Wczoraj zakończył się światowy szczyt ONZ zrównoważonego rozwoju w Johannesburgu. Uczestnicy doszli do porozumienia w sprawie pomocy najuboższym i ochrony środowiska naturalnego. Jest ona zaledwie kroplą w morzu potrzeb.
Organizacje pozarządowe uczestniczące w oenzetowskim spotkaniu w Johannesburgu są dalekie od zadowolenia. W odmiennym nastroju opuszczali wczoraj Szczyt Ziemi głowy państw europejskich. Ostatniego dnia obrad udało się wypracować deklarację. Uczestnicy zgodzili się na jej podpisanie po umieszczeniu zapisu o prawie kobiet do aborcji i antykoncepcji, czego domagała się Unia Europejska i Kanada. Podpisania odmówiły USA i Watykan — jednak z różnych powodów.
W deklaracji znalazł się zapis o odnowieniu do 2015 r. zniszczonych łowisk rybnych, zmniejszeniu do tego czasu o połowę liczby osób bez dostępu do systemu kanalizacyjnego (jest ich teraz 2,2 mld) i żyjących za mniej niż jednego dolara dziennie. Już tak ogólne sformułowania wydały się zbyt radykalne dla Waszyngtonu. Prezydent George Bush, który zresztą nie przyleciał do Johannesburga, nie wyraził zgody na podpisanie się pod deklaracją. Obecny tam Colin Powell obiecał natomiast fundusze na ochronę zdrowia najuboższych.
Organizacje pozarządowe krytykują deklarację za brak odniesień do redukcji subsydiów na żywność i konkretnych zapisów o pomocy finansowej.
USA, wspierane przez producentów ropy, nie dopuściły do umieszczenia w dokumencie zapisu o konieczności zwiększenia produkcji energii z odnawialnych źródeł do 15 proc. światowego zużycia w ciągu najbliższych 8 lat. Pozostawiono tylko ogólne sformułowanie.
— To najlepsze, co mogliśmy zrobić — tłumaczył Romano Prodi, szef Komisji Europejskiej.
Unii Europejskiej, Japonii i Kanadzie udało się natomiast nakłonić Rosję i Chiny do ratyfikacji traktatu o redukcji emisji dwutlenku węgla opracowanego w 1997 r. w Kioto, dzięki czemu wejdzie w życie w tym roku. Nadal przeciwstawiają się mu USA. Polska ratyfikowała protokół na krótko przed szczytem w Johannesburgu.