Prezes Europejskiego Banku Centralnego (EBC) Mario Draghi podjął się
trudnego zadania ratowania strefy euro przed gospodarczą zapaścią,
jednak na razie jego działania przynoszą ograniczone efekty. Dynamika
produkcji przemysłowej właśnie osiągnęła najniższy poziom od 2013 r.,
nastroje wśród przedsiębiorstw i konsumentów są najgorsze od roku, a
inflacja nadal nie chce odbić. Jakby tego było mało, indeksy giełdowe,
które co do zasady dyskontują przyszłość, również straciły dawny
optymizm.
Od rozpoczęcia zakupów w ramach europejskiego QE indeks Euro
Stoxx 600 stracił już ponad 13 proc., od szczytu z kwietnia 2015 r.
ponad 17 proc., a przecież i tak mocno oddaliliśmy się od minimum z
lutego. Tak słaba postawa rynku akcji podczas prowadzenia skupu aktywów
jest wydarzeniem bezprecedensowym.
Przy okazji działań Fedu, Banku Anglii i Banku Japonii notowania
akcji rosły wprost proporcjonalnie do ksiąg bilansowych banku
centralnego. Tymczasem przy okazji programy stymulacyjnego w Europie
inwestorzy zachowują się z dużą rezerwą i najwyraźniej nie wierzą w
powodzenie misji Maria Draghiego.
Warto pamiętać o tym, że EBC nie jest wszechmocny.
Po pierwsze, polityka monetarna ma nikłe wsparcie ze strony polityki
fiskalnej w przeciwieństwie do wcześniej wspomnianych krajów.
Po drugie, Mario Draghi nie ma wpływu na notowania cen surowców i
spowolnienie w Chinach, a te czynniki bezpośrednio odpowiadają za
inflację i nastroje gospodarcze w Europie.
Europejski Bank Centralny ma jednak szansę na zaskoczenie inwestorów i
przywrócenie wiary w ożywienie gospodarcze strefy euro. Rynek oczekuje
cięcia stopy depozytowej o 10 pkt. baz. i rozszerzenia miesięcznych
zakupów o 10-20 mld EUR podczas czwartkowego posiedzenia. Jeżeli
optymizm ma wrócić na europejskie parkiety, prezes EBC będzie musiał
jednak zrobić zdecydowanie więcej. © Ⓟ
Brexit zrówna euro z dolarem
W scenariuszu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej kurs euro
do końca roku dojdzie do parytetu z dolarem, prognozuje Kit Juckes,
strateg banku Société Générale. To dawałoby potencjał 8,9-procentowego
osłabienia w porównaniu z notowanym w środę kursem euro sięgającym
niespełna 1,10 USD. Zdaniem eksperta, kurs euro będzie tracił już w
krótkiej perspektywie, za sprawą łagodzenia polityki pieniężnej. Wspólna
waluta nie może tymczasem liczyć na napływy kapitału szukającego
bezpiecznego schronienia pośród rynkowej wyprzedaży, a przeszkadzają w
tym problem napływu imigrantów oraz właśnie ryzyko brexitu, ocenił
specjalista. Sam funt powinien w przypadku wyjścia Wielkiej Brytanii z
Unii Europejskiej osłabić się do 1,30 USD, przewiduje Kit Juckes. To
oznaczałoby 8,6-procentowy potencjał przeceny. [Marek Wierciszewski]