Karaiby drżą o zdrowie Chaveza

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2013-01-03 17:40

Wszystko przez tanią ropę, którą dostarcza im prezydent Wenezueli.

Kraje basenu Morza Karaibskiego śledzą doniesienia o zdrowiu Hugo Chaveza z jeszcze większym niepokojem niż Wenezuelczycy. Jego źródłem nie jest jednak przywiązanie do boliwariańskiej rewolucji, na czele której stoi prezydent, ale hojny program subsydiowania zakupów wenezuelskiej ropy przez kraje regionu.

Kraje, które przystąpiły do stworzonego przez Hugo Chaveza programu, mogą kupować ropę, płacąc początkowo jedynie 5 proc. jej wartości. Reszta zobowiązania rozkładana jest na 25 lat, przy czym oprocentowanie pożyczki sięga zaledwie 1 proc. rocznie. Łącznie wartość subsydiowanej sprzedaży sięga 7 mld USD, czyli trzykrotności całej pomocy USA dla krajów obu Ameryk.

- Zdrowie prezydenta Chaveza jest dla nas wielkim zmartwieniem. Jego stan może zagrozić obecnemu kształtowi porozumienia dotyczącego handlu ropą – przyznaje minister gospodarki Dominikany, obawiający się, że następca urzędującego prezydenta wziąłby pod lupę jego warunki.

W razie zmniejszenia pomocy krajom z niej korzystającym byłoby trudno ustabilizować gospodarki. Na import ropy wydają aż 13 proc. swojego PKB, a Jamajka i Małe Antyle wytwarzają aż 95 proc. energii elektrycznej w elektrowniach napędzanych ropą.

Od czasu ostatniego zabiegu związanego z chorobą nowotworową Hugo Chavez pozostaje w szpitalu w Hawanie. Po operacji wdała się infekcja dróg oddechowych, a współpracownicy prezydenta zmuszeni byli dopuścić możliwość przełożenia ceremonii zaprzysiężenia na kolejną kadencję, która miała się odbyć w przyszłym tygodniu.