Hyundai chce się przesiąść z tramwaju do pociągu

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2019-02-11 22:00

Koncern szuka lokalizacji montowni tramwajów. Obok niej może postawić zakład produkujący pojazdy dużych prędkości, np. dla CPK

Z artykułu dowiesz się:

  • do jakiej inwestycji przymierza się koreański koncern
  • jakie ma plany rozwoju na polskim rynku
  • jaką rolę Hyundai może odegrać w Centralnym Porcie Komunikacyjnym

Koreański Hyundai Rotem od dawna szuka możliwości rozwoju działalności na europejskim rynku. Pomóc mu może zwycięstwo w stołecznym przetargu na dostawę ponad 123 tramwajów i 90 kolejnych w ramach opcji. Na dostawę pierwszych pojazdów ma 22 miesiące od podpisania umowy, a całe zamówienie z opcją powinno być zrealizowane do końca 2023 r. Co najmniej połowa użytych w kontrakcie towarów musi pochodzić z Unii Europejskiej lub z krajów, które mają z nią podpisane porozumienia.

WARSZAWSKI TEST:
WARSZAWSKI TEST:
Hyundai Rotem, który w Polsce reprezentuje Marcin Jędryczka, jest zdeterminowany, by solidnie wykonać stołeczny kontrakt tramwajowy. Jeśli nie sprosta zadaniu, trudno mu będzie rozwinąć działalność w Polsce i Europie.
Fot. Donat Brykczyński

Zapuszczanie korzeni

— Spełnimy ten wymóg nie tylko dlatego, że znalazł się w specyfikacji. Stosowanie urządzeń i komponentów z polskiego i europejskiego rynku pomoże nam zagwarantować sprawny serwis. Docelowo zamierzamy zbudować w Polsce montownię tramwajów. W pierwszym etapie koncentrujemy się na sprawnej organizacji i realizacji projektu oraz zapewnieniu obsługi gwarancyjnej i pogwarancyjnej na najwyższym poziomie. Może być realizowana wyłącznie za pośrednictwem oddziału w Warszawie — mówi Marcin Jędryczka, reprezentujący w Polsce spółkę Hyundai Rotem.

Koncern przeanalizował już wiele możliwości ulokowania montowni, która ma dostarczać tramwaje Hyundaia nie tylko na rynek Polski, ale cały wschodnioeuropejski.

— Zależy nam na pozyskaniu dużego terenu z dostępem do infrastruktury kolejowej. Docelowo chcemy tam ulokować nie tylko montownię tramwajów, ale też zakład w którym produkowane będą pociągi obsługujące Koleje Dużych Prędkości (KDP), np. dojeżdżające do Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK) — mówi Marcin Jędryczka.

Wyścig technologiczny

Z myślą o taborze działającym na potrzeby CPK Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR) uruchomiło program innowacyjny, dotyczący opracowania polskiego pojazdu dużych prędkości. W dialogu technicznych uczestniczą PKP Intercity, Alstom, Newag, Pesa i Siemens. Na liście nie ma Hyundaia, nie wyklucza go to jednak z wyścigu o ten rynek.

— Zależy nam na ofertach i współpracy z międzynarodowymi podmiotami, mającymi doświadczenie w projektach związanych z kolejami i pojazdami dużych prędkości. Hyundai Rotem należy do tego grona — twierdzi Piotr Malepszak, członek zarządu spółki celowej ds. CPK, odpowiedzialny za budowę infrastruktury drogowej i kolejowej prowadzącej do portu.

Zdaniem ekspertów, rywalizacja rozegra się między światowymi koncernami m.in. Alstomem, Siemensem i Hyundaiem, bo mają technologię, a polskie firmy, mimo udziału w projekcie NCBR, raczej nie zdążą opracować własnej na czas. Koreańczycy deklarują chęć współpracy w przyszłych przetargach na KDP z jednym z polskich dostawców. To realne. Deklaracje dotyczące budowy fabryki w Polsce branża uważa jednak za chwyt marketingowy. Nawet zwycięstwo Hyundaia w przetargu na pojazdy dla CPK (do obsługi portu lotniczego potrzeba będzie do 150 pociągów, w tym 80 międzyregionalnych, 50 intercity i 20 do ruchu aglomeracyjnego) nie zapewniłoby opłacalności takiej inwestycji. Koncern musiałby zdobyć jeszcze innych klientów w Europie. To z kolei może zależeć m.in. od powodzenia kontraktu na tramwaje dla Warszawy — i właśnie na tym, zdaniem ekspertów, muszą teraz skupić się Koreańczycy. To nie lada wyzwanie, bo termin jest napięty, a na rynku brakuje wyspecjalizowanych pracowników — działające w Polsce zakłady szukają ich nawet za granicą.

Tanie czy polskie

Hyundai Rotem musi także zadbać o wizerunek w Polsce. Po wygranej w stołecznym przetargu tramwajowym na społecznościowych forach oraz w mediach rozgorzała dyskusja dotycząca wyboru koreańskiej oferty i przegranej bydgoskiej Pesy. Wygląda na to, że Tramwaje Warszawskie były skazane na Koreańczyków, ponieważ tylko ich oferta, opiewająca na 1,85 mld zł netto, mieściła się w budżecie (1,88 mld zł netto). Patryk Wild, ekspert transportowy, przypomniał na Twitterze, że Pesa złożyła ofertę o 30 proc. droższą i mniej atrakcyjną technicznie.

Warto również przypomnieć, że bydgoska spółka ma pełen portfel zamówień, a prezes Krzysztof Sędzikowski zapewniał niedawno, że do przetargów będzie podchodził selektywnie. Obiecywał, że Pesa nie będzie powtarzać błędów z lat poprzednich i zawierać kontraktów z niską ceną i napiętym harmonogramem.