PKO BP, PZU, PGNiG, Lotos, Orlen, PGE, Tauron i KGHM to spółki, w których może dojść do rewolucji w nadzorze właścicielskim. W ich obecnych radach nadzorczych, których członkowie zazwyczaj mogą się pochwalić solidnym wykształceniem, ze świecą trzeba szukać biznesowych praktyków. Większość przedstawicieli RN zawodowe szlify zdobywała na uczelniach, w urzędach, stowarzyszeniach, fundacjach, komitetach i… w licznych radach nadzorczych spółek z najróżniejszych branż. Często są to pracownicy ministerstwa skarbu (lub innych resortów). Tajemnicą poliszynela jest, że dla wielu właśnie możliwość odpłatnego zasiadania w radach jest główną zachętą do pracy w MSP.
Czy popiera pan plan Rady Gospodarczej odpolitycznienia i odbiurokratyzowania rad nadzorczych w spółkach skarbu państwa?
Oczywiście. Współpracujemy z Radą Gospodarczą nad stworzeniem nowych zasad nadzoru. Przypomnę tylko, że od dwóch lat, kiedy kieruję Ministerstwem Skarbu Państwa, wybór do rad nadzorczych po raz pierwszy w historii odbywa się w drodze otwartych konkursów. Wybór jest oparty na znanych i czytelnych kryteriach, które muszą spełnić osoby startujące w tych konkursach.
Czy zgadza się pan, że Ministerstwo Skarbu Państwa powinno skoncentrować się na prywatyzacji i być pozbawione wpływu na obsadę rad nadzorczych w spółkach skarbu państwa?
Takie zmiany wymagają długofalowych i systemowych rozwiązań. Jestem za tym, by rady nadzorcze były wolne od wszelkich nacisków. To właśnie prywatyzacja jest najlepszą drogą, aby uciąć podejrzenia i potencjalne wpływy polityków na spółki. Firmy, które grają kluczową rolę w naszej gospodarce, bez różnicy, giełdowe czy nie, powinny podlegać właśnie tym nowym procedurom nadzoru właścicielskiego. Co więcej — muszę pani powiedzieć, że w resorcie już przygotowujemy taką listę firm.
Kto się na niej znajdzie? Ile będzie zawierała firm?
Sądzę, że około 20. Będą to spółki istotne z punktu widzenia polskiej gospodarki. Ale jest jeszcze zbyt wcześnie, aby mówić o konkretnych firmach.
Więcej w poniedziałkowym Pulsie Biznesu.