Klub piłkarski z Markiem Kotańskim w herbie

Ewa Tyszko
opublikowano: 2025-01-24 13:53

Przemysław Kołodziejczyk, menedżer w firmie Omnires, po godzinach dzieli się sportową pasją z młodymi ludźmi, często zmagającymi się z trudną historią życiową i rodzinną. Klub Piłkarski Kotan Ozorków, którego jest prezesem, gromadzi już ponad 200 sportowców i odnosi sukcesy.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Jego opowieść to typowa historia niespełnionego zawodowego sportowca.

– Nie kryję, że pochodzę z biednej, trudnej rodziny z niewielkiej podłódzkiej miejscowości. Jako dziecko z pasją grałem w piłkę nożną. Pamiętam, że wówczas w „Dzienniku Łódzkim” była rubryka „Nabory do nowej drużyny młodzików w Łodzi”. Pojechałem z tatą tramwajem na jeden trening, byłem zachwycony, natomiast realia były takie, że nie miał mnie kto wozić na treningi, nie było też pieniędzy, żeby za nie płacić. Musiałem w wieku 11 lat dojrzeć psychicznie i zrozumieć, że to marzenie jest poza moim zasięgiem – wspomina Przemysław Kołodziejczyk, menedżer w firmie Omnires i prezes Klubu Piłkarskiego Kotan Ozorków.

Szybko się usamodzielnił. Już jako nastolatek podejmował pracę – przy budowaniu hal kurników, wykończeniu wnętrz, jako dekarz, akwizytor Netii…

– Mając 18 lat, wynająłem z kolegą pierwsze samodzielne mieszkanie w Łodzi. Tak się zdarzyło, że pojechaliśmy z kolegami na boisko pod Laskiem Miejskim w Ozorkowie. Tam trenowała jakaś drużyna, zaproponowali nam rozgrywkę. Ku ich zdumieniu wygraliśmy. Mimo mniejszych umiejętności i braku fachowych treningów w nas, chłopakach z osiedla, grała ambicja i determinacja, potrzeba bezwzględnego parcia do przodu – opowiada dzisiejszy prezes klubu piłkarskiego.

Okazało się, że to była nowo powstała drużyna Kotan Ozorków, w której grali podopieczni ośrodka Stowarzyszenia Monar.

Dać siebie innym

– Pierwszy prezes, Arkadiusz Lewandowski, kiedyś pracownik Monaru, i kolejny – Adam Rosiak, któremu Monar pomógł wyprostować życie, chcieli tworzyć klub, który pomaga. Hasło tego miejsca to „Daj siebie innym”. Sport uczy dyscypliny i podejmowania decyzji, odpowiedzialności za siebie i kolegów. Kotan miał pomagać wracać do społeczeństwa i odzyskiwać poczucie godności i wspólnoty zgodnie z ideami terapeutycznymi Marka Kotańskiego. Pomyślałem wtedy – skoro życie dało mi szansę, żebym mógł pracować, mieszkać samodzielnie, poznawać ludzi, którzy dobrze sobie radzą, dlaczego nie dzielić się tym z innymi – wspomina Przemysław Kołodziejczyk.

Dołączył do klubu. Początki były trudne, bo spotykali się na poddaszu Monaru w Ozorkowie.

– Pamiętam, jak siedzieliśmy skuleni pod skośnym dachem, na treningi z Łodzi dojeżdżaliśmy tramwajem. 18 lat temu społeczna świadomość, że podopieczni Monaru potrzebują pomocy jak każdy chory człowiek, była niewielka. Nie mogliśmy liczyć na wsparcie władz miasta, nie akceptowali naszych działań mieszkańcy. Uważali wszystkich za niebezpiecznych ćpunów. Sytuacja zmieniła się po wywiadzie dla RMF FM, wtedy poznałem, jaka jest siła mediów… Dostaliśmy pierwszą dotację na działanie, podpisaliśmy porozumienie na użytkowanie boiska. Tak rodziła się pasja działania, a byłem zaledwie dwudziestoparolatkiem, pracowałem dla klubu po godzinach, dokładaliśmy każdy zaoszczędzony grosz, żeby kupić nowe stroje, trenowaliśmy nawet trzy, cztery razy w tygodniu, a w weekendy graliśmy mecze. Po treningach mogliśmy sobie pozwolić na najtańszą pizzę na czterech, przy której dyskutowaliśmy o sprawach klubowych. Zapisaliśmy się do Łódzkiego Związku Piłki Nożnej, zaczęliśmy startować w rozgrywkach ligowych, już po pierwszym roku uzyskaliśmy pierwszy awans – opowiada Przemysław Kołodziejczyk.

Przedsiębiorca przyznaje, że nie wiadomo, jakie byłyby dalsze losy klubu, gdyby nie włączenie myślenia biznesowego.

Kolejne szczeble

Zarządzanie wybrał tylko dlatego, że szli na nie koledzy. Kiedy jednak trafił na staż do firmy Deante ze Zgierza, nauczył się widzieć praktyczny wymiar kierunku, który studiował.

