Ministerstwo Gospodarki (MG) jest zszokowane ogromną liczbą krytycznych uwag resortów i organów państwowych do projektu ustawy o ograniczaniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców. Katalog uwag i opinii liczy… 650 stron. Zdecydowana większość jest nieprzychylna propozycjom projektu. Czy to oznacza, że biurokraci wygrają z rządem Donalda Tuska i zablokują korzystne dla firm rozwiązania?
— Wierzę, że rząd poprze ten projekt. W Polsce konieczna jest deregulacja i dereglamentacja, które blokują działalność przedsiębiorców — mówi Rafał Baniak, wiceminister gospodarki, który przejął projekt od Adama Szejnfelda po jego odejściu z resortu.
Wiceminister szuka sojuszników do odparcia urzędniczej nawałnicy.
Ustawa została nazwana "pierwszą od początku lat 90. prawdziwą i spójną reformą prawa gospodarczego". W ciągu 1,5 roku dokonano przeglądu 205 ustaw reglamentujących działalność gospodarczą. Zmiany miały objąć 98. Eksperci wprawdzie apelowali o więcej reform, lecz z uznaniem przyjęli projekt.
— Od początku spodziewałem się silnego oporu innych resortów. Nic dziwnego, celem projektu ma być ograniczenie wszechwładzy urzędniczej — mówi Adam Szejnfeld, poseł PO.
Zakończone niedawno uzgodnienia międzyresortowe potwierdziły jego obawy. Praktycznie wszystkie ministerstwa zgłosiły wiele zastrzeżeń i krytycznych uwag. Tradycyjnie najwięcej ma Ministerstwo Finansów (MF).
— Zastrzeżenia fiskusa liczą aż kilkadziesiąt stron. Resort finansów po raz kolejny nie chce dopuścić do uszczuplenia uprawnień i stawia twardy opór. Demagogicznie używa argumentów o negatywnych skutkach dla budżetu planowanych regulacji — mówi Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich.
Resort gospodarki ma więc duży kłopot. W pojedynkę nie jest w stanie odeprzeć ataku urzędników. Liczy na pomoc szefa rządu.
Więcej w środowym "Pulsie Biznesu"