Jeśli przywódcy polityczni czy szefowie znaczących firm rezygnują z zasad moralnych, ci słabsi, biedniejsi idą za nimi w ślad. To upowszechnianie złych obyczajów na masową skalę.
Gospodarka centralnie sterowana pośród wielu wad miała także i tę, że demoralizowała ludzi. Realny socjalizm w Polsce oznaczał życie w świecie wirtualnym, opartym na wszechobecnym udawaniu. Ludzie udawali, że pracują, a pracodawcy udawali, że tego nie widzą; udawali także, że płacą pracownikom, bo płacili pieniędzmi, które były udawane.
Ten wszechogarniający pozór i fikcja były chorobą społeczną, stającą się chorobą duszy człowieka. Wprowadzenie gospodarki wolnorynkowej przyniosło zatem ogromną etyczną korzyść. Naród przestał demoralizować chory system organizacji życia. Rozpoczął się proces uzdrawiania ludzkiej pracy.
Przemiany
Sposób organizacji życia społecznego może albo psuć, albo wychowywać człowieka. Fakt, że w poprzedniej epoce państwo chciało o wszystkim decydować, inicjatywa prywatna, de facto, była zakazana, często karalna, zaowocował zanikiem odpowiedzialności. Jeśli na wszystko były instrukcje, to nikt się niczym nie przejmował. W świecie odgórnych nakazów ludzie stracili wiarę w swoje siły.
Odbudowa dobrych obyczajów, poczucia odpowiedzialności za wspólne dobro, wszystkiego, co stanowi tzw. społeczeństwo obywatelskie, wymaga pracy całych generacji. Pracy tej nie sprzyja brak autorytetów. Wszystkie właściwie zostały nadszarpnięte. Także autorytet Kościoła katolickiego, choć w innych dziedzinach wydaje się silny, to w kwestiach etyki gospodarczej pozostaje osłabiony. W okresie realnego socjalizmu bowiem Kościół w Polsce przyzwyczaił się do działań „obok” prawa. Skoro pozbawiony był wielu należnych mu praw, prawo omijał. Budowano choćby bez pozwolenia kościoły (nocami), które następnie starano się legalizować. Także inne aspekty życia Kościoła w komunizmie sprawiły, że nauczył on żyć jakby „obok prawa”. Ta złożona sytuacja wymaga czasu i refleksji — po to, by uczynić wśród duchownych powszechnie zrozumiałymi wartości państwa demokratycznego, gdzie respektowanie reguł życia gospodarczego to wymóg etyczny. Z tych względów głos Kościoła w Polsce w sprawach etyki gospodarczej słychać słabo.
Z dziedzictwa poprzedniej epoki bierze się postawa, w której główną zasadą pozostaje łamanie zasad. Nie mamy szacunku dla państwa, nie uznajemy go za instytucję życzliwą i potrzebną, lecz raczej za coś, przed czym trzeba się strzec. Pięćdziesiąt lat komunizmu wspierają wcześniejsze doświadczenia: okupacji i zaborów. Powtórzymy: nie umiemy żyć w państwie i respektować jego reguł, nauczyliśmy się żyć obok niego. I tu trzeba świadomego wysiłku i edukacji, by obywatele zdolni byli szanować i utożsamiać się z własnymi instytucjami.
Innym schorzeniem jest masowa korupcja. Dotknęła nasz kraj dotkliwie od początków transformacji ustrojowej. Była oznaką niewydolności i niedojrzałości systemu społeczno-gospodarczego. Gdy nie sposób załatwić spraw zwykłą drogą, wystawieni zostajemy na nieodparte pokusy. Najbardziej może wyrazistym dziś przykładem takiej sytuacji jest lecznictwo. Korupcję prowokuje zasadniczo fakt, iż lekarze są przekonani (nie bez racji), że nakład ich pracy oraz poziom zdobywanego wykształcenia są nieproporcjonalne do zarobków.
W innych branżach obserwatorzy życia gospodarczego w Polsce zauważają pozytywne zmiany. Niekoniecznie zresztą wynikają one z podniesienia poziomu etycznego przedsiębiorców. Zasadniczym źródłem przemian pozostaje bowiem dojrzewanie systemu gospodarczego kraju. Wpływa to na kalkulację biznesmenów: uznają, że ewentualny zysk nie jest wart ryzyka, jakie się ponosi, wchodząc w korupcyjny układ.
