Już wkrótce politycy zabronią sprzedawcom otwierania sklepów w wybrane uroczystości państwowe i kościelne. Zakaz będzie dotyczył wszystkich sklepów. Czynne będą mogły być jedynie stacje benzynowe, apteki, hotele oraz restauracje.
Lista świąt objętych zakazem jest już gotowa. Z kalendarza zakupów wykreślą nam w sumie prawie dwa tygodnie. "To dni, które są ważne w polskiej tradycji i kulturze. A wtedy Polacy powinni świętować, a nie kupować" - twierdzi autor projektu nowelizacji kodeksu pracy, który właśnie trafił do Sejmu, poseł Stanisław Szwed z PiS.
Parlamentarzyści zajmą się tą sprawą już na początku kwietnia - czytamy w dzienniku. Pomysł przejdzie, bo poparcie już deklaruje LPR i Samoobrona. "Poprzemy te rozwiązania, bo są w miarę dobre" - mówi poseł Samoobrony Waldemar Nowakowski. Choć jego partyjni koledzy będą się starali jeszcze przeforsować objęcie zakazem Wigilii (24 grudnia) i Święto Trzech Króli (6 stycznia) lub dodatkowo wybranych niedziel.
LPR będzie podsuwać zapis zakazu handlu we wszystkie niedziele. "Tych świętych dni, kiedy nie wolno sprzedawać, zwłaszcza w hipermarketach, powinno być więcej" - uważa Szymon Pawłowski z LPR.
Odgórny zakaz handlu dziwi konsumentów - czytamy w gazecie. "To, czy w święto pójdziemy do kościoła, do parku, czy do centrum handlowego, zależy od naszego sumienia. Politycy nie powinni nas ograniczać" - uważa projektantka mody Ewa Minge, która często robi zakupy w dni świąteczne.
Adam Ambrozik z Konfederacji Pracodawców Polskich dodaje, że nowe przepisy znacznie ograniczają swobodę gospodarczą. "To właściciel powinien decydować, kiedy otwiera sklep, a kiedy nie" - podkreśla.
Eksperci szacują, że jeśli nowe przepisy wejdą w życie, to pracę w handlu może stracić od 18 tys. do 27 tys. Polaków. Głównie młodzi, bo to oni najczęściej podejmują dodatkową pracę w sklepach w okresie świąt.
"Metro" informuje, że przepis ma wejść w życie najpóźniej pod koniec maja. (PAP)