Niektórzy mają talent do ściągania na swoją głowę kłopotów. Monika Nowakowska, menedżerka znana przede wszystkim jako prezes giełdowego Miraculum, wręcz się o nie prosi. W CV ma wyprowadzenie na prostą właśnie Miraculum (dawnej Kolastyny) i sieci sklepów Duka.

Teraz, w ramach pobocznej działalności, jako prezes skoncentrowanego na restrukturyzacjach RDM Partners, chce zmierzyć się z problemami Kerdosu (dawna Hygienika), balansującego na krawędzi bankructwa właściciela sieci drogerii Dayli. Przekonała do siebie Romualda Kalycioka, prezesa i głównego akcjonariusza spółki (ma 9 proc.), twórcę, prezesa i głównego akcjonariuszaspółki Sunex z NewConnect, działającej w branży odnawialnych źródeł energii.
— Jedyną szansą dla Kerdosu na przetrwanie, a dla wierzycieli na zaspokojenie roszczeń, jest utrzymanie postępowania sanacyjnego w spółce zależnej Dayli i dofinansowanie jej przez głównego akcjonariusza, by mogła dalej prowadzić działalność. Na to jednak nie ma szans, jeśli sąd i wierzyciele, głównie bank ING, nie poprą zmiany zarządcy w postępowaniu sanacyjnym — uważa Monika Nowakowska, prezes RDM Partners.
Trudna sanacja
11 maja przed sądem w Krakowie odbędzie się rozprawa, na której ma zostać wyznaczony zarządca postępowania sanacyjnego w Kerdosie. Prawdopodobnie zostaną nim PMR Restrukturyzacje. Główny akcjonariusz spółki i współpracująca z nim Monika Nowakowska chcą, żeby ta sama kancelaria formalnie przejęła funkcję zarządcytakże w Dayli i pozwoliła działać menedżerom ściągniętym przez RDM Partners.
Romuald Kalyciok jest bowiem w konflikcie ze spółką Zimmerman Filipiak Restrukturyzacja, która w lutym została ustanowiona zarządcą postępowania sanacyjnego. Na początku kwietnia złożyła wniosek o jego umorzenie i ogłoszenie upadłości Dayli, bo drogeryjna spółka — gdy główny akcjonariusz nie chciał już do niej dosypywać gotówki — nie jest już w stanie regulować bieżących zobowiązań, nie wspominając o spłacie starszych długów.
— Sąd otworzył postępowanie sanacyjne w Dayli na podstawie deklaracji właściciela — spółki Kerdos, reprezentowanej przez Romualda Kalycioka. Właściciel miał zapewnić 4,5 mln zł na kapitał obrotowy, bez którego drogerie nie mogą funkcjonować.
Deklaracje nie zostały spełnione, a podmiotom powiązanym z właścicielem tylko w niewielkim stopniu udało się zapewnić gwarancje dla dostawców, na podstawie których można było wziąć w komis towar do sklepów. Taka ilość towaru i forma prawna nie pozwoliła jednak na osiągnięcie przychodu, który umożliwiłby chociaż pokrycie kosztów bieżących. W tej sytuacji nie mieliśmy innego wyjścia i zgodnie z prawem musieliśmy złożyć wniosek o umorzenie postępowania sanacyjnego, by chronić wierzycieli — tłumaczy Piotr Zimmerman, prezes Zimmerman Filipiak Restrukturyzacja.
Postępowania sanacyjne w polskim prawie to nowość — można je stosować od 1 stycznia tego roku. Pracując w ramach Zespołu ds. Prawa Gospodarczego, Piotr Zimmerman był zresztą jednym z twórców przepisów w tej sprawie. Do tej pory w przypadku spółek giełdowych sanację wdrożono właśnie w zależnej od Kerdosu firmie Dayli, ten sam mechanizm jest wykorzystywany też w Hawe i jego spółce zależnej Hawe Telekom. Zmiany zarządcy do tej pory nie testowano.
