Usuwać czy nie usuwać ustępy 2. i 7. z art. 121 z ustawy o obrocie instrumentami finansowymi — to kwestia, która podzieliła sektor finansowy. Po jednej stronie stanęły domy maklerskie, po drugiej banki depozytariusze. Sporne fragmenty powodują, że transakcja klienta banku powiernika odbywa się za pośrednictwem giełdy. Ich uchylenie oznaczałoby, że nie zawsze byłoby to konieczne.

— Gdybyśmy usunęli te fragmenty, zagraniczni pośrednicy mogliby przeksięgowywać polskie akcje na rachunkach klientów bez angażowania tutejszych domów maklerskich i giełdy — mówi bankowiec zastrzegający anonimowość.
Formalnie już jest to możliwe, ale w praktyce nieopłacalne ze względu na konieczność zapłacenia podatku od czynności cywilnoprawnych (PCC). Tańsze są prowizje giełdowe. Według Waldemara Markiewicza, prezesa Izby Domów Maklerskich i DB Securities, sporne transakcje stanowią 15-20 proc. rynku, więc o tyle mogłyby spaść obroty na giełdzie. Należałoby też liczyć się ze spadkiem przychodów GPW i KDPW.
Przypadkowy początek
Sprawa wypłynęła w związku z pracami nad jednolitą licencjąbankową. Komisja Nadzoru Finansowego zaproponowała wykreślenie z ustawy całego rozdziału o bankach powiernikach. Zniknąłby więc m.in. art. 121. Sektor finansowy zgodnie powiedział „nie”.
— To jedyne miejsce, w którym jest mowa o tym, że transakcje na papierach wartościowych można rozliczać na podstawie tzw. instrukcji rozliczeniowej. Tak jest na całym świecie. Jeśli więc my się wyłamiemy, to inwestorom zagranicznym nie będzie się chciało dostosowywać swoich systemów tylko do naszego rynku, co spowoduje spadek obrotów na warszawskiej giełdzie — tłumaczy bankowiec zastrzegający anonimowość.
O ile jednak brokerzy chcieliby zachowania art. 121. w dotychczasowym brzmieniu, o tyle banki widziałyby go bez dwóch ustępów — 2. i 7. Różnica istotna, bo samo wprowadzenie jednolitej licencji zniosłoby obciążenie transakcji na rachunkach banków powierników PCC. Transakcja pozagiełdowa stałaby się tańsza niż giełdowa.
Przeciąganie liny
To banki przechowują gross aktywów zainwestowanych na giełdzie. Inwestorzy instytucjonalni oczekują wysokich kapitałów od podmiotów, u których deponują papiery wartościowe. Takie kapitały mają banki, a nie domy maklerskie (choć drugie należą do pierwszych). Mamy więc kłótnię w rodzinie, a chodzi o to, który pion w sektorze zyska lub straci na znaczeniu.Zwycięstwo działów powierniczych oznacza ryzyko mniejszej alokacji pieniędzy na usługi maklerskie.
— Z punktu widzenia gospodarki chodzi o zachowanie równowagi między kredytem a rynkiem kapitałowym. Firmie, która ma za małe kapitały własne, bank nie da kredytu. A kapitały można zwiększać przez giełdę. Trzeba więc dbać o to, by słoń, jakim są banki, nie przygniótł mrówki, jaką są domy maklerskie. Mrówka też jest ważna — mówi Waldemar Markiewicz.
— Z punktu widzenia banków depozytariuszy chodzi o kwestie czysto techniczne, dotyczące usprawnienia warunków rozrachunku transakcji. Właśnie pracujemy nad takim rozwiązaniem wspólnie z naszymi partnerami rynkowymi — ucina temat Jacek Mierzejewski z Banku Handlowego w Warszawie, przewodniczący rady banków depozytariuszy przy Związku Banków Polskich. Oprócz Banku Handlowego głównymi powiernikami są Bank Pekao, Deutsche Bank, ING Bank Śląski i Raiffeisen Bank Polska.