– Miałem szczęście, że na swojej drodze zawodowej spotkałem ludzi, którzy pokazali mi powiązania i sens różnych biznesowych rozwiązań. W tej firmie spędziłem siedem lat, doszedłem do stanowiska menedżera. Zacząłem jeździć na duże wydarzenia, na targi, do tak dla mnie egzotycznych miejsc jak Dubaj czy Chiny. Pamiętam, że siedziałem w garniturze w przeszklonym, klimatyzowanym pomieszczeniu, patrzyłem przez okno na strzeliste wieżowce i nie mogłem uwierzyć, że tu jestem… To była niezwykła droga dla chłopaka z biednej rodziny w małym miasteczku – mówi menedżer.

Po opuszczeniu Deante przez trzy lata prowadził ze wspólnikiem firmę robiącą loftowe konstrukcje z metalu. Gdy ceny stali drastycznie wzrosły, ich sytuacja biznesowa stała się trudna, także emocjonalnie.

– Z jednej strony napędzała mnie ambicja każąca udowodnić, że ze wszystkim dam sobie radę, z drugiej – brak poczucia stabilizacji zaczął się odbijać na relacjach z rodziną, przyjaciółmi, na pasji. Po trzech latach postanowiłem wrócić do robienia tego, co mi sprawiało przyjemność i dawało pieniądze. Tak trafiłem do firmy Omnires, która też działa w branży łazienkowej, choć ma inny profil klienta – mówi Przemysław Kołodziejczyk.

Kilkanaście lat działalności w klubie Kotan określa jako… partyzantkę.

– Brakowało pieniędzy. Nadszedł dzień, kiedy poczuliśmy się zdemotywowani i wypaleni. Sytuację uratował trener Mateusz Maciejewski, który do nas dołączył i rozdmuchał ten jeszcze tlący się żar, bo miał ideę, by w treningi wciągnąć jak najwięcej dzieci i potraktować sport jak narzędzie do dawania im bezpiecznej zabawy i kształtowania charakteru. Pomyślałem wtedy – Przemek, robisz to na co dzień, pracujesz w firmie, jesteś menedżerem, wiesz, że trzeba dbać o harmonogramy, prowadzić projekty, a nie puszczać je samopas, że finanse są ważne. Dlaczego w klubie tak nie funkcjonujemy. Ten oczywisty, wydawałoby się, pomysł spowodował, że wszystko pozytywnie eksplodowało. Dzięki zmianie myślenia mamy w klubie ponad 200 dzieciaków i młodych, zapalonych do pracy trenerów – mówi Przemysław Kołodziejczyk.

Obecnie podstawą działalności klubu jest praca z dziećmi – podopieczni Monaru wciąż tu trenują, nie są już jednak trzonem drużyny. Młodzi klubowicze odnoszą sukcesy – w 2024 r. drużyna dziewcząt zdobyła wicemistrzostwo w województwie łódzkim, a pięć zawodniczek trafiło do kadry wojewódzkiej, co może być startem do kadry narodowej.

Pasja i bezpieczeństwo

– Dzieciom i rodzicom dajemy sygnał – będziemy się bawili, uprawiali sport i trochę uczyli życia. Ideą tego klubu zawsze było tworzenie bezpiecznego środowiska, w którym nie ma alkoholu i używek ani na treningu, ani na meczu. Jeżeli ktoś, nawet dorosły, pali papierosy, nie ma wejścia na stadion. Mam świadomość, że jeśli ktoś wychodzi z rodziny dysfunkcyjnej, od której nie dostaje narzędzi do pracy nad sobą, to jest mu bardzo trudno. Fajnie być dla takiego człowieka wsparciem. Wspólny pot i trud na treningu otwiera ludzi – mówi Przemysław Kołodziejczyk.

Po trzech latach intensywnego działania organizacyjnego klubowi udało się mocniej stanąć na nogach.

– Finansowanie zapewniają nam przede wszystkim składki rodziców klubowiczów, wspiera nas Urząd Miasta, współpracujemy też z firmą, która pozyskuje dla nas fundusze zewnętrzne. Czwartym źródłem finansowania są sponsorzy lokalni – wymienia prezes klubu.

Marzy mu się powrót do miejsca, w którym dla niego wszystko się zaczęło, czyli boiska w Lasku Miejskim, na którym kiedyś rozegrał swój najważniejszy mecz.

– Stoją tam dwie stare, zardzewiałe bramki, miejsce jest zaniedbane. Czy nie warto byłoby wybudować profesjonalny ośrodek sportowy, w którym dzieciaki miałyby swoje miejsce, salę, w której będą się spotykały, z kawiarnią dla rodziców? Zbudujemy wokół tego społeczność wspierającą ideę zdrowego życia, rozwoju i wspólnego spędzania czasu. Chciałbym to zrealizować na przyszłoroczne dwudziestolecie klubu, na które chcemy zaprosić wszystkich, którym klub pomógł wyjść na prostą. Mam nadzieję, że dzieci, które tu zyskują pasję, wyrosną na zdrowych, silnych, świadomych ludzi. Cały czas mamy Marka Kotańskiego w herbie i realizujemy jego ideę pracy nad sobą. Uczymy też łączenia pasji z życiem, rodziną i przyjaźnią – podsumowuje Przemysław Kołodziejczyk.