Ze strony danych makro posiadacze akcji nie dostali wsparcia. W zeszłym tygodniu ilość noworejestrowanych bezrobotnych spadła z 384 do 381 tysięcy, ale po pierwsze oczekiwano 375 tysięcy, a po drugie wzrost bliski 400 tysiącom jest zdecydowanie recesyjnym sygnałem. Okazało się też, że indeks Fed z Filadelfii spadł w czerwcu do poziomu -17,1 pkt. (z poziomu -15,6 pkt.). To kolejny, po podobnym indeksie z Nowego Jorku, sygnał, że gospodarka zwalnia (odczyt ujemny sygnalizuje zwolnienie). Jedynie indeks wskaźników wyprzedzających koniunkturę (LEI) sprawił niespodziankę, bo w maju wzrósł o 0,1 proc. Tyle tylko, że ten indeks od przynajmniej 2 lat nie ma żadnej właściwości prognostycznej.
Po słabych danych makro kurs EUR/USD powinien rosnąć, ale tak się nie stało. To był po pierwsze sygnał, że gracze uznali dane za nieistotne. Po drugie tym razem to rynek surowców, a konkretnie cena ropy wpływała na zachowanie dolara (umacniały go). Baryłka staniała ponad trzy procent, bo Chiny podniosły cenę benzyny o 17 procent. Dopłacano do benzyny bardzo długo, ale w końcu droga ropa wymusiła ten krok, który będzie kosztował Chiny wzrost inflacji. W komentarzach mówi się, że podwyżka ceny paliw miała wymusić zmniejszenie popytu i spadek inflacji, ale uważam, że co prawda popyt może trochę spadnie, ale inflacja wzrośnie (transport musi podrożeć, a za nim w górę pójdą inne ceny).
Inflacja i wysokie stopy procentowe w końcu spowolnią chiński wzrost gospodarczy. Nic dziwnego, że indeks Shanghai Composite spadł w czwartek o 6,5 procent (co prawda mam wrażenie, że spadł przed ogłoszeniem tej decyzji – byli lepiej poinformowani?). Gracze na rynku ropy przejęli się tą chińską podwyżką, ale dla globalnego rynku nie ma ona wielkiego znaczenia. Chiny i Indie konsumują łącznie tylko 12 procent globalnej podaży ropy, a przecież nie cała jest zużywana na produkcję benzyny.
Spadek ceny ropy odblokował popyt na rynku akcji. Szerokiemu rynkowi szkodził trochę spadek ceny akcji Circuit City Stores (sprzedaż detaliczna elektroniki) - opublikował większą od oczekiwań kwartalną stratę i zawiesił wypłatę dywidendy. Poza tym tracił Citigroup, bo jego dyrektor finansowy poinformował inwestorów, że bank będzie musiał znacznie zwiększyć wielkość rezerw. Ta informacja szkodziła też cenom innych banków. Na pomocą rynkowi rzucili się jednak analitycy. Goldman Sachs podniósł rekomendację dla sektora firm świadczących usługi dla koncernów paliwowych. Analityk Deutsche Bank stwierdził, że Wachovia, czwarty bank USA może stać się celem przejęcia. Citigroup stwierdził, że cena akcji AIG może w przyszłym roku wzrosnąć o 35 procent. Takie informacje zawsze działają na amerykańskich inwestorów.
Na 1,5 godziny przed końcem sesji, kiedy zakończył się handel ropą (kontynuowany był na platformie elektronicznej) i pewne było, że surowiec staniał o ponad trzy procent, gracze rzucili się do kupowania akcji. Na szerokim rynku wynik był jednak mierny. Odbicie się już rynkowi należało, więc wzrosty nie dziwią, ale niczego w obrazie technicznym nie zmieniają.
GPW rozpoczęła czwartkową sesję spadkiem indeksów naśladując to,
co działo się na innych rynkach europejskich. Spadek był zagadkowo duży, ale nie
wierzę w spiskowa teorię dziejów. Po prostu na otwarciu były luki w popycie.
Bardzo szybko indeksy wróciły do poziomu środowego zamknięcia, a potem
błyskawicznie ruszyły dalej na północ. Przejście w ciągu 1,5 godziny z minus
jednego do blisko plus dwóch procent pokazało, jaki jest stan naszego rynku.
Zmienność w tym okresie była olbrzymia, co w sytuacji wygasania linii kontraktów
i przy technicznym wyprzedaniu rynku nie mogło dziwić. Potem jednak WIG20
rysował przez 5 godzin linię prostą. Nawet fixing niczego nie zmienił. Można
powiedzieć, że byki wykorzystały okazję – udało się oddalić WIG20 od dolnego
ograniczenia kanału trendu spadkowego. To jednak zdecydowanie za mało.
Dzisiaj dla GPW najważniejszym wydarzeniem będzie
dzień wygasania czerwcowej linii kontraktów na WIG20. Sesja w tym dniu zawsze
jest bardzo gwałtowna i zmienna, a jej wynik do ostatniej minuty niepewny.
Bardzo często kończy się spadkiem, ale nie ma to zazwyczaj żadnego znaczenia, bo
taki spadek wykorzystywany jest przez fundusze do zakupu akcji taniejących
wyłącznie z powodu działania arbitrażu.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy
Finansowi