Gotówka z kasy centrali służby antykorupcyjnej mogła być wyprowadzana od dawna. Idąc jej śladem, CBA nakryła bukmachera na nieprawidłowościach
Mija miesiąc od ujawnienia przez media manka na ponad 5 mln zł w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Pieniądze miała wynieść pracownica cywilna zajmująca się kasowymi rozliczeniami w centrali CBA. Jak się okazało, pod koniec ubiegłego roku z kasy zniknęła gotówka stanowiąca część funduszu operacyjnego, z którego finansowane są działania mniej lub bardziej oficjalne tej służby.

Biuro od samego początku afery utrzymuje tymczasem, że „nie jest prawdą, jakoby CBA utraciło jakiekolwiek środki finansowe”. To dość odważne stwierdzenie, gdyż z naszych informacji wynika, że antykorupcyjna centrala nie jest do końca pewna, jak długo pieniądze wyciekały z funduszu operacyjnego i jak duże jest manko.
Manko na dwa sposoby
Według naszych ustaleń samym sednem problemu jest fakt, że pracownica kasy cieszyła się bezgranicznym zaufaniem szefów. Zresztą generalnie pracowników centrali.
— Nikt chyba nie pamiętał, jak się nazywa, dla wszystkich była panią Kasią, pracowała tu od lat, wszyscy ją znali, pomagała rozliczać PIT-y ludziom w centrali — mówi anonimowo przedstawiciel służb.
Manka udałoby się uniknąć, gdyby pracownica kasy była właściwie nadzorowana. Tymczasem nasze źródła twierdzą, że niemal jednoosobowo rozliczała pieniądze z funduszu operacyjnego. Szefowi pionu finansowego przedstawiała dokumenty do podpisania i ten zazwyczaj je podpisywał. Brak krzyżowej kontroli stanu rachunków otwierał pole do nadużyć. Według naszych ustaleń istniały co najmniej dwie metody wyprowadzania pieniędzy z CBA. Pierwszy polegał na księgowaniu rozchodów, których faktycznie nie było.
— Przykładowo: z delegatury z Katowic rzekomo przychodzi zamówienie na gotówkę, powiedzmy kilkaset tysięcy złotych na zakup kontrolowany. Kasjerka odnotowuje w systemie fakt wydatkowania gotówki, odpowiednie dokumenty zatwierdzające zanosi przełożonym, odbiera podpisy, informuje, że pieniądze trafią do zamawiającego najbliższym konwojem. Pieniądze jednak nie jadą do Katowic, bo nikt ich tam nie zamawiał — mówi nasz rozmówca.
Drugi sposób to ten, który doprowadził do ujawnienia manka, czyli pobór gotówki wprost z kasy. Na koniec roku delegatury z całego kraju odsyłają do centrali niewykorzystanągotówkę z funduszu operacyjnego, która potem jest deponowana na rachunku CBA. Pod koniec 2019 r., jak co roku, przyjechała furgonetka po gotówkę. Dokumenty z rozliczeniami były już gotowe, jednak kasa była pusta.
Blokada u bukmachera
Jak zatem CBA może twierdzić, że nie utraciła żadnych pieniędzy? Wyjaśnienia mogą być dwa. Po pierwsze manko dotyczy pieniędzy z funduszu operacyjnego, który na rok 2019 r. został rozdysponowany i zwroty, które zniknęły z kasy, to nadwyżka, z różnych względów niewydatkowana.
Po drugie, CBA twierdzi, że możliwym motywem dopuszczenia się malwersacji finansowych przez byłą kasjerkę jest uzależnienie od hazardu jej małżonka. Według medialnych informacji biuro zabezpieczyło pieniądze na kontach jednego z bukmacherów, u którego mąż podejrzanej miał obstawiać zakłady.
Z naszych informacji wynika, że sytuacja jest bardziej złożona. Otóż na zakład nie została przeznaczona cała suma brakująca w kasie CBA. Natomiast faktycznie agenci zablokowali sporo pieniędzy na kontach bukmachera. Kiedy CBA za tropem własnej gotówki trafiła do bukmachera, zorientowała się, że jest on na bakier z obowiązkami wynikającymi z ustawy o przeciwdziałaniu prania pieniędzy, którawymaga od przedsiębiorców powiadamiania Głównego Inspektora Informacji Finansowej o wszystkich transakcjach powyżej 15 tys. EUR. CBA stwierdziła spore luki w raportowaniu na temat zakładów na takie i wyższe kwoty i zablokowała rachunki, których transfery dotyczą.
Od kiedy znikała kasa
Wykrycie ścieżek wypływu gotówki w centrali daje tylko odpowiedź co do mechanizmu przekrętu. Wciąż nie jest jasne, ile pieniędzy w ten sposób wyciekło. Rozliczenia funduszu na koniec roku są dość złożone: delegatury oddają pieniądze za pokwitowanie, ale nie cała nadwyżka trafia na konto biura i część gotówki pozostaje w kasie. Za stan kasy odpowiadała była, zaufana pracownica. Pytanie, od kiedy zaczęła prowadzić kreatywną księgowość. Gdyby nie to, że w grudniu 2019 r. zdecydowała się zabrać całą gotówkę, a nie połowę czy kilkaset tysięcy, nie wiadomo, czy w związku z zaufaniem, jakim się cieszyła, ktokolwiek wykryłby ubytki w kasie. Teraz CBA szuka odpowiedzi na pytanie, czy w poprzednich latach stan kasy był zgodny z liczbami na dokumentach. Sprawa byłaby prosta, gdyby chodziło o rozliczenia transakcji zrealizowanych przelewami. W przypadku gotówki wyśledzenie ewentualnych nieprawidłowości może okazać się trudne.
Podpis: Eugeniusz Twaróg