Polsat domaga się w sądzie zmiany swej koncesji na nadawanie. Twierdzi, że KRRiT obwarowała ją nadmiernymi rygorami.
Z obecnej koncesji Polsatu na naziemny program, ważnej do marca 2014 r., wypływa obraz telewizji idealnej. Program ma zawierać co najmniej 7 godzin tygodniowo informacji i publicystyki, 6 godzin programów edukacyjnych, przyrodniczych i popularnonaukowych, 1,5 godziny filmów dokumentalnych, miejsce dla koncertów muzycznych i teatru. Programy obce, niewyprodukowane przez koncesjonariusza, mają zajmować nie więcej niż 15 proc. dziennego czasu nadawania, a reklamy mają dodatkowe ograniczenie do najwyżej 12 minut na godzinę. Program ma być emitowany co najmniej 23 godziny na dobę.
Takie obostrzenia nie podobają się Polsatowi, który chce wykreślenia z koncesji tych warunków.
— Nie ma żadnych przepisów pozwalających Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji (KRRiT), która wydała koncesję, na narzucanie nadawcy wymiaru programu. Te warunki są bardziej rygorystyczne niż dla telewizji publicznej — mówi Marcin Grodzicki, adwokat spółki.
Jego zdaniem rygory godzą w konstytucyjną zasadę swobody działalności gospodarczej. Robert Kroplewski, radca prawny KRRiT, też walczy konstytucją. Ta mówi, że państwo broni dziedzictwa narodowego i zapewnia dostęp do dóbr kultury, a KRRiT jest organem państwa.
Drugi zarzut Polsatu to ten, że KRRiT domaga się powiadamiania o każdorazowych zmianach akcjonariatu spółki i chce wyrażać zgodę na przekroczenie przez któregokolwiek akcjonariusza kolejnych 10 proc. progu akcji.
— Istotą spółki akcyjnej, wybierającej się na giełdę, są zmiany właścicielskie — dziwi się mec. Grodzicki.
Dodaje, że rozumie ewentualną obawę KRRiT przed przejęciem Polsatu przez inny podmiot.
— Ale w takim wypadku KRRiT może cofnąć koncesję, nie może natomiast działać prewencyjnie — uważa.
Polsat chce też zmiany opłaty koncesyjnej, którą KRRiT wyliczyła na blisko 22 mln zł.
Sprawa trafiła wczoraj na wokandę Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Wyrok zapadnie pod koniec miesiąca.