„PB”: Mamy kryzys gospodarczy. Nastawia się pani na długą recesję czy raczej szybkie odbicie?

Krystyna Boczkowska: Najtrafniej zdiagnozowała sytuację Angela Merkel, nazywając ją największym kryzysem od czasów II wojny światowej. Podzielam tę opinię — uważam, że kryzys będzie bardzo głęboki. Jego niezwykły rozmiar potwierdzają kwoty, które poszczególne rządy wpompowują w gospodarki, by ożywić uśpione na trzy miesiące przedsiębiorstwa. Tylko w Europie Zachodniej pomoc wyniesie 10 bilionów EUR. Podobnego rzędu, ale wyższa, będzie pomoc w Stanach Zjednoczonych. Kryzys w 2008 r. kosztował UE zaledwie 800 mld EUR, a jego skutki odczuwaliśmy co najmniej przez trzy lata. Obecny jest nieporównywalnie większy. Dodatkowo ciągle nie mamy pewności, czy pandemia nie wróci jesienią. Teraz, kiedy wreszcie możemy wyjść z domów i jesteśmy beneficjentami tarcz pomocowych, nie odczuwamy kryzysu tak boleśnie. Finansowanie jednak kiedyś się skończy i trzeba będzie odbudować miejsce na rynku samodzielnie. Czy gospodarka będzie wyglądać tak samo? Bez wątpienia dojdzie do nowego rozdania i gigantycznej transformacji modeli biznesowych.
Co to nowe rozdanie zmieni?
COVID-19 i trzymiesięczna izolacja zmieniła nasze zachowania konsumenckie i zreorganizowała pracę w wielu przedsiębiorstwach. Pierwsze skutki już widać. Łatwość robienia zakupów przez internet spowodowała trwałą zmianę w logistyce domowej, bo zastąpiły one wielogodzinne wyprawy do galerii handlowych. Słychać o pierwszej upadłości galerii w Polsce, a inne świecą pustkami — nie tylko z powodu pandemii, ale przede wszystkim z powodu zmiany potrzeb i ich optymalizacji. Moja przyjaciółka, która w czasie lockdownu przeanalizowała swoją szafę, doszła do wniosku, że ubrań wystarczy jej na najbliższe 11 lat. Sama też się zastanawiam, czy kupowanie ubrań ma sens, skoro pracujemy z domu. Przekonałam się też, że w czasie pandemii łatwo wymienić sprzęt AGD przez internet. To przekonuje do kontynuowania tej metody zakupów. Praca zdalna, do tej pory rzadkość i przywilej, w czasie pandemii stała się standardem. Już dzisiaj ankiety wśród pracowników potwierdzają, że 70 proc. chce pracować z domu. Odkryciem były też spotkania i narady online, bez konieczności podróżowania. Zoom, Meats i inne narzędzia pozwalały nie tylko organizować międzynarodowe konferencje, ale też świadczyć usługi online, bez konieczności wychodzenia z biura albo domu. Te odkrycia powodują totalna zmianę w zachowaniach biznesowych. Ludzie będą mogli wybierać, czy chcą pracować w biurze czy w domu, co spowoduje redukcję powierzchni biur. Ograniczona zostanie ilość podróży służbowych, bo większość spotkań będzie się odbywała online. Powstaną narzędzia mierzące efektywność pracowników pracujących w domu, a liderzy będą musieli nauczyć się kierować zespołem rozproszonym. Jeszcze większe zmiany czekają takie obszary, jak turystyka, logistyka, łańcuchy dostaw etc.
Czy ekologia nabierze znaczenia w biznesie?
Tak, ponieważ Unia Europejska przygotowała fundusze pomocowe tylko dla inwestycji ekologicznych, by odbudowa gospodarek po kryzysie była przyjazna dla klimatu. Dlatego nowe modele biznesowe na pewno trzeba będzie łączyć z europejskim planem osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r. Jestem przekonana, że działy R&D pracują intensywnie nad nowymi rozwiązaniami, umożliwiającymi np. ograniczanie spalania paliw kopalnych, lepszą efektywność systemów solarnych etc. Moje dotychczasowe prywatne inwestycje nie uwzględniały aspektów ekologicznych, lecz raczej zabezpieczały moją przyszłość. Dzisiaj przyglądam się z uwagą nowym technologiom i nie wykluczam takich inwestycji. Z podziwem patrzę też np. na Niemcy, które zadeklarowały wyłożenie 6 mld EUR na rozwój technologii wodorowych.
W co inwestuje pani najchętniej?