Wychowanie
Społeczno-ekonomiczne uwarunkowania rozwoju kapitalizmu w Polsce nie zmieniają faktu, że zachowania etyczne zależą w głównej mierze od hierarchii wartości konkretnego człowieka (są w naszym kraju firmy, które nigdy nie dawały łapówek). Hierarchia wartości zależy zaś od wychowania. Katolicki nurt chrześcijaństwa dla opisu procesu wychowania moralnego człowieka korzystał z filozofii greckiej, zwłaszcza etyki Arystotelesa. Jego teorię zasymilował na potrzeby nauki katolickiej Tomasz z Akwinu — i do dziś stanowi ona istotny punkt odniesienia. Proces wychowania moralnego opisywano przy użyciu pojęcia sprawności (cnoty). Bycie moralnym to — swego rodzaju — złożona umiejętność.
Roztropność
Pierwszym warunkiem postępowania moralnego jest namysł. Jedynie ponawiana refleksja nad kwestiami etycznymi, pytania stawiane sobie i innym: czy coś jest uczciwe czy nie, kształtuje wrażliwość moralną człowieka. Taka refleksja, nazywana tradycyjnie sumieniem, daje efekt w postaci nabywanej umiejętności (sprawności), zwanej roztropnością. Bez rozumienia tego, co dobre, a co złe, bez widzenia cudzej krzywdy, nie sposób mówić o etyce.
Złożoność problemów wymaga od biznesmenów dużej przenikliwości i wrażliwości. Zdarza się, że niemoralne są praktyki biznesowe, uznawane powszechnie za naturalne przejawy wolnego rynku. Dla przykładu: choć zakazane jest doprowadzanie do upadłości firmy, to już jej przejęcie i likwidacja — pod pozorem modernizacji — nie zawsze będzie karalna. Ale szczegółowy kontekst może właśnie pokazać, że zarządzający zachowują się w sposób nieetyczny.
I tak wkraczamy w subtelną dziedzinę ludzkich działań, gdzie wrażliwe sumienie każdy przypadek rozpatrywać musi z osobna. Dlatego właśnie potrzeba, by przedsiębiorca dysponował sumieniem na ponadprzeciętnym poziomie wnikliwości. Wymaga to „treningu”, dzięki któremu zasada roztropności, tj. umiejętność rozróżniania dobra od zła, zachowuje rolę decydującą.
Chrześcijańska etyka od wieków stara się formułować swe założenia tak, by ogólne reguły mogły być stosowane w każdym przypadku. Dąży zatem do ustalania norm uniwersalnych, w świetle których znajdowałby rozwiązanie wszelki konkretny etyczny dylemat. Taki dedukcyjny sposób myślenia — choć poręczny i efektywny, bo pozwala na sproceduralizowaną ocenę poszczególnych zdarzeń w perspektywie zasady ogólnej — ma jednak wady. Algorytmizacja zachowań okazuje się pułapką zawsze, gdy stajemy wobec sytuacji nowych i niestandardowych. Znajomość reguł i procedur, które należy wcielać w konkretnych przypadkach, wymaga więc uzupełnienia przez niezależną, samodzielną zdolność oceny. Trzeba nam zatem myślenia twórczego, rozpoznawania w sposób niemechaniczny dobra i — vice versa — zła, tj. ludzkiej krzywdy.
