Dekoniunktura na rynku akcji zmusza inwestorów do poszukiwania alternatywnych źródeł zarobku. Specjaliści zalecają przede wszystkim zakup obligacji długoterminowych oraz złota.
Część inwestorów w obawie przed kolejnymi bolesnymi zawirowaniami na rynku akcji może na dłużej opuścić giełdowe parkiety. Już teraz wielu z nich przerzuciło znaczne środki w dużo bezpieczniejsze lokaty kapitału.
Zapaść na rynku akcji wyraźnie poprawia obrót papierami dłużnymi. Jak znaczącą alternatywą dla inwestycji w akcje jest ulokowanie środków w obligacjach pokazał ubiegły tydzień. Inwestorzy wychodząc w panice z akcji, równie szybko kupowali papiery dłużne.
— Szczególnie widoczny wzrost obrotów na ryku obligacji można było zaobserwować w Stanach Zjednoczonych oraz Niemczech. Powodzeniem cieszyły się przede wszystkim papiery 5- i 10-letnie — przyznaje Tomasz Stadnik, doradca inwestycyjny Credit Suisse AM.
Dobre perspektywy rysują się także przed rynkiem dłużnym w naszym kraju. Specjaliści zwracają szczególną uwagę głównie na obligacje długoterminowe.
— Obecnie warto lokować środki w obligacjach 5-letnich o stałym oprocentowaniu. W dłuższym terminie polskie papiery dłużne będzie premiowała obniżka stóp procentowych oraz zamykanie procesu przystępowania naszego kraju do struktur Unii Europejskiej — dodaje Tomasz Stadnik.
Kolejną odskocznią od rynku akcji mogą być inwestycje w złoto. W momencie gdy inwestorzy odwracają się od inwestycji giełdowych, zawsze zaczynają przychylniej patrzeć na metale szlachetne.
— Warunki do inwestowania w złoto czy srebro są teraz wyjątkowo korzystne. Z jednej strony mamy do czynienia z wycofywaniem środków z akcji, z drugiej ze słabnącymi notowaniami dolara względem euro. Te czynniki powinny napędzać koniunkturę na złoto — twierdzi jeden z brokerów towarowych.
W opinii wielu zachodnich specjalistów, już wkrótce uncja tego kruszcu może kosztować nawet 330 dolarów. Byłby to najwyższy kurs złota od 2,5 roku. Sugerując się tymi prognozami można przypuszczać, że obecnie jest właściwy moment do zakupu kontraktów na ten metal. Można bowiem złapać przysłowiowy dołek, gdyż w ostatnich dniach złoto zaczęło spadać, co jest wynikiem wyprzedaży przez amerykańskie fundusze, zmuszone do uzupełnienia środków na depozytach kontraktów terminowych. W związku z tym notowania metalu zbliżyły się do poziomu 300 dolarów za uncję. Zmiana trendu jest jednak gwarantowana.
Tylko w pierwszych pięciu miesiącach tego roku fundusze inwestycyjne lokujące w tym metalu odnotowały w Stanach Zjednoczonych wzrost napływu środków o 40 proc. (760 mln USD). W I kwartale tego roku popyt na sztabki złota i monety wyniósł 2,8 tony.
Dużo mniej optymistycznie rysują się perspektywy dla rynku metali strategicznych. Podobnie jak w przypadku akcji, fundusze starają się unikać zakupów kontraktów na miedź, aluminium czy ołów.
— Nie sądzę, by inwestorzy wycofujący się z rynku akcji, szybko przerzucili swoje środki na rynek metali, choć logika wskazywałaby inaczej. Jednak z reguły jest tak, że spadek cen akcji wymusza później korektę notowań metali. Inwestorów nie zachęca nawet niski poziom kursów wielu surowców. Natomiast są uczuleni na brak popytu konsumpcyjnego oraz inwestycyjnego, co nie pomaga we wzroście zainteresowania metalami. Na razie brakuje fundamentalnych przesłanek zachęcających fundusze inwestycyjne do wzmożonych zakupów na rynku metali. Jeśli nie wydarzą się kolejne afery finansowe lub zamachy terrorystyczne, to pierwsze symptomy poprawy koniunktury powinny być widoczne pod koniec roku — ocenia Piotr Leśniewski, kierownik działu miedzi Impexmetalu.
Okiem eksperta
Warto gromadzić środki
Sądzę, że najpoważniejszą alternatywą dla rynku akcji jest lokata w papiery dłużne emitowane przez Skarb Państwa. Dobre perspektywy dla rynku obligacji mogą okazać się poważną zachętą dla inwestorów zagranicznych. Kiepską alternatywą są za to lokaty bankowe. Dla większych inwestorów, głównie instytucjonalnych, tradycyjną metodą zabezpieczenia się na wypadek kryzysu jest lokowanie środków w metalach szlachetnych, w szczególności w złocie oraz walutach. W przypadku walut popularny jest zwłaszcza frank szwajcarski.
Jednak na miejscu inwestorów grających na rynku akcji nie szukałbym teraz lokat zastępczych. Czas dekoniunktury wykorzystałbym na gromadzenie środków, które można by uruchomić w momencie poprawy klimatu inwestycyjnego. Oceniam, że bessa powinna potrwać jeszcze co najwyżej kwartał.
Marek Świętoń
analityk ING IM POlska