Jednoręcy bandyci naginają prawo

Dawid Tokarz
opublikowano: 2009-01-19 06:31

Na gry na automatach Polacy wydają więcej niż na wódkę. Umożliwiają to luki w prawie. W 2008 r. budżet stracił na nich przynajmniej 200 mln zł. Urzędnicy nie reagują.

Tylko w 2008 r. Polacy wrzucili do automatów o niskich wygranych (AoNW) około 8,5 mld zł. To połowa wszystkich wydatków na hazard i więcej niż wartość rodzimego rynku wódki. Popularni jednoręcy bandyci są wszędzie: na stacjach benzynowych, w pubach, barach, a nawet sklepikach osiedlowych.

Jeszcze dwa lata temu było ich 22 tys. Dziś: prawie dwa razy więcej. Taki boom jest możliwy, bo operatorzy AoNW płacą niskie podatki i wykorzystują luki w prawie, stworzone i tolerowane przez resort finansów.

Z naszych szacunków (nie ma jeszcze oficjalnych danych) wynika, że w 2008 r.

właściciele AoNW zapłacili tylko 300 mln zł podatku od gier (POG). Prawie tyle samo odprowadzili operatorzy salonów z tzw. automatami wysokohazardowymi, choć ich przychody były ponad trzy razy niższe. Stawka POG dla tych ostatnich sięga 45 proc. od dochodu, dla AoNW wynosi 180 EUR miesięcznie od automatu. Tak niski podatek uzasadnia ustawa hazardowa, ograniczająca maksymalną stawkę jednej gry na AoNW do 0,07 EUR (około 30 gr), a maksymalną wygraną do 15 EUR (około 60 zł). Niższy podatek, bo mniejsza atrakcyjność maszyn. Byłoby proste i sprawiedliwe, gdyby nie to, że na prawie wszystkich AoNW można grać za wielokrotnie wyższe stawki i wygrać wielokrotnie więcej niż wynika z ustawy.

Więcej w dzisiejszym wydaniu "Pulsu Biznesu".