Impel liże rany

Marcin Goralewski
opublikowano: 2004-08-04 00:00

Po zmianach w systemie dofinansowań zakładów pracy chronionej ujemny wynik Impela w 2004 r. nie będzie niespodzianką.

Potem ma być już tylko lepiej.

„Puls Biznesu”: Żałuje Pan decyzji o wejściu na giełdę?

Grzegorz Dzik: Oczywiście, że nie.

Po ostatnich wydarzeniach związanych ze zmianą systemu dofinansowania zakładów pracy chronionej mówi się jednak, że akcje Impela są bezwartościowe.

GD: To błędna opinia.

Ile są wobec tego warte?

GD: Na to pytanie odpowie rynek.

Na razie odpowiedział wyprzedażą i ponad 40-proc. spadkiem w jeden tydzień.

GD: To pierwsza reakcja związana przede wszystkim z zawirowaniem medialnym. Poczekajmy na pierwsze komunikaty, dotyczące prac zarządu nad nowym podejściem do biznesu.

Dlaczego po tak dużym spadku zarząd Impela nie kupił jeszcze ani jednej akcji?

GD: Nie tędy droga. Najpierw musimy przekazać inwestorom konkretną wiedzę na temat spółki. Dopiero później możemy kupować akcje. Inaczej moglibyśmy zostać posądzeni o wykorzystywanie naszej wiedzy.

Marketingowo byłby to bardzo dobry ruch.

GD: To zastępczy środek pozyskiwania zaufania inwestorów.

Co wobec tego Państwo proponu- jecie?

GD: Bardzo szybko wprowadzamy zmiany. Zwracamy uwagę na wynik spółki, zakładając, że nie otrzymujemy żadnego dofinansowania. Podchodzimy do tej kwestii bardzo konserwatywnie — tak, aby nasi akcjonariusze mogli czuć się bezpiecznie.

Gdyby w ubiegłym roku spółka nie otrzymała ani złotego dotacji, to jaki miałaby zysk?

Sławomir Borkowski: Trzeba podkreślić, że otrzymywanie dotacji jest związane także z ponoszeniem szeregu kosztów. Dlatego mówienie o wynikach bez dotacji, kiedy one były, to czyste zadania arytmetyczne pozbawione sensu.

Jak bardzo brak dotacji komplikuje sytuację w spółce?

GD: Brak dotacji skłania nas do przyspieszenia działań, które zmierzają do zrównania przychodów z kosztami. To zadanie na najbliższą przyszłość. Nowa sytuacja w żaden sposób nie zaburza naszych kontaktów z klientami. Podtrzymuję prognozę wzrostu przychodów powyżej 20 proc. Po przeprowadzonych już analizach wiemy, że utrzymamy taką dynamikę. Od momentu wejścia na giełdę, pozyskując nowe kontrakty, oferujemy ceny zakładające brak dotacji.

Dlaczego? Przez ten czas dotacje wpływały przecież do spółki.

GD: Już przy ofercie publicznej tłumaczyliśmy, że będziemy się uniezależniać od dofinansowań. W momencie wejścia na giełdę ich udział w przychodach sięgał 22 proc., w tym roku był planowany na 14,5 proc.

Czy to oznacza, że usługi Impela będą droższe?

GD: Sprzedajemy usługi z marżami, które nas satysfakcjonują. Poprawiać musimy rentowności starszych kontraktów. Wiemy, gdzie mamy nadwyżkę administracyjną i gdzie nasza efektywność może wzrosnąć.

Nadwyżkę administracyjną?

SB: W niektórych oddziałach pracowało dużo więcej osób niepełnosprawnych niż w innych. Myśleliśmy o wpływach z tytułu dotacji.

A teraz o zwolnieniach.

GD: Nie do końca. Spodziewamy się, że w tym roku poziom zatrudnienia nie powinien się zmienić. Będą zwolnienia, ale cały czas zatrudniamy przecież nowe osoby.

W jaki jeszcze sposób można równoważyć przychody z kosztami?

SB: Jest kilka takich sposobów, np. inna organizacja pracy. Nie chcemy tworzyć kosztów, przeprowadzając zwolnienia grupowe. Przy rosnących przychodach spółki i nieznacznym zmniejszeniu zatrudnienia jesteśmy w stanie poradzić sobie z tym w inny sposób. Jeśli chodzi o administrację, to są to typowe działania oszczędnościowe.

