Im bliżej 21 grudnia tym większa we mnie ochota, by odłączyć się od sieci, telewizji, radia itp. Z każdego miejsca wyskakują tandetne żarciki, koncepcje, akcje marketingowe czy reklamy. Wszystko na jedno kopyto, czyli na "koniec świata".

Jedną z niewielu udanych prób na tym polu jest filmik z panią premier Australii w roli głównej, w którym szefowa rządu z kamienną twarzą stwierdza, że Majowie mieli rację. Więcej szczegółów na temat tego wideo na stronie agencji Reuters.
Czas jednak na konkrety i rozprawę z "końcem świata". Na nic się zdają tłumaczenia naukowców, że cała historia budowana wokół kalendarza Majów sprowadza się tylko do końca pewnego cyklu czasu, a sama idea, że to za sprawą ich przepowiedni nastąpi wielki "the end" jest zwyczajną bujdą ruchów New Age. Mądre głosy na ten temat to ciche głosy, które nie przedzierają się przez krzyki handlowców i "apokaliptycznych zabawiaczy".
Polska Agencja Prasowa wykonała kawał fajnej roboty i zebrała różne znane przypadki "końców świata" z historii. Trochę tego już było, kilka ciągle czeka na realizację, a Polacy też mają w tym swój udział. Wybrałem kilka takich "końców".
- listopad 1992 r. - południowokoreańska sekta "Kościoła misyjnego Dami" twierdziła, że wyraźnymi oznakami zbliżającego się końca świata były takie wydarzenia jak olimpiada w Barcelonie, jednoczenie się Europy, a także oznaczenia kodowe systemu komputerowego EWG, obfitujące w zbitki cyfry 666, szczególnie ulubionej przez szatana.
- 21 maja 2011 r. - Harold Camping, amerykański badacz Biblii twierdził, że tego dnia rozpocznie się koniec świata. W pierwszym dniu kataklizmu wyginąć miało 98 proc. ludności, a 21 października 2011 r. nastąpić miał Sąd Ostateczny.
- 2060 r. - ten rok uznawał za datę końca świata angielski fizyk, matematyk, astronom, Isaac Newton, na podstawie badań Biblii.
- 3036 r. - Jan Latosz, polski astronom z zespołem astrologów, matematyków i filozofów obliczył, że koniec świata nastąpi w właśnie w XXXI wieku. Przepowiednię tę znaleziono w księdze z 1594 roku.
- za ok. 5 000 000 000 lat (5 miliardów lat) rozpocznie się zanikanie życia na Ziemi na skutek przeobrażeń Słońca. Według wyliczeń astronomów, Słońcu zaczną się kończyć zapasy wodoru i rozpocznie się jego przemiana w czerwonego olbrzyma. Spowoduje to wchłonięcie Merkurego przez gwiazdę i ogrzanie Wenus i Ziemi do takiej temperatury, że będą się one składały z płynnych skał.
I teraz coś, co podoba mi się najbardziej, choć nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie tych liczb.
- za ok. 10 do 100 potęgi lat, czyli 10 seksdecyliardów lat, według przewidywań astronomów może nastąpić śmierć cieplna Wszechświata.
Co nas czeka przy okazji najbliższego "końca"? Lud będzie miał igrzyska i zabawę, marketingowcy pomysły na akcje i sprzedanie różnych rzeczy lub usług w sam raz na "koniec świata", a karuzela komercji będzie się kręciła. Ktoś zarobi, bo inny będzie się bawił albo bał. Świat popkultury lansuje produkt o nazwie "koniec świata", a my ten produkt - czy tego chcemy, czy nie chcemy - musimy jakoś skonsumować. A jak widać powyżej, nie jest to produkt pierwszej świeżości.
W takich chwilach naprawdę szczerze brzmi werset z Ewangelii Mateusza: "Czuwajcie więc, bo nie wiecie, którego dnia Pan wasz przyjdzie."
Amen.