Jasna komunikacja, że lockdown może potrwać rok lub nawet dwa lata, może przyspieszyć ożywienie gospodarki — mówi dr Wojciech Paczos, wykładowca Uniwersytetu Cardiff, członek grupy eksperckiej Dobrobyt na Pokolenia
„PB”: Czy tarcza finansowa była niezbędna?
Wojciech Paczos, Uniwersytet Cardiff: Zdecydowanie tak. Pierwszym wyzwaniem w sytuacji epidemii było uratowanie zamkniętej gospodarki. Sama z siebie by się nie utrzymała. Moim zdaniem ruch był jednak spóźniony.
Wersji tarcz było kilka, ale to właśnie ta ochrzczona „finansową” wzbudziła największe nadzieje w świecie biznesu. 100 mld zł to środki na miarę tych oczekiwań?
Pierwsza tarcza była zdecydowanie za mała. Tarcza zwana finansową jest koncepcyjnie dobra. Mogłaby powstać wcześniej, mieć większe rozmiary, natomiast to jest ten rząd wielkości, o którym powinniśmy mówić. Z moich obliczeń wynika, że to około 6 proc. PKB w żywej gotówce i mniej więcej drugie tyle w gwarancjach kredytowych. Pojawiają się natomiast dwa wyzwania. Przede wszystkim — kwestia rozłożenia wydatkowania tej kwoty w czasie. Należy zastanowić się, czy wydać ją na podtrzymanie funkcjonowania firm do momentu restartu gospodarki, czy może założyć bufor na sytuację, w której hibernacja gospodarki się przedłuży lub do niej powróci po krótkim okresie jej odmrożenia.
Tego tak naprawdę nikt nie jest pewien.
Moim zdaniem dużo trudniejsze będzie jednak samo przywracanie gospodarki do życia, bo to jest coś, czego nikt jeszcze nie robił i nie ma żadnych wzorców, z których można byłoby skorzystać.
Są jednak doświadczenia z odbudowywania gospodarki po konfliktach lub kryzysach…
Owszem, ale mam bardziej na myśli rozwiązania w mikroskali, tzn. jak przywrócić do funkcjonowania firmy po kilku miesiącach przestoju, jednocześnie mając epidemię pod kontrolą. Druga kluczowa rzecz to zarządzanie oczekiwaniami. Mam wrażenie, że większość obywateli, a także samych firm oczekuje, że lockdown skończy się dość nagle i po prostu wyjdziemy z domów i wrócimy do życia. Tymczasem dopóki nie mamy szczepionki lub lekarstwa na koronawirusa, to hibernacja gospodarki szybko się nie skończy.
Jak więc może wyglądać pobudzanie gospodarki do życia?
Moim zdaniem ten rozruch należy przeprowadzić na tury, w trzech wymiarach. Po pierwsze — niektóre branże będą uruchamiane wcześniej niż inne. Dyskusja na ten temat już zresztą jest. Po drugie — debata, która dopiero przed nami, to zdejmowanie ograniczeń w zależności od regionu geograficznego. Może się okazać, że w niektórych miejscach, szczególnie tam, gdzie jest mała gęstość zaludnienia, można bezpiecznie przywrócić normalne życie gospodarcze. W dużych aglomeracjach, takich jak np. Warszawa, lockdown będzie musiał trwać dłużej. Aby podjąć takie decyzje, potrzebne są jednak reprezentatywne testy, aby wiedzieć, w jaki sposób epidemia się rozprzestrzenia w zależności od miejsca, grupy społecznej czy wiekowej. A po trzecie, i chyba najważniejsze, to świadomość, że ów rozruch może być cofany w zależności od tego, czy w danym miejscu czy branży nastąpi nawrót choroby.
Niektórzy nazywają to „tańcem z epidemią”.
To powinno być bardzo jasno komunikowane i na razie tej komunikacji nie ma. Tymczasem szczery przekaz buduje zaufanie w gospodarce i odblokowuje chociażby możliwość planowania. Wielu konsumentów odkłada różne decyzje, np. o remoncie, zakupie telewizora czy samochodu. Jeżeli będą w nieskończoność czekać na pełne odblokowanie gospodarki, to ich decyzje zakupowe będą coraz bardziej odwlekane. Jeśli dostaną jasny sygnał, że lockdown może potrwać przez rok czy nawet dwa lata, to łatwiej będzie im podjąć te decyzje.
Wywiad jest skróconym zapisem rozmowy z odcinka podcastu "Puls Biznesu do słuchania" pt. "Kulisy wykuwania tarczy finansowej".
Podpis: Paweł Sołtys