Ponad miesiąc temu część analityków ogłosiła zakończenie najtrudniejszej fali kryzysu krajów zaliczanych do grupy PIIGS. Stało się tak, gdy Portugalia oficjalnie wystąpiła o zagraniczne finansowanie, a jej prośba została wstępnie zaakceptowana przez międzynarodowe instytucje. Uznano wtedy, że najpewniej żaden kraj z tej grupy nie poprosi już o pomoc finansową. Czas szybko pokazał, że takie myślenie było naiwne.
Teraz kluczowa jest sprawa Grecji. Pod znakiem zapytania stanęła czerwcowa wypłata piątej raty wysokości 12 mld EUR, która jest częścią gigantycznej pożyczki przyznanej Atenom rok temu. Nieoficjalnie zobowiązano Greków do przedstawienia w trybie nadzwyczajnym kolejnych propozycji ograniczenia wydatków budżetowych i przeprowadzenia szerokiej prywatyzacji. W poniedziałek rząd premiera Jeoriosa Papandreu przedstawił propozycje cięć na 6 mld EUR w tym roku i program wyprzedaży państwowego majątku, który ma przynieść 50 mld EUR w 4 lata. Inwestorzy jednak tego nie kupią, jeżeli nie dostaną gwarancji, że międzynarodowe instytucje zwiększą skalę pomocy dla Grecji. I o to teraz toczy się cała gra polityków, którzy muszą znaleźć sposób, jak wytłumaczyć swoim obywatelom, że będą musieli znów składać się na Greków. Stąd nieco egzotyczny pomysł "reprofilingu", czyli wydłużenia Grecji terminu płatności zobowiązań, który jednak nie zyskuje zbytnio zrozumienia wśród przedstawicieli ECB. Jeżeli jednak stanowczo odrzuca się wariant restrukturyzacji części długu, jako groźny dla europejskiej gospodarki, to nie ma wyjścia — trzeba dalej dotować bankruta.
Uważam, że w ciągu najbliższego miesiąca Grecy dostaną dodatkowe finansowanie i katastrofy na rynkach na razie nie będzie. Nie oznacza to jednak, że inwestorzy będą mogli odetchnąć z ulgą. Temat Grecji powróci za kilkanaście miesięcy, a wtedy prawdopodobieństwo restrukturyzacji długu będzie jeszcze większe. Najgorsze, że może to uniemożliwić szybki powrót na rynki finansowe Irlandii i Portugalii, co zwiększy spekulacje, iż także dług tych krajów trzeba będzie częściowo umarzać. A wtedy Europa będzie miała naprawdę poważny problem.