— Moim zdaniem, jest ona konieczna — grupie Kerdos nie są potrzebni prawnicy, których pomysły w zasadzie ograniczają się do sprzedaży tego, co da się sprzedać, tylko osób z rynku, znających się na działalności operacyjnej, które mają pomysł na to, jak wyprowadzić spółkę na prostą, zmienić jej model działania i sprawić, że będzie generować gotówkę — uważa Monika Nowakowska.
Pomysł na drogerie
Kerdos — jako Hygienika — pojawił się na warszawskiej giełdzie w 2004 r. Przez lata jego działalność opierała się na produkcji artykułów higienicznych, głównie pieluszek, w zakładzie w Lublińcu. Kamil Kliniewski, główny akcjonariusz spółki i zarazem jej prezes, miał jednak inny pomysł i postanowił spróbować sił na rynku drogeryjnym. W 2013 r. zainwestował w polskie sklepy upadającej niemieckiej sieci Schlecker, które przemianowano na Dayli, zakład produkcyjny natomiast później sprzedał.
— Jeszcze pod kierownictwem Kamila Kliniewskiego Dayli próbowało wdrożyć strategię, która nie miała szans powodzenia. Była całkowicie niedostosowana do rynku polskiego. Na rynku, na którym dominuje Rossmann, nie da się odnieść sukcesu z modelem podobnym do niego, bo nie ma szans na zdobycie ani tak dobrych lokalizacji, ani takich warunków u dostawców — twierdzi Monika Nowakowska. Sama nie zamierza brać się za kierowanie Kerdosem, bo „ma wystarczająco dużo pracy w Miraculum”.
— Mamy skompletowany zespół menedżerów, którzy mogą wyprowadzić Dayli na prostą, opracowaliśmy wstępną strategiędla działających obecnie 75 sklepów i plan ekspansji. Wielkich pieniędzy na to nie potrzeba — wystarczy kilka milionów od głównego akcjonariusza, który już nam zaufał, i dogadanie się z dostawcami, którzy mogą dać swoje produkty w komis. Z nimi też jesteśmy w kontakcie. Spółkę można odchudzić, wyoutsourcować choćby działalność magazynową i stopniowo zbudować jej rentowność — uważa Monika Nowakowska.
Niejasna przyszłość
Kerdos to nie tylko Dayli. W grupie są też luksemburskie drogerie Meng, w których udziały zostały przejęte w ramach niejasnej transakcji. Kerdos nie ma w nich dziś pakietu dającego kontrolę. Całej sprawie, podobnie jak innym działaniom Kerdosu, przygląda się Komisja Nadzoru Finansowego. W grudniu ubiegłego roku dokonano odpisu wartości udziałów w luksemburskich drogeriach — z 34,7 do 1,3 mln zł.
— Drogerie luksemburskie nie są w tej chwili kluczowe w planowanym procesie restrukturyzacji. Zamierzam przeprowadzić kompleksowe due diligence, które pokaże potencjał tych aktywów. Jestem jednak przekonana, że spółka może dalej funkcjonować, spłacać zadłużenie i stać się atrakcyjnym celem do przejęcia dla inwestora branżowego — mówi Monika Nowakowska.
Kerdos jest zadłużony w bankach, do tego dochodzą niespłacani obligatariusze, których będzie tylko przybywać. 30 kwietnia zapadły warte 3 mln zł papiery emisji serii G, miesiąc później spółka powinna wykupić obligacje za 1,95 mln zł.
— Oczywiście najlepiej byłoby, żeby Kerdos i Dayli miały tego samego zarządcę postępowania sanacyjnego. Możemy się podjąć tej roli. W przypadku Dayli czekamy na decyzję sądu w sprawie naszego wniosku, która ze względu na sytuację spółki powinna zapaść jak najszybciej. Jeżeli istotnie istnieją szanse na dofinansowanie, to powinny być one jak najszybciej sądowi przedstawione. Jeśli postępowanie sanacyjne zostanie utrzymane, a podmioty reprezentujące odpowiednią większość wierzytelności zdecydują uchwałą rady wierzycieli o zmianie jego zarządcy, to — rzecz jasna — nie będziemy się temu opierać — mówi Piotr Zimmerman.