Należę do osób, które inwestowały dosyć tradycyjnie, głównie w nieruchomości. Zaczęłam inwestycje ok. 25 lat temu, kiedy rynek oferował naprawdę fantastyczne okazje. Zawsze miałam ochotę na inwestycje w dzieła sztuki, ale na razie jestem obserwatorką tego rynku, który rozwija się dynamicznie. Staram się pogłębić wiedzę na jego temat. Korzystam też z najprostszych instrumentów, czyli lokat. Obecnie oprocentowanie nie jest atrakcyjne, ale jest to bezpieczna forma inwestowania.
Nie kusi pani giełda?
W przeszłości inwestowałam na rynku kapitałowym. Parę lat temu straciłam na funduszach sporą kwotę. Przyczyną była konieczność restrukturyzowania firmy, w której pracowałam, i wynikający z tego brak czasu na prywatne sprawy. Gdy zajęłam się tematem, moje aktywa były już warte o 30 proc. mniej. Postanowiłam odzyskać pieniądze. Wybrałam bez doradcy dwa fundusze inwestycyjne i po dziewięciu miesiącach odrobiłam straty. Potem stwierdziłam: dziękuję, więcej w to nie wchodzę. Za dużo w tym emocji, za dużo czasu zabiera ten proces. Nie wystarczy zerknąć na wyniki między śniadaniem a grą w golfa. Inwestycje wymagają czasochłonnych analiz. Przy pracy zajmującej 12 godzin dziennie nie mogłam sobie na to pozwolić. Doświadczenia z rynkiem kapitałowym nauczyły mnie, że na takie inwestowanie trzeba mieć czas. Świat biznesu raczej go nie ma, więc często wybiera nieruchomości. I dobrze, bo trzymają wartość.
Jakimi inwestycjami pani się dzisiaj interesuje?
Nadal obserwuję rynek nieruchomości. W trakcie kryzysu i po jego zakończeniu wszyscy oczekiwali bankructw i wysypu okazji. Rzeczywistość okazała się inna i raczej mamy do czynienia ze stagnacją w tym obszarze. Ludzie trzymają nieruchomości, zwłaszcza droższe, nie zmieniają cen, a nawet je podwyższają, ale jednocześnie niewiele jest transakcji. Nowych ofert też pojawia się mało.
Czy nieruchomości zagraniczne mogą być atrakcyjne?
Nie inwestuję w nieruchomości za granicą, ale być może dla szukających okazji to niezły moment, np. przykład w Hiszpanii, gdzie ceny zaczęły znowu spadać. Ja koncentruję się na inwestycjach w kraju.
Czy inne branże mogą być inwestycyjnie interesujące?
Jestem przekonana, że na rynkach kapitałowych nastąpią poważne przetasowania. Znikną tradycyjne branże, jak spółki węglowe i podobne. W cenie będą usługi medyczne, w tym telemedycyna. W wielu krajach epidemia pokazała, jak ważny jest sektor opieki zdrowotnej, a jednocześnie jak bardzo istniejący system nie zdał egzaminu. W Polsce jedna trzecia zakażeń miała źródło w publicznych szpitalach, a sektor prywatny po prostu się zamknął i w większości nie świadczył usług. Dlatego sądzę, że wszystkie państwa będą inwestowały w medycynę. Poza tym uważam, że zyskiwać na wartości będą przedsięwzięcia związane z nowymi technologiami. Potencjał widać też w sektorze gier, skoro już dzisiaj firma CD Projekt jest warta więcej niż KGHM.
Indeksy rosną. Czy wróci pani do inwestowania na giełdzie?
To, w co inwestujemy, zależy przede wszystkim od naszej skłonności do ryzyka. Teraz jest być może dobry moment na inwestycje kapitałowe. Gdybym miała dziś kupować akcje, preferowałabym spółki, które zajmują się zdrowiem, technologiami umożliwiającymi zdalną komunikację, automatyzacją procesów, a także rozwiązaniami związanymi z ekologią.
Krystyna Boczkowska w latach 2006-18 była szefową firmy Robert Bosch oraz reprezentantką grupy Bosch, która osiąga w Polsce ponad 5 mld zł rocznych przychodów i zatrudnia blisko 8 tys. osób. Dwukrotnie znalazła się na podium rankingu 100 Kobiet Biznesu publikowanym przez „Puls Biznesu”. Jest absolwentką Wydziału Mechaniki Precyzyjnej Politechniki Warszawskiej, podyplomowych studiów handlu zagranicznego w Szkole Głównej Handlowej, ma też dyplom MBA. Ponadto jest m.in. członkinią zarządu Kongresu Kobiet i Partii Zieloni, a także współautorką książki „Jak zwyciężać i zmieniać świat”.
Wszystkie rozmowy z ekspertami na temat inwestowania w czasie pandemii znajdziesz w serwisie specjalnym "Tak inwestują gwiazdy biznesu":