Houston ma problem

Jacek Zalewski
opublikowano: 2005-08-10 00:00

Szczęśliwie zakończona wczoraj wyprawa promu Discovery w naturalny sposób przywoływała obywatelom Ziemi wspomnienia z roku 1970, kiedy to Jack Swigert, pilot Apollo 13, z odległości 300 tys. km poinformował centralę o wybuchu zbiornika z tlenem zdaniem, które przeszło do historii cywilizacji: „Houston, mamy problem...” (dosłownie: „Houston, we’ve had a problem here”).

Przerażona perspektywą utraty kolejnego promu (i kolejnej 7-osobowej załogi) NASA odetchnęła po udanym lądowaniu Discovery z ulgą. Kiedy tylko opadł kurz, natychmiast pojawiły się jednak pytania — co dalej? Pamiętajmy, że amerykańska flota promów kosmicznych oparta jest na technologii z lat siedemdziesiątych. Wyjść jest kilka — albo zbudować nową, XXI-wieczną już generację wahadłowców, albo powrócić do rakiet nośnych jednorazowego użytku, albo w ogóle dać sobie spokój z wysyłaniem w przestrzeń pozaziemską ludzi i ograniczyć się do automatów. To trzecie wyjście byłoby hiobową wieścią dla prywatnych biznesmenów, którzy planują uruchomienie regularnych turystycznych lotów kosmicznych dla milionerów.

Wpływ technologii kosmicznych na postęp techniczny jest nieoceniony. Porywając się pół wieku temu na podbój przestworzy, ludzkość musiała wymyślić tysiące nowych materiałów i produktów. Dzisiaj łączność satelitarna wydaje się nam tak samo oczywista, jak to, że świeci słońce! Dlatego kwestia, na jakie badania pójdą w najbliższym czasie gigantyczne pieniądze z budżetów państw kosmicznych — czyli głównie USA, jako że Rosja swój program radykalnie ograniczyła — interesuje nie tylko ich obywateli. Tematem na odrębne opowiadanie wydaje się poważne włączenie się do kosmicznego wyścigu przez Chińską Republikę Ludową...