Wyraźna przewaga byków na zagranicznych rynkach, wzmacniania spadkiem notowań ropy, nie robiła specjalnego wrażenia na warszawskich inwestorach. Brakowało odważnych liczących na odbicie za oceanem po serii danych makroekonomicznych i ogłoszeniu kwartalnych wyników przez bank Goldman Sachs. W przypadku GS można było oczekiwać wyników lepszych od niż prognozowane – bank uniknął większości pułapek, w które wpadli jego konkurenci, a w ciągu czterech ostatnich kwartałów za każdym razem publikował zyski wyższe od oczekiwanych.
Dane makro okazały się w dużej mierze poniżej oczekiwań, ale rynki to zignorowały. Wskaźnik inflacji PPI wzrósł o 1,4 proc. zamiast 1 proc., ale na poziomie bazowym zrealizował prognozę wzrostu o 0,2 proc. Ceny nośników energii podskoczyły o 4,9 proc., a żywność zdrożała o 0,8 proc. W skali roku wzrost jest pokaźny, bo wynosi już 7,2 proc. W ujęciu bazowym roczny wzrost wygląda lepiej i wynosi oczekiwane 3 proc.
Dane z sektora budowlanego potwierdziły kryzys w budownictwie, gdyż liczba rozpoczętych budów domów spada do poziomu najniższego od 17 lat. Spadek miesięczny wyniósł 3,3 proc., a liczba pozwoleń na budowę spadła o 1,3 proc. Na pociechę inwestorzy otrzymali lepsze dane o sprzedaży w dużych sieciach detalicznych, która w skali tygodnia wzrosła o 0,2 proc. a w skali roku okazała się większa o 2,2 proc. Dobre wyniki podał także Best Buy.
Dane makro szybko jednak przestały interesować inwestorów, gdyż zaraz potem wyniki ogłosił Goldman Sachs i ponownie przygotował pozytywną niespodziankę, wyraźnie przebijając prognozy analityków. Zyski giganta spadły mnie niż oczekiwano, a w kilku segmentach działalności bank wykazał solidny strumień przychodów. Jego akcje zyskały po publikacji ok. 2 proc., a wraz z nimi zdrożały walory innych firm z branż finansowej, co pomogło kontraktom indeksowym, które obecnie zapowiadają wzrost indeksu DJI o 50 pkt. na otwarciu.
Na GPW reakcja na wydarzenia za oceanem jest na razie anemiczna. Być może lepsze otwarcie w USA ożywi nieco nudny handel, ale na razie wygląda na to, że inwestorzy zajęci są leczeniem ran i nie kwapią się do podjęcie ryzyka po ostatniej bolesnej lekcji. Nastroje są mocno pesymistyczne i skoro niemal wszyscy są przekonani, że Wig20 ustanowi wkrótce nowe minima, nikt nie chce wyjść przed szereg. Wśród blue chipów nastąpiły niewielkie przetasowania. Liderem jest PKO BP z ponad 3 proc. zyskiem, a nieco dalej są Pekao, TP i KGHM. Z punktu widzenia zaangażowania największych spółek we wygląda to nieźle, ale brak agresywniejszych ofert kupna powoduje, że indeks rośnie tylko nieco ponad 1 proc. Tymczasem jeśli notowania ropy nagle nie powędrują na północ, lepsza atmosfera wokół spółek finansowych może sprowokować całkiem pokaźne odbicie za Atlantykiem .