Od początku roku stopy zwrotu z ponad 20 dostępnych funduszy długoterminowych obligacji polskiego skarbu sięgnęły przeciętnie 2,4 proc. To plasuje je wśród najlepiej spisujących się w tym czasie ważniejszych grup funduszy — wyraźnie lepiej zachowywały się tylko te oparte na metalach szlachetnych. Za obligacyjną hossą stoi pogłębiający się spadek rentowności polskich skarbówek.

Od styczniowego szczytu dochodowość 10-latek emitowanych przez rząd w Warszawie spadła o 90 pkt baz., sięgając w środę 1,43 proc. Choć do tych zniżek walnie przyczyniła się pandemia COVID-19, nieuchronnie zapowiadająca nadejście recesji, to rentowności z mniejszymi lub większymi przerwami spadają już od ponad trzech lat.
Obligacyjny potencjał
Na szczycie z lutego 2017 r., kiedy gospodarka mocno przyspieszała, sięgały 3,93 proc., a to przekłada się na notowane od tamtego czasu stopy zwrotu. Trzyletnie zyski z funduszy długoterminowych obligacji polskiego skarbu to przeciętnie prawie 11 proc. Zdaniem Grzegorza Zatryba, członka zarządu Skarbca TFI, papiery o stałym oprocentowaniu mają jeszcze pewien potencjał umocnienia.
— Do końca roku rentowności papierów 10-letnich powinny spaść do 1,0 proc., a być może nawet głębiej — przewiduje specjalista.
W przypadku indeksu obligacji długoterminowych, dla którego średni termin zapadalnościpapierów to cztery lata, przekładałoby się to na 2-3-procentową stopę zwrotu w tym okresie. Zasady gry na rynku papierów skarbowych uległy zasadniczej zmianie, ocenia Grzegorz Zatryb. NBP dwukrotnie obciął stopy i uruchomił skup aktywów, więc wysoki deficyt budżetowy nie przełoży się na wzrost podaży obligacji na rynku. Jednocześnie prognozy zaczęły wskazywać na znacznie głębszą od pierwszych oczekiwań recesję, a to oznaczałoby silne wyhamowanie inflacji. Do tego dochodzi spadkowa tendencja w rentownościach na światowych rynkach obligacji.
— Nie lekceważyłbym prognoz mówiących o zejściu rentowności 10-letnich obligacji USA z notowanych obecnie 0,6 proc. w okolice zera — ocenia członek zarządu Skarbca TFI. Zdaniem specjalisty spełnienie się tego korzystnego dla obligacji scenariusza pokrzyżować mogłoby ewentualne pogorszenie wiarygodności Polski w oczach zagranicznych inwestorów. Istnieje pewne ryzyko,że choć rynki pozwalają na skup aktywów bankom centralnym najbardziej wiarygodnych krajów, to w przypadku Polski mogłyby postawić veto, m.in. poprzez wyprzedaż obligacji. — To oznaczałoby presję na wzrost rentowności, ale wydaje się, że ryzyko nie jest znaczące. Mało prawdopodobne, by w obecnych warunkach np. fundusze hedgingowe zdecydowały się na konfrontację z dużym bankiem centralnym, jakim jest NBP — zaznacza Grzegorz Zatryb.
Co jest w cenach?
Jednak już zdaniem Konrada Białasa, głównego ekonomisty TMS Brokers, rentowności mogą być blisko ważniejszego punktu zwrotnego. Wprawdzie rysuje się korzystna dla obligacji o stałym oprocentowaniu perspektywa wyjątkowo łagodnej polityki pieniężnej i złagodzenia presji inflacyjnej (według wstępnych danych GUS inflacja CPI w kwietniu spadła do 3,4 proc. z 4,6 proc. w marcu), jednak mogło to już znaleźć odzwierciedlenie w rynkowych notowaniach.
— W krótkiej perspektywie obligacje o stałym oprocentowaniu wspierać powinno zbliżanie się publikacji danych o inflacji, jednak w dłuższym horyzoncie spodziewałbym się cofania się oczekiwań co do inflacji i zmian w polityce NBP — przewiduje Konrad Białas.
Zdaniem specjalisty na utrzymywaniu presji na dalszy spadek rentowności nie zależy bankowi centralnemu, a uwaga inwestorów będzie się kierowała w stronę oczekiwanego w 2021 r. globalnego ożywienia. Mimo dotychczasowego silnego odbicia na rynkach akcji pozycjonowanie inwestorów wciąż jest bardzo defensywne, a to daje szanse na dalsze odwracanie widocznego w marcu skrajnego przereagowania na złe wiadomości.
— Dochodowość papierów 10-letnich powinna kończyć rok wyżej niż obecnie, do czego przyczyni się oczekiwane przeze mnie odbicie rentowności na bazowych rynkach obligacji. Bardziej uzasadniona od obecnychbyłaby według mnie dochodowość sięgająca 1,70-1,80 proc. — ocenia Konrad Białas.
Akcje bardziej atrakcyjne
Zdaniem specjalisty TMS Brokers druga połowa roku będzie stała pod znakiem przekierowywania kapitału z rynków obligacji na rynki aktywów korzystających na przyszłej poprawie koniunktury gospodarczej. Nawet jeśli będziemy mieli do czynienia z drugą falą pandemii, to władze będą na nią lepiej przygotowane, a to powinno wspierać rynki akcji.
Mimo dostrzegania jeszcze pewnego potencjału w obligacjach również Grzegorz Zatryb przyznaje, że to akcje mają lepsze perspektywy. Dno załamania gospodarczego wypadnie jeszcze w tym roku, a już 2021 będzie stał pod znakiem dynamicznego ożywienia, przewiduje wiceprezes Skarbca TFI. Pandemia COVID-19 albo będzie wygasać, albo społeczeństwa i gospodarki przystosują się do nowych warunków.
— W naszym scenariuszu rynki akcji zdołają odrobić całość poniesionych strat do końca roku — przewiduje specjalista.
Jak na tle papierów o stałym oprocentowaniu wygląda atrakcyjność oferowanych przez skarb państwa 4-letnich obligacji detalicznych o zmiennym oprocentowaniu? Warunki ich emisji w maju są znacznie niższe niż w kwietniu. Zdaniem Grzegorza Zatryba podstawowym problemem w ocenie tego jest wynikająca z obecnej sytuacji niepewność co do długoterminowych prognoz inflacji.
— Przynajmniej do przyszłego roku presja inflacyjna nie wróci, a to dla mnie argument, by wśród obligacji preferować te o stałym oprocentowaniu — ocenia Grzegorz Zatryb.