Huta Węglokoksu może być większa i droższa

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2023-09-25 20:00

Elektryczny piec miał przetapiać 1 mln ton stali rocznie, ale grupa może postawić nawet dwa razy większy. Eksperci twierdzą, że jest potrzebny do walki z importerami. Coraz groźniejszymi.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego Węglokoks długo przygotowuje się do inwestycji w produkcję stali
  • jakie instalacje może zbudować
  • w jakich branżach widzi kluczowych klientów
  • jakie ryzyko dla polskich i europejskich firm stwarzają importerzy spoza kontynentu
  • dlaczego CBAM wymaga reformy
  • ile może kosztować w tej dekadzie dekarbonizacja hutnictwa i jakie przyniesie efekty
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Strategia Węglokoksu zakłada rozwój działalności na rynku stalowym. Tomasz Heryszek, prezes grupy, już w sierpniu 2021 r. zapowiadał budowę stalowni elektrycznej. Ma powstać w Rudzie Śląskiej, a w jej pobliżu stanie także walcownia. Rok później poparcie dla tej inwestycji wyraził Jacek Sasin, minister aktywów państwowych. Węglokoks obiecuje, że zapowiadana od dwóch lat inwestycja wkrótce ruszy, ale najpierw trzeba zweryfikować pierwotne plany dotyczące mocy, zakresu i kosztów oraz określić i zapewnić źródła zasilania. Pierwotne założenia dotyczyły budowy stalowni przetapiającej 1 mln ton stali rocznie.

— Przygotowania do budowy stalowni i walcowni w Rudzie Śląskiej wymagają dłuższego czasu, ponieważ zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie dodatkowych analiz. Badamy różne warianty, np. czy zbudować instalację o wydajności 1 mln ton rocznie, czy też większą, nawet o mocy ponad 2 mln ton rocznie — mówi Marek Akciński, wiceprezes Węglokoksu.

Większa ekohuta będzie droższa

Grupa analizuje też, jakie rodzaje stali i dla jakich klientów wytwarzać na nowej linii. Marek Akciński uważa, że największym odbiorcą wyrobów będzie sektor budownictwa. Węglokoks zamierza rozwijać także inne segmenty działalności przetwórczej, np. wyroby na potrzeby sektora obronnego. Analizy mają być zakończone w tym roku, a w przyszłym rozpocznie się budowa zakładu.

Według pierwotnych założeń inwestycja Węglokoksu miała pochłonąć około 5 mld zł, jednak kwota może być wyższa.

— Szacunki były przygotowane dla instalacji o mocy 1 mln ton. Jeśli zdecydujemy się na zakład o większym potencjale produkcyjnym oraz na inwestycje w DRI i więcej gatunków stali, wartość inwestycji może znacząco wzrosnąć. Nie przesądzamy ostatecznej kwoty — mówi Marek Akciński.

DRI to technologia bezpośredniej redukcji żelaza, dzięki której ograniczany jest ślad węglowy.

Inwestycje w nowoczesny zakład pomogą konkurować z importerami

Marek Akciński nie ujawnia źródeł finansowania nowego zakładu. Czy jest on w ogóle potrzebny? Wykorzystanie krajowych mocy produkcyjnych od kilku lat spada — na początku dekady sięgało 70-80 proc., w tym roku wynosi 63 proc. To głównie skutek recesji i niedostosowania asortymentu produkcji do potrzeb konsumentów.

— Produkcja stali w Polsce po pierwszym półroczu wyniosła 3,3 mln ton, a zużycie 6,6 mln. Jest więc miejsce nie na jedną, lecz może nawet na dwie huty — mówi Mirosław Motyka, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH).

Podkreśla, że coraz częściej popyt jest zaspokajany dostawami z importu. Chcąc konkurować, krajowe firmy muszą inwestować w niskoemisyjną produkcję takich gatunków stali, które umożliwią wytwarzanie wyrobów obecnie importowanych.

Rywalizacja z zagranicznymi dostawcami będzie bardzo trudna

Mirosław Motyka podkreśla, że konkurowanie z importerami jest i będzie bardzo trudne, nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Mimo sankcji Rosja zwiększyła po pierwszym półroczu produkcję o 1 pkt proc. Dostarcza też coraz więcej tanich półwyrobów do Turcji, Chin i innych państw azjatyckich. Mając tanie materiały i paliwa z Rosji, sprzedają one gotowe wyroby w Polsce i innych krajach europejskich. Mimo kryzysu na naszym rynku Chiny np. zwiększyły dostawy w pierwszej połowie tego roku o 83 proc. — do 134 tys. ton.

Według Mirosława Motyki na świecie powstają instalacje, które zapewnią 166 mln ton nowych zdolności produkcyjnych. Przedsiębiorcy z wielu państw inwestują nie tylko w tradycyjne stalownie, ale także w instalacje DRI. Indie, Iran i inne państwa arabskie już mają wiele takich linii, dzięki czemu mogą produkować zieloną stal m.in. na rynek europejski. Firmom z kontynentu, nawet inwestującym w niskoemisyjne technologie, trudno będzie z nimi konkurować ze względu na wysokie koszty energii. Zdaniem prezesa HIPH potrzebna jest też reforma unijnego systemu CBAM (podatek węglowy dla importerów), by ekostal dostarczali producenci z UE.

— Aby mechanizm CBAM motywował firmy z krajów trzecich do ograniczenia emisji CO2, musi być efektywny i szczelny. Próbą jego obejścia może być tzw. przerzucanie zasobów — mówi Mirosław Motyka.

Kraje mające silną pozycję na rynku stalowym, np. Chiny, mogą zobowiązać jednych producentów do wytwarzania tylko zielonej stali na rynek europejski, a innych do produkcji w tradycyjnych stalowniach na rynki azjatyckie. Wówczas mimo CBAM firmom ze Starego Kontynentu trudno będzie konkurować z importerami.