i fachowcy z doświadczeniem w LPP w zarządzie. 90 mln zł przychodu, plany na 4 mln zł zysku za ten rok. Do tego 4F to sponsor Polskiego Związku Narciarskiego z najcenniejszym marketingowym aktywem — skoczkami.

Integer.pl, właściciel Inpostu, wyciskał marketingowo Gazele, ile się dało.

— Trzeba umieć korzystnie się chwalić — tłumaczy Rafał Brzoska, prezes Integera.

Henryk Kamiński, właściciel jednej z największych obecnie firm technologicznych w Polsce, też eksponował gazelowy sukces. Zresztą, spodziewał się nagród.

— Wiedzieliśmy, że w branży teleinformatycznej jest wiele do roboty. A więc nazwaliśmy się Sprint, by w takim tempie orać to pole. Gazele przybiegły same — zaznacza Henryk Kamiński.

I szybko kończy rozmowę. Robota czeka.

Dołącz do najlepszych
Jak zostać Gazelą Biznesu 2010? Poświęcając kilka minut na zgłoszenie. Najlepiej uzupełniając formularz  TUTAJ

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface

Partner strategiczny

Alior

Partnerzy

GPW Orlen Targi Kielce