Sprawiedliwość
Roztropność jako sprawność może osiągnąć pełny wyraz dopiero w połączeniu z inną wewnętrzną ludzką zaletą: sprawiedliwością. Umiejętność rozpoznawania zła i dobra nie wystarcza, potrzeba stanowczej woli postępowania prawego, tj. zgodnego z maksymą sprawiedliwości: „daj każdemu, co mu się należy”. Reguła zawarta w tej maksymie jest fundamentem wszelkiego ładu społecznego. Oznacza ona także swe dopełnienie: nie żądaj tego, co ci się nie należy. Jak niepodobna budować demokracji bez ludzi wolnych, tak niemożliwe jest budowanie zdrowego kapitalizmu i wolności gospodarczej bez ludzi respektujących zasadę sprawiedliwości. Dlatego przedsiębiorca powinien nie tylko umieć myśleć etycznie, lecz także chcieć rzeczywiście tak postępować: dawać to, co należy się pracownikom i klientom. Podobnie pracownik: by postępować moralnie, musi mieć wolę wypełniania własnych zobowiązań. Jedni i drudzy, jeśli są ludźmi sprawiedliwymi, będą chcieli także spełniać zobowiązania wobec państwa, co oznacza m.in. płacenie podatków, wykazywanie rzeczywistych zysków, niewprowadzanie osobistych wydatków w koszty firmy itd.
Jedno z najważniejszych zastosowań zasady sprawiedliwości wyraża maksyma: „pacta sunt servanda” — „umów należy dotrzymywać”. W sposób szczególny powinni wziąć sobie do serca tę regułę przywódcy gospodarczy i polityczni. Zły przykład idzie z góry. Tak jesteśmy zbudowani, że podlegamy wpływowi — ulegamy zgorszeniu: gdy inni (zwłaszcza możniejsi) sobie folgują, my także nie trwamy długo w rygoryzmie zasad. Dlatego niewspółmierną winę zaciągają postacie eksponowane w życiu publicznym. Jeśli przywódcy polityczni, a także szefowie znaczących firm nie dotrzymują obietnic, popełniają wielkie zło: gorszą maluczkich — tj. tych słabszych, biedniejszych, którzy — wiedząc, że sami mają niełatwo — rezygnują z zasad moralnych. Wprowadza się w ten sposób złe obyczaje na masową skalę.
Reguły etyczne, prawdomówność w życiu publicznym, nie są bowiem tylko konwencją, techniką utrzymywania popularności w sondażach: to fundament więzi społecznych. Kiedy znikają, państwo traci moralne ugruntowanie, ewoluuje w stronę nadkontroli i manipulacji. Politycy często nie zdają sobie sprawy, jak wielkiego spustoszenia moralnego dokonują, składając nierealne obietnice. Poczucie sprawiedliwości wśród ludzi opiera się bowiem na prostych gestach, dlatego dotrzymywanie obietnic, powstrzymywanie się od składania obietnic nierealnych to fundamenty ładu społecznego. Inaczej ryzykujemy budowanie społeczeństwa, w którym wszyscy wszystkich oszukują, nikt nikomu nie wierzy, a najlepiej się mają ci, którzy najmniej ufają i najwięcej kontrolują i sprawdzają.
Umiarkowanie i męstwo
Prócz tych dwóch fundamentalnych sprawności, niezbędnych dla etyki życia gospodarczego, ważne są także umiejętności dodatkowe, wspierające. I tak dzielność, czyli męstwo, pozwala na niekierowanie się strachem, lecz sprawiedliwością w podejmowaniu decyzji. Dzięki męstwu człowiek zdolny jest do wytrwałości i cierpliwości: wytrzymywania choćby uciążliwych prób. A powściągliwość (umiarkowanie) pozwala ograniczać ludzkie namiętności: chciwość prowadzącą do czerpania nadmiernych zysków, zawiść, gniew czy chęć zemsty.
Ludzka twarz kapitalizmu
Wszystkie te umiejętności wprowadzane w życiu pojedynczych ludzi sprawiają, że przedsiębiorczość, liberalny kapitalizm nabiera ludzkiego oblicza. Człowiek prócz własnych zysków potrafi dostrzegać także potrzeby innych ludzi, umie być solidarny, zdolny do pomocy. To trudne i złożone umiejętności tak, jak złożony jest świat, w którym przyszło nam żyć. By był on ludzki, sami musimy ujawnić własne człowieczeństwo. Nie wszystko mogą zagwarantować instytucje kontrolne. Potrzeba wiary w potencjał etyczny społeczeństwa. Odwoływanie się do dobrej woli człowieka to ważny element opisywanego tu procesu kształtowania osobowości etycznej. Moralność jest bowiem w istocie fundamentalnym wyrazem ludzkiej wolności.