Impel działa w wielu obszarach. Czy w ramach oszczędności część zajmująca się np. cateringiem zostanie sprzedana?

SB: Nie mamy takich planów. Istotnych zmian w strukturze grupy nie będzie. Chcemy oferować usługi bardziej specjalistyczne o wyższej marży.

GD: Kładziemy większy nacisk na rozwój organiczny, bo jest on bardziej efektywny kapitałowo.

Rok temu mówiliście Państwo o potrzebie kapitałowej konsolidacji rynku. Taki był cel emisji.

SB: To nie tak. Szereg transakcji związanych ze wzrostem organicznym pociąga za sobą zmiany kapitałowe. Taką transakcję przeprowadziliśmy z Kredyt Bankiem. Kupiliśmy spółkę, a razem z nią usługi, na które podpisaliśmy duży kontrakt.

A co z konsolidacją rynku?

SB: Konsolidacja to tak naprawdę zwiększanie udziału w rynku. Można to osiągnąć, przejmując konkurentów albo powiększając swoje wpływy.

Ale rynek, na którym Państwo działacie, nadal jest bardzo rozdrobniony?

GD: Tak. Rozdrobniony i duży. Środki, które uzyskaliśmy z emisji, nie wystarczyłyby na przeprowadzenie dużych akwizycji. Przyjęliśmy inny wariat — połączenie wzrostu organicznego i przejęć. W ten sposób możemy skuteczniej powiększać udział w rynku.

Ile pieniędzy w emisji jest jeszcze w spółce?

GD: Podamy to w bieżącym komunikacie.

Pojawiły się informacje, że to, co Państwu zostało, będzie wydane na podtrzymanie bieżącej płynności firmy.

GD: Płynność finansowa nie pogarsza się obecnie i nie podejmujemy takich działań. Część środków giełdowych może jednak zostać użyta na potrzeby restrukturyzacji, gdy wyjaśni się stan prawny naszych praw do dofinansowań.

Czy w tym roku Impel będzie miał zysk netto?

GD: Poczekajmy na komunikat, który powstanie po zakończeniu trwających analiz. Podchodzimy do dofinansowań bardzo konserwatywnie — tak, aby pokazać, że stają się one dla nas drugorzędne.

Czyli będzie strata...

SB: To bardzo mocno zależy od poziomu dofinansowań, które cały czas są niewiadomą.

Inwestorzy giełdowi czekają na prosty komunikat. Czy po prognozach, które zakładały zysk, teraz spółka przewiduje straty?

GD: Biorąc pod uwagę konserwatywne podejście do dofinansowań i skoncentrowanie prac zarządu na zrównaniu kosztów z przychodami, można się spodziewać, że wynik będzie ujemny.

Ile czasu zabierze Państwu naprawa spółki?

GD: Pierwsze dobre informacje operacyjne przed uwzględnieniem kosztów restrukturyzacji będą po trzecim kwartale.

Jak na Państwa problemy reagują inwestorzy finansowi, którzy kupili akcje w ofercie publicznej?

GD: Akcjonariusze na pewno są zaniepokojeni, ale też ze zrozumieniem i dużym spokojem przyjmują nasze wyjaśniania. Są tacy, którzy kupują nasze akcje i tacy, którzy chcą je sprzedać.

Istotnie, bo na razie Pioneer poinformował, że część pakietu właśnie sprzedał. Ze sporą stratą.

SB: Nie przeceniałbym tej informacji. Ruch na kapitale nie był duży.

Mówi się, że jedynymi beneficjentami upublicznienia Impela byli założyciele. Korzystając ze środków z emisji, spółka odkupiła od nich walory prawie za 40 mln zł. Inwestorzy finansowi teraz liczą straty.

GD: Odkup akcji był jednym z celów emisji. Nikt tego nie kwestionował. A jeśli chodzi o straty, to razem ze wspólnikiem posiadamy 58 proc. akcji Impela, więc nasze straty są równie dotkliwe.

Grzegorz Dzik, współwłaściciel i prezes Impela, oraz Sławomir Borkowski, członek zarządu