UTLC ERA zwiększyło o jedną czwartą przewozy na Jedwabnym Szlaku. Liczy, że wzrostu nie zatrzymają sankcje ani kryzys migracyjny.
United Transport and Logistics Company – Eurasian Rail Alliance (UTLC ERA), spółka zajmująca się transportem kontenerowym towarów między Chinami a krajami Europy, liczy, że rozbudowa infrastruktury będzie sprzyjać zwiększeniu przewozów – mimo sankcji i kryzysu migracyjnego.
- Polska jest dla nas kluczowym partnerem i klientem. Od tego, jak będzie rozwijała się współpraca z Polską, zależy skuteczność przewozów w całym łańcuchu dostaw. Polska jest pierwszym krajem, z którego odbieramy towary przewożone z Europy do Chin i pierwszym krajem, do którego dostarczamy produkty z Jedwabnego Szlaku. Każdy dzień zaczynamy od kontaktu z polskimi partnerami – mówi Aleksiej Grom, dyrektor generalny UTLC ERA, joint venture kolei białoruskich, kazachskich i rosyjskich (krajów Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej), w którym każdy partner ma po 33,33 proc. udziałów.
Mimo braku kontenerów przewozy rosną
Przyznaje, że spółka i jej klienci niekiedy odczuwają niedobór kontenerów, ale mimo to przewozy po odcinku Jedwabnego Szlaku, na którym działa UTLC ERA, czyli w Kazachstanie, Rosji i na Białorusi, rosną.
- W tym roku zanotowaliśmy wzrost o 24-25 proc. Liczymy, że wzrost uda się wypracować w kolejnych latach, choć być może będzie nieco niższy – szacuje Aleksiej Grom.
Dodaje też, że coraz więcej towarów jest także transportowanych z Europy do Chin.
- Coraz więcej klientów ceni sobie tranzyt kolejowy, bo jest tańszy, niezawodny i ekologiczny. Do Chin coraz częściej przewożone są drogie towary, takie jak samochody luksusowe, ale też tanie produkty przemysłu chemicznego czy przetwórstwa drewna – wylicza Aleksiej Grom.

Warto budować szersze tory i tranzyt w głąb Polski
UTLC ERA liczy, że wraz z rozwojem przewozów po Jedwabnym Szlaku w Europie nastąpi rozbudowa infrastruktury. Sama spółka nie planuje budowy własnych terminali, ale liczy, że inwestować w nie będą europejskie firmy. Na przykład w Małaszewiczach planowana jest rozbudowa mająca na celu zwiększenie przepustowości.
- Małaszewicze są niekiedy przepełnione, dlatego pozytywnie patrzymy na plany inwestycji po polskiej stronie. Nie wystarczy jednak rozbudowa samego terminala, musi iść w parze z rozbudową infrastruktury dostępowej do terminala – podkreśla Aleksiej Grom.
Tego typu inwestycje planują PKP Polskie Linie Kolejowe.
Od kilku lat trwają także dyskusje o wydłużaniu szerokich torów, np. od Sławkowa do Gliwic albo budowie nowych, np. przez Ukrainę, Słowację i Austrię.
- Popieramy każdy projekt poszerzenia kolei szerokotorowej, bo przyczyni się do zwiększenia zdolności przewozowych – zapewnia Aleksiej Grom.
Pozytywnie ocenia także plan inwestycji cargo w ramach Centralnego Portu Komunikacyjnego, w pobliżu którego rozważana jest budowa terminala kontenerowego.
- To bardzo dobry projekt, bo najlepiej byłoby wysyłać ładunki tranzytem w głąb Polski, by usprawnić dostawy – twierdzi dyrektor generalny UTLC ERA.
Przewozy kolejowe na Jedwabnym Szlaku nadal będą się rozwijać. Niewykluczone, że Unia Europejska zdecyduje się objąć sankcjami import białoruskich towarów, takich jak cement czy drewno, ale nie sądzę, by chciała blokować tranzyt na Jedwabnym Szlaku, bo negatywne skutki odczuliby wszyscy uczestnicy łańcucha logistycznego w całej Europie. Kolej może wręcz zyskać, bo stanowi alternatywę dla zablokowanego np. obecnie w Kuźnicy Białostockiej transportu drogowego.
Niedawno organizowaliśmy konferencję transportową w Janowie Podlaskim, w rejonie przeładunkowym Terespol-Małaszewicze, podczas której uczestnicy mówili o ożywieniu w przewozach kolejowych m.in. przez Ukrainę czy Obwód Kaliningradzki. Obecna sytuacja na granicy polsko-białoruskiej może przyczynić się do szybszego rozwoju przewozów na szlakach alternatywnych.
Przy okazji wizyt terenowych sygnalizowano natomiast jedno istotne zagrożenie - sytuację, w której z pociągów towarowych będą próbować korzystać migranci. Wymusi to konieczność zaostrzenia kontroli, a w konsekwencji wydłuży procedury graniczne i przeładunkowe.
Ryzyko sankcji na Jedwabnym Szlaku
Zatory transportowe to niejedyny problem na granicy polsko-białoruskiej. Aleksiej Grom uważa jednak, że obserwowany na niej obecny kryzys migracyjny czy ryzyko nałożenia przez Europę dodatkowych sankcji na Białoruś nie wpłyną na rozwój przewozów kolejowych.
- Białoruś od dawna żyje w reżimie sankcji, ale pozostaje wiarygodnym partnerem dla euroazjatyckiego biznesu kolejowego. Jest to bardzo odpowiedzialne podejście do budowy niezawodnego systemu transportowego dla przyszłych pokoleń w Eurazji. Wszyscy dzisiaj rozumieją, że zależy on od poziomu integracji i partnerstwa wszystkich uczestników procesu transportowego – podkreśla Aleksiej Grom.
Dodaje, że wszyscy uczestnicy procesu transportowego odnieśliby korzyści ze zniesienia sankcji w przestrzeni euroazjatyckiej, bo dałoby to impuls do rozwoju przewozów i współpracy, a także przyczyniło się do ogólnej poprawy standardu życia.
Z opinii zachodnioeuropejskich polityków, ekspertów i mediów wynika, że Unia Europejska jest skłonna użyć opcji atomowej. Woli uderzyć sankcjami ekonomicznymi bezpośrednio w Łukaszenkę i białoruskich oligarchów niż pałkami w migrantów.
Jeśli zapadnie decyzja o nowych sankcjach, mogą dotknąć np. białoruską kolej oraz białoruski eksport drewna czy cementu. Dużo tych towarów jest wysyłanych obecnie do Polski, więc nasi konsumenci także odczuliby skutki europejskich sankcji. Na gospodarkę całej Europy wpłynie także ewentualne objęcie sankcjami białoruskiego transportu. Towary z Jedwabnego Szlaku można jednak przekierować, w porozumieniu z Rosją, przez Ukrainę albo Azerbejdżan, z którym już kilka lat temu rozmawialiśmy o uruchomieniu alternatywnych do białoruskich połączeń. Transport alternatywnymi szlakami może być droższy, ale w razie sankcji pozwoli zastąpić szlak biegnący przez Białoruś. Takie sankcje mogą zmusić władze białoruskie do rozmów i powstrzymać napływ kolejnych fal migrantów oraz pozwolić na humanitarne potraktowanie tych, którzy dotarli już do Europy, czy odesłanie ich, w cywilizowanych warunkach, do ich krajów.
Podpis: Katarzyna Kapczyńska