Akcjonariusze Stoczni Gdynia mają zatwierdzić bilans za 2003 r. Spółka planowała stratę 90 mln zł. Jest znacznie gorzej...
Na piątek zaplanowano walne zgromadzenie akcjonariuszy Stoczni Gdynia (SG). W jego programie jest ocena bilansu firmy za 2003 r.
— Na razie nie udzielamy informacji o wynikach. Liczby podamy dopiero po walnym — mówi Mirosław Piotrowski, rzecznik SG.
Czarny scenariusz
„PB” udało się jednak ustalić, że stocznia nie ma powodów do chwały. W ubiegłym roku w pierwszej wersji programu naprawczego firma planowała 72,3 mln zł straty netto na koniec 2003 r. W skorygowanym programie strata urosła do 93,59 mln zł. Po audycie okazało się, że w rzeczywistości sięgnęła 206 mln zł netto.
— Wynik jest bardzo zły i to mimo rozwiązania rezerw przez stocznię — mówi jeden z przedstawicieli sektora stoczniowego.
Gdyńska firma w bilans za 2002 r. wpisała około 300 mln zł rezerw: 150 mln zł na budowane statki i 150 mln zł na ewentualną utratę wartości aktywów. Rozwiązała je w ubiegłym roku. Gdyby rezerwy zostały utrzymane, strata stoczni byłaby nawet dwukrotnie wyższa niż ta po audycie.
Rezerwy na kontrakty
Co ciekawe, na rękę firmie poszedł też audytor.
— PricewaterhouseCoopers napisał w opinii do bilansu, że wynik nie uwzględnia konieczności utworzenia 111 mln zł rezerw na nierentowne kontrakty, które trzeba by zerwać, gdyby nie udało się ich renegocjować. Arma- torzy są jednak skłonni zgodzić się na renegocjacje, stąd możliwość rezygnacji z rezerw — mówi Dariusz Adamski z rady nadzorczej SG.
Stocznia ma problem z rentownością umów, bo cześć z nich została podpisana wiele lat temu i zakładała budowę statków prototypowych. Na domiar złego znacznie wzrosły ceny stali używanej do budowy statków.