Im dłużej trwają rozmowy o połączeniu nieamerykańskich oddziałów firmy księgowej Andersen z jej wielkim konkurentem KPMG, tym mniejsze są szanse na sfinalizowanie transakcji. We wtorek szanse na fuzję stopniały niemal do zera po tym, jak partnerzy Andersena z Hiszpanii - najważniejszego europejskiego rynku firmy - opowiedzieli się za połączeniem sił z Deloitte & Touche.
Hiszpanie poinformowali w oficjalnym oświadczeniu, cytowanym przez Reutera, że taki wybór stwarza szansę najlepszego wykorzystania efektu synergii.
Sprawa jest o tyle istotna, że Hiszpania była dotąd największym europejskim rynkiem Andersena (firma obsługuje m.in. 23 z 35 blue-chipów wchodzących w skład indeksu giełdy w Madrycie).
Poza tym - na co zwracali we wtorek uwagę rozmówcy Reutera - w ślad za Hiszpanią niemal na pewno pójdą partnerzy z Ameryki Łacińskiej.
Już wcześniej oddziały Andersena m.in. z Australii, Rosji, Singapuru, Filipin, Malezji i Tajwanu zdecydowały o przyłączeniu się do Ernst & Young. Natomiast partnerzy z Hong Kongu i Chin wybrali ofertę PricewaterhouseCoopers.
Te fakty mogą oznaczać, że trwające od dwóch tygodni rozmowy z KPMG zakończą się całkowitym niepowodzeniem. Ich efektem miało być powstanie molocha księgowego, zatrudniającego 140 tys. pracowników i mającego roczne obroty rzędu 12,2 mld USD.
Według informacji z ubiegłego tygodnia, także polski oddział Andersena prowadził negocjacje z KPMG. Ich efekt miał być znany do połowy kwietnia. Obecnie przedstawiciele firmy mówią jedynie, że negocjują z innymi firmami z "Wielkiej Piątki", a przyszłość polskiego Andersena zależy wyłącznie od polskich partnerów.
MK