Dwa razy w roku na łamach Dziennika Urzędowego Ministerstwa Finansów ukazuje się bardzo interesująca lista. Z całego kraju zbierani są na niej szczęśliwcy, którzy nie wypełniają podstawowych obowiązków wobec państwa — a mimo to owo państwo okazuje im swoją łaskawość. Widocznie jest tak zasobne, że stać je na to.
Ustawa o finansach publicznych i rozporządzenia wykonawcze podzieliły osoby prawne i fizyczne, którym umarza się znaczące kwoty zaległości podatkowych (prawnym — powyżej 20 tys. zł, fizycznym — powyżej 10 tys. zł), na trzy kategorie. Oto liczba podmiotów (w nawiasie podane są liczby z lat 1999 i 2000), którym w roku 2001 umorzono wielkie zaległości podatkowe ze względu na:
- interes publiczny —272 (18; 24)
- ważny interes strony — 187 (133; 243)
- interes publiczny i ważny interes strony — 105 (98; 167).
Zastanawia napęcznienie w roku 2001 listy umorzeń ze względu na „interes publiczny” (wcale nie musi być „ważny”). Przy pojedynczych podmiotach zaliczonych do tej kategorii poczyniono dopisek „w upadłości” lub „w likwidacji”, co automatycznie tłumaczy trudności w ściągnięciu jakichkolwiek należności. Natomiast o przyczynach przychylności fiskusa wobec zdecydowanej większości beneficjentów systemu umorzeń wiedzą tylko organy podatkowe — czyli urzędy skarbowe w pierwszej instancji i izby skarbowe w drugiej — kierujące się wyłącznie kryteriami UZNANIOWYMI.
Wydawało się, że ustanowiony w roku 1999 rekord podatkowej darowizny państwa — 24,9 mln zł dla łódzkiego Polmosu — jest niemożliwy do pobicia. A jednak w roku 2001 trafił się podmiot jeszcze lepiej gospodarujący — znowu Pol- mos, tyle że szczeciński, któremu umorzono aż 30,9 mln zł! Wobec tak gigantycznej kwoty bledną umorzenia kilkumilionowe, kilkusettysięczne są drobnicą, kilkunastotysięczne zaś — planktonem.
Przez cały kraj, od gór do morza, niesie się echem jedno powszechne pytanie — jak się dostać na publikowaną przez MF listę szczęśliwców?!