Nie jest to gwałtowna zmiana, ale zauważalna. W wystąpieniu wicepremiera trudno się doszukać entuzjazmu dla priorytetów poprzedniego rządu w tej dziedzinie — kontraktu norweskiego i budowy terminalu LNG. Rząd nie skreśla wprawdzie tych projektów, ale Pawlak nie pozostawia złudzeń: rząd nie jest od tego, aby przesądzać, czy przedsięwzięcie jest rentowne. Biorąc pod uwagę, że rozważania nad rentownością innego dywersyfikacyjnego przedsięwzięcia — ropociągu Odessa-Brody-Gdańsk, trwają już ponad dziesięć lat, można mieć obawy o realizację tych projektów.
Nową ekipę w resorcie gospodarki od poprzedniej, różni też podkreślanie
roli węgla. To prawda, że polska energetyka wciąż jeszcze węglem stoi i nic nie
wskazuje, by sytuacja się w najbliższym czasie zmieniła, ale warto zauważyć
związane z tą strategią problemy: polskie kopalnie są niedoinwestowane. Branża
wymaga inwestycji i to być może nawet nie mniejszych niż szukanie innych
kierunków dostaw gazu. Zwiększenie wydobycia gazu to wprawdzie dobry kierunek,
ale krajowe źródła nie zaspokoją wszystkich potrzeb. Jest też projekt gazociągu
Amber, ale choć kuszący, nie wiadomo, czy bardziej realny niż projekty lansowane
przez rząd PiS.
Po deklaracjach poprzedniej ekipy w sprawie dywersyfikacji wystąpienie Pawlaka można potraktować jako przykre sprowadzenie debaty z chmur na ziemię. Można się tylko spierać, czy wicepremier jest ponurym pesymistą, czy zimnym realistą. Jednego w jego wystąpieniu zabrakło na pewno: zapowiedzi zabiegów o wspólną poli- tykę energetyczną Unii Europejskiej. Po ekspansji Gazpromu w ostatnich miesiącach (m.in. umowa w sprawie South Stream, która pod znakiem zapytania stawia projekt Nabucco) może się okazać, że atmosfera do takiej dyskusji będzie bardziej sprzyjająca. Oby tylko starczyło chęci, by tę dyskusję podjąć. I dobrze się do niej przygotować.
Adam Sofuł