KNF weźmie pod lupęrekomendację S kwadrat

Eugeniusz Twaróg
opublikowano: 2011-12-06 00:00

Nadzorca przygląda się zabezpieczeniom kredytów mieszkaniowych. Uważa, że to sprawa klientów, banków oraz… ich matek, które kiedyś dały słowo

Od nowego roku zacznie w pełni obowiązywać rekomendacja S kwadrat, ostatnia z całej serii regulacji zaostrzających kryteria przyznawania kredytów i szacowania ryzyka kredytowego przez banki. Sektor finansowy może odetchnąć, bo nowy nadzór na razie nie będzie dodatkowo ściągał cugli.

— Będziemy monitorować sytuację i w połowie przyszłego roku ocenimy, jak regulacja została wdrożona przez banki i jaki ma wpływ na rynek regulowany i nieregulowany — mówi Wojciech Kwaśniak, wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego (KNF).

Na pytanie, czy rynek jest wyregulowany, czy też potrzebuje dodatkowych regulacji, odpowiada: „Jest wyregulowany”.

— Ma to jednak swoje krótko- i długoterminowe koszty, m.in. dla klientów i sektora bankowego. Są też koszty systemowe związane z możliwym ograniczeniem dostępu do kredytu i zjawiskami typu shadow banking [rozwój niekontrolowanej części rynku, m.in. parabanków i firm pożyczkowych — red.] — mówi Wojciech Kwaśniak.

W Polsce rynek kredytów detalicznych jest bardzo wrażliwy na działalność dyscyplinującą regulatora, ponieważ dominującym dostawcą pieniędzy są na nim banki. Zaostrzenie zasad kredytowych odcina część klientów od długu bankowego i oddaje ich w ręce parabanków i firm pożyczkowych, które nie podlegają nadzorowi. Wprowadzenie dodatkowych regulacji dla nadzorowanego rynku może sprawić, że problemy z tej części gospodarki zostaną przeniesione do segmentu pozostającego poza kontrolą.

Mniej kredytów bez wkładu

Wojciech Kwaśniak unika jasnej deklaracji, czy można spodziewać się poluzowania rygorów nałożonych przez nadzór.

— Polski system bankowy zawsze postrzegany był jako restrykcyjnie regulowany, biorąc pod uwagę 20-letnie doświadczenia. Ważne, żeby nadzór rozumiał rynek i wiedział, co jest dla niego dobre, nie w krótko-, lecz w długoterminowej perspektywie — mówi wiceprzewodniczący KNF. Na pewno komisja nie będzie łagodniej podchodzić do mieszkaniowych kredytów walutowych. Regulator nie ma nic przeciwko ich obecności w ofercie, ale zapowiada, że będzie powstrzymywał nadmierne apetyty banków na ekspansję kredytową. Na ulgowe traktowanie nie mają też co liczyć klienci zainteresowani kredytowaniem zakupu mieszkania, którzy chcieliby zadłużyć się na 100 proc. wartości nieruchomości.

— Spodziewałbym się, że w obecnych warunkach udział kredytów bez wkładu własnego będzie raczej stopniowo malał, niż rósł — mówi Wojciech Kwaśniak.

Przypomina, że poza Polską praktycznie nie ma krajów, gdzie banki udzielałyby finansowania pod zastaw hipoteki przy LTV (ang. loan to value — stosunek wartości kredytu do zabezpieczenia) wynoszącym 100 proc., czyli bez zaangażowania finansowego klienta. Na osłodę dodaje jednak, że nadzór będzie analizował sytuację, mając świadomość, że w kryzysie banki i tak borykają się z nadmiarem regulacji międzynarodowych.

Zobowiązania sprzed lat

Wojciech Kwaśniak deklaruje, że pod lupą KNF są też kredyty walutowe, których wartość — w wyniku osłabienia złotego — jest większa od wartości nieruchomości. Taki problem dotyczy 150 tys. kredytobiorców, czyli ponad 10 proc. wszystkich kredytów mieszkaniowych.

— Każdy bank, dokonując analizy portfela kredytowego, musi sprawdzić sam, czy zabezpieczenia są adekwatne do poziomu ryzyka związanego z danym kredytem — mówi Wojciech Kwaśniak.

Czy bank może renegocjować słabo zabezpieczoną umowę z klientem lub zażądać dodatkowych zabezpieczeń?

Zdaniem wiceszefa KNF, jeśli warunki kredytowe uległy zmianie, strony muszą ustalić zasady dalszej współpracy. Konieczne może być doubezpieczenie kredytu, a nawet rozwiązanie umowy ze wszelkimi tego konsekwencjami. Wojciech Kwaśniak dodaje, że problem dotyczy też spółek matek naszych banków.

— Nadzór od początku kwestionował zasadność udzielania kredytów walutowych.Gdy argumentowaliśmy, że zagrażają długookresowej stabilności naszych banków i całego rynku, każda z międzynarodowych grup zapewniała, że w pełni kontroluje ryzyko w ujęciu skonsolidowanym. Międzynarodowe banki deklarowały też, że ich strategiczna obecność na polskim rynku gwarantuje nie tylko kontrolę ryzyka, ale też refinansowanie portfeli — mówi przewodniczący KNF.

Te deklaracje wciąż są aktualne i nadzorca uważa, że gdyby zaszła taka konieczność, może zwrócić się do wybranych banków, by np. podwyższyły kapitały w polskich spółkach córkach.

150

tys. Tylu kredytobiorców ma walutowe kredyty mieszkaniowe o większej wartości niż wartość nieruchomości, pod których hipoteki zostały zaciągnięte. To jedna dziesiąta wszystkich.